Stada dzikich zwierząt biegają coraz bliżej centrum miast. Bać się ich, czy się do nich przyzwyczaić?
Piąta rano. Przystanek autobusowy przy trasie wylotowej z Łodzi do Aleksandrowa. Przede mną mkną samochody, a poboczem... locha dzika z kilkunastoma młodymi (w takiej „obstawie” jest ponoć najgroźniejsza).
Na szczęście pomknęły grzecznie w kierunku centrum. Kilka dni temu widziałem z kolei w tym samym miejscu jak sarny przebiegały przez ruchliwą jezdnię i nie bały się ani ludzi, ani pędzących aut. Dziki świat przyrody coraz częściej wkracza do miast, nawet tych największych. Dlaczego? Bo my bez skrupułów zabieramy zwierzętom ich tereny, a te z kolei bez pardonu korzystają z ochłapów, które wyrzucamy do śmietników. Przy okazji stajemy się dla siebie wręcz śmiertelnym zagrożeniem, gdy na przykład dzik wyskoczy na ulicę tuż pod auto. W przyrodzie ponoć musi być równowaga, ale ta może być tragiczna w skutkach...