Erwin Sówka skończył 80 lat. Oto, co warto wiedzieć o artyście z Katowic [AKTYWNY OBRAZ]
B - jak baby, najlepiej G - jak gołe, i na tle N, czyli Nikisza... Do tego dodajmy mistykę, kosmos, świętą Barbarę, Kamasutrę, kopalnię i familoki z czerwonej cegły. I mamy alfabet Erwina Sówki.
Gdy maluje Nikisz, poprawia Zillmannów i marzy o Katowicach porośniętych bluszczem - Erwin Sówka, emerytowany górnik i malarz intuicyjny, jedyny żyjący przedstawiciel Grupy Janowskiej, którego obrazy pokazywane były w galeriach na całym świecie. Można o nim pisać elaboraty, ale to ani czas, ani miejsce. W skrócie więc: Erwin Sówka to Artysta (duża litera nie jest przypadkowa) i człowiek, którego chce się znać. Dodajmy, że jubilat, bo wczoraj w Muzeum Historii Katowic hucznie świętował 80. urodziny. Z tej okazji 100 lat, Panie Erwinie (wiem, że czyta Pan „Dziennik Zachodni” w każdy piątek)! Co trzeba wiedzieć o malarzu z Katowic?
Angelus - pełnometrażowy film Lecha Majewskiego o Grupie Janowskiej i malarzach z nią związanych, w tym oczywiście o Erwinie Sówce. Pozycja obowiązkowa, żeby zrozumieć, czym jest grupa, kim byli jej członkowie i jak to się stało, że malarstwo urosło w potęgę na grubie.
B jak baby... Tak właśnie Erwin Sówka mówi o malowanych przez siebie kobietach. Mówi „baby” i - drogie Panie - nie miejcie mu za złe, bo to w ustach pana Erwina ani rubaszne, ani pogardliwe, a z wielkim szacunkiem wypowiadane słowo (zresztą „baba” w gwarze to po prostu kobieta albo żona). Pan Erwin kobiety szanuje, zresztą to je maluje najczęściej. W jednym z wywiadów mówił mi tak: - Malując kobietę, bierze się na siebie wielką odpowiedzialność. Kobiety trzeba mieć we krwi. A do tego trzeba je tak namalować, żeby mnie po głowie nie wystrzelały, jak brzydkie wyjdą - żartował. I dalej w podobnym tonie: „Mogę malować gołe baby i gołe święte baby. I nigdy nic zdrożnego w tym nie było, bo moje kobiety mają w sobie sacrum, coś świętego”, albo „Malowanie bab daje radość życia, mogę sobie wymyślić, jaką chcę i na nią patrzeć”. Bardziej poważnie dodaje zawsze, że kobiety to dla niego piękno pochodzące od Boga. Piękno o rubensowskich kształtach, bo na płótnach Sówki kobiet o kształtach modelek nie odnajdziemy, dla pana Erwina to - jak powiedział w jednym z wywiadów - „chude patyki”, on zaś maluje obfite uda i biusty.
David Lynch, amerykański reżyser kultowych filmów jak „Diuna”, „Dzikość serca”, „Blue Velvet” czy serialu „Miasteczko Twin Peaks”, był w 2009 r. z wizytą w Katowicach na festiwalu Ars Cameralis, w trakcie którego otwierał wystawę swoich zdjęć. Z Erwinem Sówką spotkał się w Rondzie Sztuki. Panowie wypili razem kilka lampek wina i rozmawiali o magicznym Śląsku. Sówka miał powiedzieć Lynchowi, że słyszał, iż reżyser jest wielkim artystą. Lynch nie pozostał dłużny: „Słyszałem, że ty nim jesteś” - powiedział.
Górnik. Erwin Sówka to emerytowany górnik z kopalni Wieczorek. Jak koledzy górnicy reagowali na jego malarstwo? „Śmiali się. Zwłaszcza z moich kobiet, chopy godali, że ino o gołych dupach myśle” - opowiadał.
Irmgarda, małżonka pana Erwina. Dobry duch, dzięki któremu - takie można odnieść wrażenie - artysta może spokojnie oddać się pasji. Cicha, spokojna, opanowana. Co ciekawe, pan Erwin nigdy nie malował żony, za to na wielu obrazach możemy odnaleźć jej dłonie, które uznał za modelowe. Irmgardę Erwin po raz pierwszy zobaczył na łące, gdzieś między Nikiszem a Janowem. Była, jak wiele lat później opowiadał, z koleżankami, ale Erwinowi spodobała się najbardziej. Poznali się, gdy młody Erwin Sówka odwiedził brata w Janowie. Okazało się, że Irmgarda mieszkała w tej samej kamienicy. Miała wtedy 15 lat, on 21, ale za zgodą rodziców mogli się spotykać, choć tylko w domu. Ślub wzięli, gdy Irmgarda skończyła 18 lat.
