Życie ze smakiem. Kości zostały rzucone, czyli pochwała lokalności
Drodzy Czytelnicy, na początek słowo wyjaśnienia mojej obecności w tej rubryce. Nasza kulinarna felietonistka Karolina Dudek na kilka miesięcy znika z naszych łamów, by zająć się zdrowiem i rodziną. Życząc jej szybkiego powrotu, pozwolę sobie zapełnić tę przestrzeń kulinarnymi nowinkami i poradami z krakowskim akcentem.
Nie może być inaczej - na pierwszy ogień muszę wziąć otwartą kilkanaście dni temu restaurację na os. Centrum C1, w miejscu, gdzie jeszcze kilka lat temu mieściła się słynna księgarnia Skarbnica. I choć zabytkowego miejsca żal, cieszy mnie, że nie zastąpiła jej kolejna apteka czy bank, ale właśnie restauracja, i to taka, w której już momentami brakuje stolików. Widać ludzie chcą jeść dobrze i po sąsiedzku.
Skarbnica Smaków na każdym kroku nawiązuje do swojej poprzedniczki, zachowano wiele oryginalnych elementów wystroju dawnej księgarni, a w menu - oko do PRL-u puszczają kultowe dania - pomidorowa z lanym ciastem, schabowy z kostką czy słynny deser minionej epoki - krem sułtański. I tym samym kości zostały rzucone, a restauratorzy ze wszystkim dzielnic chyba już nie mają złudzeń, że podział na centrum i resztę miasta przestaje istnieć. Nareszcie.
Oto symbolicznie ogłaszamy koniec monopolu Rynku Głównego i Kazimierza na ciekawe restauracje. Bo choć oczywiście są dzielnice, głównie te bogatsze, jak Wola Justowska, albo modniejsze, jak Zabłocie, to jednak mieszkańcy krakowskich sypialni, dużych betonowych dzielnic mogli do tej pory stołować się w kiepskich pizzeriach albo przy budce z kebabem.
Wiatr zmian nadszedł ze wschodu miasta, bo to Huta i jej okolice okazują się na tyle wyraziste, by mieszkańcy mieli odwagę podejmować tam kulinarne inicjatywy i silnie nawiązywać do swojej lokalizacji. W tak zwanej starej Nowej Hucie działają już Śmietanka Nowohucka, kawiarnio-księgarnia Zgody 7 i ŁanCafe przy Łąkach Nowohuckich.
Ostatnio bomba gastronomicznych pomysłów wybuchła na os. Avia. Tamtejsze lokale pękają w szwach, a ich nazwy wprost
wskazują, że Czyżyny i Avia to ich mała ojczyzna. Moje ulubione pomysły to kawiarnia Czyżyk oraz restauracja Awionetka.
Może pora na jakiś bar śniadaniowy na Olszy z kanapkami nawiązującymi na nazw ulic, resto gdzieś na Prądnikach z wędzonymi pstrągami z Jury Krakowsko-Częstochowskiej albo orientalną herbaciarnię Ruczaj? Pomysłami się podzielę. Rozwój lokalnej gastronomii, tej z prawdziwego zdarzenia, to przecież coś, czego powinniśmy sobie życzyć wszyscy.