- Dziś, po latach, Stanisławów, kraina dzieciństwa, jawi mi się jak raj. Chleb był lepszy, woda smaczniejsza, śnieg bielszy, a lasy...? Przepiękne liściaste - mówi Włodzimierz Bogucki.
- Wszyscy wokół płakali - wspomina Halina Paszyńska z Nietkowic. - Wówczas wyjęłam grzebień i bibułkę do papierosów i zagrałam nasz hymn. Kilkuletnia dziewczynka...
Dzięki pielgrzymkom na Kresy udało się im odtworzyć ostatnie chwile życia najbliższych. I złożyć im hołd. Bo kresowe losy pełne są tragedii. I śmierci.
Nagle Władek wali w okno: "Wstawajcie, idą!". Wyskoczyliśmy, ojciec pierwszy, ja za nim. W dolnej części wsi już się paliło, ściana ognia - Jan Zacharuk z Dzierżowa pod Gorzowem wspomina wiosnę 1944 na Kresach.
W kołchozie potrzebują pastucha owiec. Poszliśmy do wioski. Przydzielili mi kwaterę, mam dostać litr mleka, pół kilograma chleba i dwa kilogramy kartofli dziennie - wylicza Tadeusz Rzeszutek. Na Syberii brał każdą robotę.
Kilka zapisanych kartek do redakcji przyniosła Barbara Chmiel. Spisała na nich opowieść swojej mamy, Ireny Bylińskiej, z domu Brzozowskiej.
- Ten Janów dla odróżnienia od kilku innych miejscowości o tej nazwie określano jako „trembowlański”. Wyglądał jak marzenie malarza - pejzażysty. Lasy, krystalicznie czysta rzeka i wzgórza wokół. Ładnie, aż kiczowato. Dla Stefanii i Władysława...
Jak w swoim wierszu pisze Wanda Kopaniecka z Grabowca ma w życiu dwie wielkie miłości. Pierwsza to jej ukochane dzieci. Druga to kresowy Tarnopol, miasto jej dzieciństwa i młodości.
W dużej izbie był piec, na którym też się spało. A na kominie suszyły się w płóciennych workach orzechy, jabłka, gruszki... - wspomina Danuta Ducka z Nowej Soli. Na Ziemie Odzyskane przyjechała w Wigilię.
Znajomy Żyd Zouman powiedział do ojca: "Wam teraz tylko się bawić". Czy już wiedział, że szykuje się Sybir? - zastanawia się Tadeusz Rzeszutek, który pochodzi z Kamionki, a dziś mieszka w Sulęcinie.
Czy tęsknię za Kresami? Wiem na pewno, że mój ojciec bardzo tęsknił i ciągle miał nadzieję, że kiedyś tam wróci - pisze Stefania Wybieralska z Zielonej Góry.
Dla zielonogórzanina Bolesława Szpryngiela Wołyń to raj. Jego eden dokładniej nazywał się Rudnia. Pod koniec lat 40. doszczętnie ją spalono, a ziemię podzielono między ukraińskie wsie Sitnicę, Buhaje, Starosiele. Nazwę Rudnia wykreślono z map i...
Gdy sąsiedzi innego wyznania mieli święta, pozostali nie wykonywali żadnych prac na zewnątrz, aby nie burzyć im świątecznego nastroju - wspomina Józefa Kieczura z Siedliska pod Nową Solą.
Załadowano nas, dzieci do wagonów towarowych. Podróż trwała dwa tygodnie. Starsze dzieci opiekowały się młodszymi, pouczano nas, że jak przyjdą do wagonów Niemcy, to nie mamy się odzywać i nie mamy ze sobą rozmawiać. Po dwóch tygodniach, o chlebie...
Dla Kazimierza Kulasa "jego Kresy" to Dźwinogród nad Strypą, w powiecie Buczacz, na pięknej Wyżynie Podolskiej.
- Większość Polaków mieszkających w naszej wsi wyjechała zaraz po wojnie. Oni wszyscy koniecznie chcieli do Polski. Inni, jak mój ojciec, byli przekonani, że Polska jest przecież u nas, w Połupanówce, a to przesuwanie granic to rzecz jak...
- Mówią, że nie ma piekła. A ja je widziałem. W nocy z 25 na 26 maja 1944 - opowiada Mieczysław Kaśków z Jasienia.
Kresowe miasteczko, Syberia, Azja i Afryka... Leszek Jankowski przez całe życie mówił, że wyjechał z raju. Jego rajem były Kopyczyńce, gdzie wszystko się zaczęło. Kres nastąpił gdzieś na afrykańskiej sawannie.
Tadeusz Spirydowicz z Sulęcina wspomina Dzisnę, najdalej na północny wschód wysunięte miasteczko II Rzeczpospolitej. Dzieje tej okolicy mogą stanowić materiał nie jednej, a kilku książek. Chociażby ze względu na Mickiewicza i Apollinaira.
