Nasze miasta czeka powolny upadek?
Wśród miast najbardziej zagrożonych marginalizacją są Nysa i Prudnik. Ale problemy mogą mieć również inne opolskie miasta.
Nysa i Prudnik znalazły się w grupie 23 polskich miast średniej wielkości, najbardziej zagrożonych kryzysem, silnie tracących swoje funkcje i będących w skrajnie trudnej sytuacji społeczno-gospodarczej.
Do takiego wniosku doszedł dr hab. Przemysław Śleszyński z Polskiej Akademii Nauk, który na potrzeby Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wicepremiera Morawickiego przeanalizował sytuację 913 polskich miast.
Naukowiec analizował obecne i przyszłe zmiany demograficzne w Polsce, przede wszystkim spadek liczby ludności, migrację i coraz mniejszą dzietność. Wziął pod uwagę zmiany bezrobocia, spadek dochodów własnych gmin i zmiany w liczbie udzielonych noclegów na terenie miasta, co świadczy o jego atrakcyjności. Sprawdzono także spadek liczby podmiotów gospodarczych, w tym zjawisko przenoszenia się siedzib dużych firm do innych ośrodków. Analizie podano 10 lat po wejściu Polski do Unii Europejskiej (2004 - 2014).
W efekcie do rankingu miejsc potrzebujących najsilniejszego wsparcia trafiły miasta szczególnie problematyczne, tracące swoje funkcje, w których w wyjątkowym stopniu gromadzą się negatywne cechy struktury społecznej i gospodarczej.
Problemy, choć w nieco mniejszej skali, mają i inne miasta Opolszczyzny. W Opolu naukowcy punktują spadek liczby dużych firm. Prognozują też spadek liczby ludności, dużo większy niż zapowiadają szacunki Głównego Urzędu Statystycznego, bo uwzględniający także skalę emigracji. Do 2030 roku liczba mieszkańców Opola ma się zmniejszyć o 20 procent (do 95 tysięcy ze 119 tysięcy w 2016 r.), a do 2050 roku aż o prawie 40 procent (do 73 tys. ludzi).
Natomiast Brzeg, Kluczbork, Krapkowice oraz Kędzierzyn-Koźle znalazły się w grupie miast obniżającego się potencjału, a Strzelce Opolskie i Namysłów w grupie miast zagrożonych.
- Niestety, ta sytuacja świadczy o kiepskiej jakości tego, co tworzono w Nysie przez ostatnie 25 lat - komentuje burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz. - Na szczęście pojawiają się mechanizmy wyjścia z tej kryzysowej sytuacji.
Jednym z nich jest jedyny w skali kraju samorządowy bon wychowawczy, wypłacany przez gminę Nysa na drugie i kolejne małe dziecko w pracującym małżeństwie. Jak mówi burmistrz Kolbiarz, w ubiegłym roku w Nysie zanotowano 15-procentowy wzrost liczby urodzonych dzieci.