Widzę Łódź: Piłka nożna na wyobraźnię [FELIETON DARIUSZA PAWŁOWSKIEGO]
A teraz proszę zamknąć oczy. Zanim zapadniecie w sen i przyśni się wam, bo cóż by innego w tym czasie, piłka (warto zwrócić uwagę, iż w różnych sennikach piłka oznacza zmienne szczęście, igranie z losem, ostrzeżenie, by nie wierzyć zbyt mocno w przeznaczenie), uruchomcie wyobraźnię.
Imaginujcie sobie, że Łódź nie jest miastem absurdów, pozostając przy tym Łodzią, a nie miastem z innej części Europy (dzięki temu mogłaby konstruować swoją jakość i tożsamość na tym, czym jest i może być, a nie fałszować rzeczywistość deklaracjami lub z pasją kupować to, co i tak nie ma zamiaru podzielać jej codzienności).
Że nie obiecuje się w nim jako kontynuacji sukcesów naprawiania błędów i wracania do spraw, które można było zrealizować na początku, wydając na to znacznie mniej publicznych pieniędzy. Że wygodne i czyste autobusy i tramwaje jeżdżą bezpiecznie, punktualnie, na tyle sprawnie i szybko, by nie trwało to kilka razy dłużej niż samochodem.
Że politycy na jakiś czas zapominają o aktywności w mediach społecznościowych, nie obnoszą się z banerami ze sprytnie opracowywanymi danymi oraz wyzwalają się z promocyjnych pragnień i zabaw, na rzecz zmierzenia się z prawdziwymi bolączkami miasta. Że stabilizacja tych, którzy niczego poza nią nie widzą, nie będzie już okazją do odwracania się od całych kwartałów miasta tonących w stagnacji, beznadziei i często ubóstwie.
Że upowszechniać się będzie również jeszcze inny sposób spędzania wolnego czasu niż zamienianie radości piłki w procentowe opiłki. Że kulturę w spokoju i z wyraźnie nakreśloną perspektywą mogą robić artyści, a nie urzędnicy czy działacze.
Taka impreza, jak mistrzostwa świata w piłce nożnej ma tę zaletę (także dla tych, którzy nie odróżniają futbolisty od futerału), że na miesiąc kibice i sportowe emocje są w stanie skutecznie „zakrzyczeć” polityków, nawet kiedy ci wciągają na siebie szaliki i próbują się pod sportowców „podwiesić”. W dodatku, co w tym kontekście ciekawe i znaczące, odbywają się co cztery lata. Jak wybory.