- Niemiec uderzył mamę w twarz, a gdy upadła, zaczął kopać. Ja się przestraszyłem i wybiegłem z domu. Jak wróciłem, mama leżała we krwi i prosiła o wodę - Marian Kubiszyn z Mirostowic Dolnych płacze, choć od tamtych chwil minęło 70 lat.
Jako zawodowy wojskowy zielonogórzanin Fryderyk Cielecki mieszkał w wielu polskich miastach, ale pytany odpowiada, że jest z Tarnopola. A precyzyjniej z Białej pod Tarnopolem.
Duży dom, ogromne gospodarstwo, stada zwierząt, przepiękne sady... - w cudnej okolicy dzieciństwo spędzał Mieczysław Cichewicz. Dziś mieszka w Zielonej Górze, ale chętnie wraca pamięcią do Łopatyna.
Kierownik spuścił głowę: "Marian, to już koniec" - Marian Gładysz wspomina ostatnie dni w obozie pracy w "Mitteldeutsche Motorenwerke" w Taucha bei Leipzig, gdzie trafił jako 16-latek ze Starego Skałatu na Kresach.
- Zostawiliśmy wszystko, proszę pana. Jechał z nami tylko pies Mucek. O, taki bysior kudłaty. Mój rówieśnik... - tak nastoletni Mieczysław Cichewicz wraz z rodziną opuszczał ukochane Kresy.
Dla Marii Kramarczuk z Zielonej Góry, podobnie jak dla większości Kresowian, wrzesień 1939 był początkiem koszmaru. Już latem uczono kobiety, jak chronić domostwa przed skutkami nalotów. I gazem bojowym.
W Białkowie wszyscy wiedzą co to jest czuczeło, że w chłodne dni przydaje się hruba, a zanim młodzi powiedzą sobie "tak" są zapoiny, jest drużko, dohowor i wenok. Tak jak i nikt nie dziwi się, że miejscowa drużyna piłkarska nosi miano... Polesie.
Profesor Wiesław Hładkiewicz do pamiętnika dziadka sięga często. Nie tylko, aby poczuć klimat Nowosiółki Koropieckiej na Podolu. Zwykle by lepiej zrozumieć napisane przez dziadka zdanie: Czas szybko przesuwa wskazówki zegara...
- Oj, jako dziecko podziwiałem w Tarnopolu pomnik Józefa Piłsudskiego na koniu. Dziś pomnika marszałka już nie ma, tylko Tarasa Szewczenki - opowiada Marian Figiel z Zielonej Góry, który pochodzi z Czernielowa Ruskiego.
Był 10 lutego 1940 roku. Pociąg szarpnął i zaskrzypiały oblodzone koła wagonów. Z oddalających się wagonów dochodziły słowa pieśni: "Serdeczna Matko, Opiekunko ludzi...". Pieśń cichła w miarę, jak pociąg ginął w dali.
Przez całe dzieciństwo Kazimierz Grzesiowski marzył, aby zostać ułanem. Ale jakże mogło być inaczej skoro urodził się i spędził pierwsze kilkanaście lat życia w Jazłowcu. Tak, tak to od tego miasteczka wziął nazwę słynny 14. pułk ułanów.
Mama dostała pozwolenie, żeby zbudować sobie szopkę - z krowiego kału, trzciny i torfu. Tam żeśmy zamieszkali - Marian Szymczak z Zielonej Góry wspomina sześcioletnie zesłanie na Syberię.
- Gniezna zmieniła trochę swoje koryto, nad rzeką nie ma już żadnych zarośli wikliny i wierzb, bo krowy kołchozne wszystko zjadły... - wspomina z sentymentem Marian Figiel z Zielonej Góry.
- Jestem z ostatniego pokolenia urodzonego na Kresach i tak naprawdę to moje Horodyszcze znam z kilku wyjazdów - mówi Walenty Kulik ze Skwierzyny. - Jednak zawsze przyjeżdżam tam, jak do siebie, a każdy pobyt zdaje się zbyt krótki.
- Gdy już zabierali ojca, zapytał, czy może mnie pocałować, pożegnać się. Pozwolili. Zamknąłem oczy, udawałem, że śpię - tego obrazu nigdy nie zapomni Tadeusz Marcinkowski z Zielonej Góry, syn wielkiego patrioty z Łucka.
- A dlaczego nie napiszecie o powstaniu czortkowskim - zapytała nas Krystyna Mięciel z Zielonej Góry. Sama z tego podolskiego miasta pamięta tylko pojedyncze obrazy. W końcu Kresy opuściła jako sześciolatka.
Co drugą noc, na zmianę z moim ojcem, brałem karabin na plecy i chodziłem na placówkę. Razem z innymi Polakami trzymaliśmy wartę, chroniąc się w ten sposób przed napadem band ukraińskich - wspomina Apolinary Kuliczkowski, Kresowiak z Jazłowca,...
Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.
Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.
© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.