- Musiałam konie zaprzęgać i do młyna jechać. Miałam 12 lat... Wyobraź pan sobie, kto dzisiaj odprawiłby tak dziecko. Nieraz jechałam i płakałam - opowiada Janina Majewska z Guzowa, która pochodzi ze Świdnicy na Wileńszczyźnie.
Naraz z dwóch stron padły strzały z potężnych dział. Z jednej ogień artyleryjski, z drugiej z nieznanych nam wtedy katiusz. Istne piekło - Teresa Gładysz z Zielonej Góry wspomina lato 1944, gdy z rodziną uciekała z Nieświeża i wracała.
Szczęśliwie dotarłyśmy do domu. Przydźwigałyśmy 27 koców. Do dziś nie mogę pojąć, jak dwie 11-letnie dziewczynki uniosły taki ciężar - pisze Teresa Gładysz z Zielonej Góry, która w czasie niemieckiej okupacji mieszkała w Nieświeżu.
– Kultywujemy tradycje naszych ojców. Mówimy o rzeczach, których często nie uczą w szkole – podkreśla Zygmunt Muszyński, prezes kożuchowskiego koła Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich.
Pielęgnowali polskość, w godzinach próby okazywali się najwierniejszymi i gotowymi do poświęceń patriotami. Tymczasem niektórym Bukowińczykom nawet dziś odmawia się uprawnień kombatanckich. Sądy argumentują swoje decyzje tym, że starający się nie...
Miasteczko to leżało na niewielkim wzniesieniu. Poniżej, wijąc się, płynęła Strypa, lewy dopływ Dniestru. Rzeka ta mieni się tęsknotą w nostalgicznych opowiadaniach byłych mieszkańców - Rozalian Świerzko z Oławy pisze o Wiśniowczyku.
Mama zdjęła ze ściany obraz Matki Bożej Kochawińskiej i położyła na sanie, ale czerwonoarmista zabrał go, mówiąc: "Tam wam boga dadut" - wspomina Kresowianka Władysława Rybaczkowska, która dziś mieszka w Żarach.
- A wiesz pan, dlaczego Rydoduby? Bo tam rzadko rosły dęby, stąd rydo i duby - wyjaśnia Zenon Borowski z Zielonej Góry i opowiada o swojej rodzinnej miejscowości, która leży nieopodal Czortkowa.
- Tato, twój syn stoi przed tobą! - Janowi Dziewie ze Świebodzina na wspomnienie pierwszego po wojnie spotkania z ojcem słowa więzną w gardle. Nasz bohater pochodzi z Wołosowa, z osiedla Żebracz. Szuka rodaków, którzy też tam mieszkali. Ma...
- Po kościele spacerowało się wzdłuż drogi, która ciągnęła się równolegle do rzeki, to był dla nas taki bulwar - Katarzyna Bandziak z Bogaczowa opowiada jak to było w jej rodzinnym Koropcu. - Tam chłopcy, dziewczęta się oglądali. Trzeba było...
Pani Aurelia z Zielonej Góry swój kresowy raj przede wszystkim słyszy. Skoro świt to "Ranne wstają zorze", a wieczorem w uszach jej grają "Wszystkie nasze dzienne sprawy".
- W niedziele stacjonujące w Łucku polskie wojsko maszerowało do kościoła. W czasie mszy, gdy zaintonowali "Boże, coś Polskę" i "My chcemy Boga", śpiew żołnierzy mieszał się z płaczem wiernych. Słychać było jeden szloch - wspomina Mieczysław...
- Wszyscy wokół płakali - wspomina Halina Paszyńska z Nietkowic. - Wówczas wyjęłam grzebień i bibułkę do papierosów i zagrałam nasz hymn. Kilkuletnia dziewczynka...
Dzięki pielgrzymkom na Kresy udało się im odtworzyć ostatnie chwile życia najbliższych. I złożyć im hołd. Bo kresowe losy pełne są tragedii. I śmierci.
Nagle Władek wali w okno: "Wstawajcie, idą!". Wyskoczyliśmy, ojciec pierwszy, ja za nim. W dolnej części wsi już się paliło, ściana ognia - Jan Zacharuk z Dzierżowa pod Gorzowem wspomina wiosnę 1944 na Kresach.
W kołchozie potrzebują pastucha owiec. Poszliśmy do wioski. Przydzielili mi kwaterę, mam dostać litr mleka, pół kilograma chleba i dwa kilogramy kartofli dziennie - wylicza Tadeusz Rzeszutek. Na Syberii brał każdą robotę.
Kilka zapisanych kartek do redakcji przyniosła Barbara Chmiel. Spisała na nich opowieść swojej mamy, Ireny Bylińskiej, z domu Brzozowskiej.
- Ten Janów dla odróżnienia od kilku innych miejscowości o tej nazwie określano jako „trembowlański”. Wyglądał jak marzenie malarza - pejzażysty. Lasy, krystalicznie czysta rzeka i wzgórza wokół. Ładnie, aż kiczowato. Dla Stefanii i Władysława...
