Kultura wygra ten mecz
Do ciekawego „zderzenia” dojdzie w najbliższy weekend. W mieście, w którym znacznie wyżej ceni się sport niż kulturę (choć mam wrażenie, iż ów dysonans w zainteresowaniach powszechniejszy jest wśród ludzi z tzw. świecznika niż u „zwyczajnych” mieszkańców), na scenie Teatru Wielkiego wystąpi wielka operowa gwiazda, urodzona w Rumunii Angela Gheorghiu, zaś mimo posiadania aż pięciu trybun piłkarskich, reprezentacja piłki nożnej rozegra mecz z drużyną Rumunii w stolicy.
Pewnie, że Warszawie łatwiej, bo ma trybuny narodowe, ale to i też wygląda rozsądniej: główny krajowy kompleks ma ich cztery, za to solidne. W Łodzi też była ku rozsądkowi okazja - wystarczyło budować raz, a dobrze, nie unosząc się osobistymi sportowymi pasjami i nie ulegając terrorowi zaangażowanych w dzielenie miasta (widząc w nich wyborców) - bo skoro ów rozłam pielęgnują, nawet w garniturach, to o jakim rozwoju miejsca do życia mowa? W efekcie, gdy któryś z naszych klubów doczłapie się do ekstraklasy - lub raczej wykupi sobie do niej bilet, bo przecież takie są reguły gry w tym „sporcie”, okaże się pewnie, że nawet uzupełnione o trybuny obecne stadiony będą za małe. Póki co, jeśli liderowi ligi, w której gramy, się w ostatniej chwili nie odwidzi, to z Łodzi zadrwi Drwęca, bo mentalność w tej dyscyplinie sportu, jej wykonawców i miłośników mamy taką, iż zamiast pomóc sąsiadowi, a co za tym idzie całej łódzkiej piłce, lepiej jest się nie przyłożyć - jak to: im ma być lepiej? Jesienią zaś będziemy twierdzić, że derby w wydaniu obecnych łódzkich drużyn i ich tzw. kibiców to wydarzenie i promocja miasta. Wierzę, że w sobotę polscy piłkarze wygrają mecz, a Angela Gheorghiu oczaruje nas swoim talentem. Może po tym scenicznym zwycięstwie i klęsce łódzkiego futbolu, damy - chociaż na parę sezonów - więcej szans i możliwości łódzkiej kulturze?