Widzę Łódź: Smutni ludzie w tramwajach. Komentarz Dziennika Łódzkiego
"Widzę Łódź" komentuje redaktor Dariusz Pawłowski
Do Łodzi jedzie 12 nowych tramwajów i aż 70 autobusów - nie od razu, lecz w ciągu kilku lat, w dodatku te drugie mają być na razie przede wszystkim ratunkiem w okresie remontów, kiedy to na niektórych ulicach tramwaje przestaną jeździć, ale fatalnej komunikacji miejskiej w Łodzi każde wsparcie się przyda.
Od razu jednak trzeba to sobie szczerze powiedzieć: wiele w udręce pasażera MPK to nie zmieni. Jakość taboru i liczba pojazdów, które mogą wyjechać na miasto, są rzecz jasna bardzo istotne, ale w Łodzi kłopot tkwi w systemie, wadliwej konstrukcji siatki połączeń, przebudowach ulic i tras de facto spowalniających podróż (najlepszymi przykładami są Przesiadkowo, galimatias przy dworcu Kaliskim, dokładanie skrzyżowań z sygnalizatorami świetlnymi, itd.) oraz pojawiających się co pewien czas pragnieniach poprawiania tego, co leży na plecach, które okazują się dobijaniem pacjenta. Może dlatego, że za leczenie biorą się prawdopodobnie ci, którzy nie korzystają regularnie z oferty MPK.
Pomysł na zmuszenie pasażera do licznych przesiadek, gdy się chce dostać z jednej części miasta do drugiej okazał się katastrofą i już wymaga korekt (mam nadzieję, że pod szyldem wprowadzania co kilka miesięcy korekt dla dobra pasażerów projekt całkowicie polegnie). Dopóki tramwaje będą stały na każdych światłach, jeździły tak rzadko i nieregularnie, systemu przesiadek nie da się skoordynować, a przejazd, który autem zajmuje np. 20 minut, pojazdem MPK będzie trwał 40. Transport zrównoważony po łódzku sprawia wrażenie tworzonego przez niezrównoważonych dla osób, które muszą ćwiczyć zachowanie równowagi emocjonalnej. Legendarny okrzyk Bohdana Smolenia po zatrzymaniu tramwaju z kumplem z partyzantki: „ludzie, coście tacy smutni” nabiera w Łodzi bardzo dosłownego wymiaru. I pociechy nie widać.