Lauba, czyli domek na działce albo w ogródku. „Moja lauba” to też tytuł jednego z obrazów Sówki, na którym malarz namalował swoją działkę w Janowie (obraz jest w posiadaniu Muzeum Śląskiego). Znajduje się tuż przy potoku Bolina, niedaleko familoka, w którym małżonkowie mieszkali przed 30 laty, zanim na dobre przeprowadzili się do Zawodzia. Ogródek mają od 1995 roku. - Na początku to tu na piechotę przychodziliśmy, ale później się wzbogaciliśmy i kupiliśmy rowery - opowiadał, gdy kilka lat temu odwiedziliśmy go na działce. Laubę, którą można oglądać na obrazach, pan Erwin wybudował z synem. Kwiatów w ogrodzie brak, bo podobno ziemia skażona przez kopalnię. Z pana Erwina działkowiec, jak przyznawał, żaden, za to gospodarz przedni. Gdy w ogródku odbywają się rodzinne imprezy, przy grillu rządzi malarz, serwuje kiełbasę, skrzydełka, karkówkę, ewentualnie pstrąga. Co ciekawe, na działce pan Erwin nie maluje. - Mam tu jedne sztalugi, sam zrobiłem, ale przez te całe lata tylko jeden obraz tu namalowałem. Wszystko, rysunki, pomoce, mam w domu pod ręką - przyznał.
Nikiszowiec to dzielnica, w której Erwin Sówka dorastał, pracował i tu założył rodzinę. To także miejsce, które na jego obrazach pojawia się najczęściej. Tłumaczył to kiedyś tak: - Nikisz buduję na obrazach taki, jaki chcę, czasem od nowa, czasem poprawiam Zillmannów - mówił ze śmiechem. - Przeinaczam go tak, żeby pasował do moich kobiet. Bo kobiety i kobiece ciało pasują do tej architektury, dobrze się z nią komponują. W samym Nikiszu jest coś kobiecego, opiekuńczego. Choć sam jako taki mi się nie podoba, ulice jednakowe i ludzie się pozmieniali - mówił.
Ociepka Teofil, mistyk, okultysta, którego Erwin Sówka spotkał w kopalnianym domu kultury i pokazał mu swoje rysunki. Powszechna opinia głosi, że to Ociepka zaprosił Erwina do grupy artystów działających przy kopalni, która później zostanie nazwana Grupą Janowską. Sam malarz opowiadał, że Ociepkę odwiedził tylko raz w jego mieszkaniu. Sówka mówił też, że wbrew temu, co mówią, związek Ociepki z Grupą Janowską był raczej luźny, bo Ociepka był typem outsidera.
Pilar, a dokładnie zespół Pilar. Spytacie, co ma wspólnego z Erwinem Sówką? Malarz wystąpił w teledysku do utworu „Świt”, właśnie tego zespołu. Wideo kręcono między innymi w mieszkaniu Sówki na Zawodziu.
Szkoła. Malarska? Zapomnijcie. Sówka jest samoukiem, rysował od dziecka. Kiedy dokładnie zaczął? Nie pamięta. Szkołę zaczynał w Giszowcu (niemiecką), a polską w Nikiszowcu. Naukę porzucił, gdy miał 15 lat. Zaczął pracować, na początek przy brukowaniu drogi do Giszowca, potem w elektrowni Jerzy przy kopalni Wieczorek.
Święta Barbara - opiekunka górników i ich rodzin, na płótnach pana Erwina zazwyczaj naga, czasem osadzona na tle Nikisza, innym razem na końcu kopalnianego chodnika. Ale na jego obrazach odnajdziemy też boginie starożytnego Wschodu, jak również śląskie żony i matki. Wszystkie wyobrażają boską siłę. W jednym z wywiadów pan Erwin mówi: „Lubię świętą Barbarę, ale jako zwykłą kobietę, nawet gołą, ale wiem, że mi wybaczy”.
Wieczorek - kopalnia w Nikiszowcu, w której pracował Erwin Sówka. Na początku jako dekorator w zakładowym domu kultury. Lepiej jednak mógł zarobić jako górnik dołowy, poprosił więc o nowy przydział. Pracował przy obsłudze wozów z urobkiem. To właśnie na kopalni pan Erwin stracił palec u lewej dłoni. Po wypadku usłyszał od majstra na kopalni: „Górnik to jest twarda gadzina. Nic ci nie będzie”. - Nic, ino palca nie mam, tyle mi święta Barbara zabrała - opowiadał.
Zawodzie - dzielnica Katowic, w której Erwin Sówka mieszka z żoną. Skromnie. Na ostatnim piętrze bloku z wielkiej płyty. I jak twierdzi, lubi to miejsce, a na przeprowadzkę się nie zanosi. Tu ma także swoją niewielką pracownię, urządzoną w jednym z pokoi. Sztalugi stoją przy oknie, obok nieduża kanapa. Do pokoju wchodzi się przez salon, a z salonu wychodzi się na balkon. Przy okazji jednej z wizyt pan Erwin pokazał mi to miejsce i widok za oknem. - Jest najpiękniejsze - mówił. - Mamy stąd połączenia na cały świat - żartował. Za oknem widok znajomy: te same bloki, wieżowce i domy, co na płótnach pana Erwina. Bo Zawodzie, tak jak i Nikiszowiec, pan Erwin maluje niezwykle często, oczywiście w towarzystwie... gołych bab.