Jak w swoim wierszu pisze Wanda Kopaniecka z Grabowca ma w życiu dwie wielkie miłości. Pierwsza to jej ukochane dzieci. Druga to kresowy Tarnopol, miasto jej dzieciństwa i młodości.
W dużej izbie był piec, na którym też się spało. A na kominie suszyły się w płóciennych workach orzechy, jabłka, gruszki... - wspomina Danuta Ducka z Nowej Soli. Na Ziemie Odzyskane przyjechała w Wigilię.
Znajomy Żyd Zouman powiedział do ojca: "Wam teraz tylko się bawić". Czy już wiedział, że szykuje się Sybir? - zastanawia się Tadeusz Rzeszutek, który pochodzi z Kamionki, a dziś mieszka w Sulęcinie.
Czy tęsknię za Kresami? Wiem na pewno, że mój ojciec bardzo tęsknił i ciągle miał nadzieję, że kiedyś tam wróci - pisze Stefania Wybieralska z Zielonej Góry.
Dla zielonogórzanina Bolesława Szpryngiela Wołyń to raj. Jego eden dokładniej nazywał się Rudnia. Pod koniec lat 40. doszczętnie ją spalono, a ziemię podzielono między ukraińskie wsie Sitnicę, Buhaje, Starosiele. Nazwę Rudnia wykreślono z map i...
Gdy sąsiedzi innego wyznania mieli święta, pozostali nie wykonywali żadnych prac na zewnątrz, aby nie burzyć im świątecznego nastroju - wspomina Józefa Kieczura z Siedliska pod Nową Solą.
Załadowano nas, dzieci do wagonów towarowych. Podróż trwała dwa tygodnie. Starsze dzieci opiekowały się młodszymi, pouczano nas, że jak przyjdą do wagonów Niemcy, to nie mamy się odzywać i nie mamy ze sobą rozmawiać. Po dwóch tygodniach, o chlebie...
Dla Kazimierza Kulasa "jego Kresy" to Dźwinogród nad Strypą, w powiecie Buczacz, na pięknej Wyżynie Podolskiej.
- Większość Polaków mieszkających w naszej wsi wyjechała zaraz po wojnie. Oni wszyscy koniecznie chcieli do Polski. Inni, jak mój ojciec, byli przekonani, że Polska jest przecież u nas, w Połupanówce, a to przesuwanie granic to rzecz jak...
- Mówią, że nie ma piekła. A ja je widziałem. W nocy z 25 na 26 maja 1944 - opowiada Mieczysław Kaśków z Jasienia.
Kresowe miasteczko, Syberia, Azja i Afryka... Leszek Jankowski przez całe życie mówił, że wyjechał z raju. Jego rajem były Kopyczyńce, gdzie wszystko się zaczęło. Kres nastąpił gdzieś na afrykańskiej sawannie.
Tadeusz Spirydowicz z Sulęcina wspomina Dzisnę, najdalej na północny wschód wysunięte miasteczko II Rzeczpospolitej. Dzieje tej okolicy mogą stanowić materiał nie jednej, a kilku książek. Chociażby ze względu na Mickiewicza i Apollinaira.
- Niemiec uderzył mamę w twarz, a gdy upadła, zaczął kopać. Ja się przestraszyłem i wybiegłem z domu. Jak wróciłem, mama leżała we krwi i prosiła o wodę - Marian Kubiszyn z Mirostowic Dolnych płacze, choć od tamtych chwil minęło 70 lat.
Jako zawodowy wojskowy zielonogórzanin Fryderyk Cielecki mieszkał w wielu polskich miastach, ale pytany odpowiada, że jest z Tarnopola. A precyzyjniej z Białej pod Tarnopolem.
Duży dom, ogromne gospodarstwo, stada zwierząt, przepiękne sady... - w cudnej okolicy dzieciństwo spędzał Mieczysław Cichewicz. Dziś mieszka w Zielonej Górze, ale chętnie wraca pamięcią do Łopatyna.
Kierownik spuścił głowę: "Marian, to już koniec" - Marian Gładysz wspomina ostatnie dni w obozie pracy w "Mitteldeutsche Motorenwerke" w Taucha bei Leipzig, gdzie trafił jako 16-latek ze Starego Skałatu na Kresach.
- Zostawiliśmy wszystko, proszę pana. Jechał z nami tylko pies Mucek. O, taki bysior kudłaty. Mój rówieśnik... - tak nastoletni Mieczysław Cichewicz wraz z rodziną opuszczał ukochane Kresy.
Dla Marii Kramarczuk z Zielonej Góry, podobnie jak dla większości Kresowian, wrzesień 1939 był początkiem koszmaru. Już latem uczono kobiety, jak chronić domostwa przed skutkami nalotów. I gazem bojowym.
Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.
Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.
© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.