Przeczytałam ostatnio w internecie: „Przyszła wiosna. Ziemniaki znów są młode. A ty nie.” Uśmiałam się i pomyślałam, że dobrze, bo im jestem starsza, tym bardziej doceniam sezonowość w kuchni i ogrodzie.
A panujący o tej porze roku na bazarach kult młodości to moim zdaniem jedyny przypadek, gdy wielbienie nowego i niepomarszczonego jest absolutnie w zgodzie z prawami natury.
Wizyta na bazarze w maju i czerwcu to zresztą mój ulubiony sposób na sobotnie przedpołudnie. Chodzę tam nie tylko po to, by kupować owoce, warzywa, kwiaty i nabiał, ale by się napatrzeć i zaktualizować listę produktów, które warto włączyć do jadłospisu. Idę na targ jak do galerii sztuki, oglądam, uczę się i poznaję. Zdarza mi się stać i kontemplować stos ślicznych jak z obrazka kiści botwinek, ignorując uprzejme „Co dla pani?”. Albo wzdycham na widok skrzynek pełnych pomidorów i podziwiam ich monochromatyczną tęczę, od winnego bordo, przez odcienie strażackiej czerwieni, aż po słonecznikowy żółty. Rozczulam się nad najmniejszymi stoiskami, takimi gdzie starsza pani sprzedaje tylko kilkanaście opakowań jajek i szczaw z łąki koło domu. A wielkie jak malowidła Matejki stragany z nowymi ziemiankami w pięciu odmianach i górami ogórków gruntowych napawają mnie dumą za dokonania rodzimych rolników.
Polskie bazary z roku na rok są lepsze, przyznaję to z przyjemnością. Te krakowskie nie są może najtańsze, ale rekompensują to niespotykaną poza miastem różnorodnością. Są jak królewna wystrojona w zbyt drogie falbany, a królewnom się wybacza wszystko. Na Kleparzach, Placu Imbramowskim czy Bieńczyckim - cuda wianki, drodzy państwo. Wszystkiego już pełno, a w maju w końcu możemy mieć pewność, że truskawki są z Polski, a rzodkiewka nie spod folii.
Z takiej wycieczki wracam zawsze obładowana za bardzo. Bo przecież jeszcze rabarbar i szparagi - póki są, kupować trzeba, a i młoda kapusta wiecznie młoda nie będzie, więc poproszę dwie. I prawie zawsze po powrocie robię mój ulubiony letni obiad.
Obiad prosto z bazaru to dla mnie młode ziemniaki (wyszorowane i ugotowane w mundurkach), podane z masłem i świeżym koperkiem oraz jajkami sadzonymi i zimnym kefirem. Zielonym dodatkiem może być świeży szpinak uduszony przez kilka minut na oliwie z ząbkiem czosnku lub ugotowane al dente szparagi. Na deser - miseczka truskawek i kompot z rabarbaru. W maju nie wolno stać godzinami przy garach, smażyć, ugniatać ani za wiele kombinować. Gdy młode warzywa takie piękne i jędrne, jedzmy prosto. Prosto z bazaru!