Ziemne jabłka
Niemcy zmuszają chłopów do uprawy kartofli. Francuzi wymyślają fortel. Kwiaty ziemniaka zdobią królewską butonierkę.
Kiedy przychodziła jesień, piwnice miejskich domów zaczynały zapełniać się ziemniakami. Wraz z zapasami węgla, wraz z drzemiącymi w skrzynkach jabłkami, czasami wraz z beczką kapusty, stanowiły fundament zimowych zapasów. Ziemniaki - podstawa codziennych obiadów, wszechobecne na polskim stole...
A przecież kiedyś były w Europie nowością, która jak żadna inna zmieniła nasze życie. Nie tylko opanowały naszą kuchnię, ale także rozpanoszyły się w polszczyźnie. Oto jak o nich w „Cicer cum caule” pisał Tuwim:
Jak Polska długa i szeroka, zjawia się ten gość w naszych domach co najmniej raz dziennie. (...) Jedną z jego właściwości jest to, że w rozmaitych dzielnicach kraju rozmaicie się nazywa i w ten sposób posiada dziesiątki synonimów czy pseudonimów. Przytaczamy je w liczbie mnogiej, bo nasz dobry znajomy przybywa do nas zazwyczaj zbiorowo. Bardziej popularne nazwy pomijamy - żeby było trudniej zgadnąć:
Bałabaje, barabole, bandurki, bandze, bielasy, bliźnice, bulbegi, burki, buroczki, charony, cisy, dobery, felki, frejki, gajdy, gałuchy, gordzole, harcaki, hardyburki, hruszki, jarczaki, ichy, karaczały, knole, kobzalicki, krompele, mara- mony, murdzaki, nuchle, oczka, pentówki, pośpiechy, pszanki, rachuny, rozkule, sasy, sinodołki, siwki, sulki, sutki, sztajfarki, tywki, urany...
W uroczystych momentach swego życia występują pod imponującą i aromatyczną nazwa: Solanum tuberosum.
Zapomniał mistrz Julian o podhalańskich grulach i poznańskich pyrach...
Początkowo ziemniakom nie było łatwo. W Niemczech, dokąd tę nowość przywieziono z Anglii i Hiszpanii, Fryderyk II przy pomocy wojska zmuszał poddanych do sadzenia ziemniaczanych bulw. We Francji, kraju zamieszkanym przez ludzi bardziej - używając określenia pana Zagłoby - dowcipnych, spopularyzowano ziemniaki za pomocą fortelu. Mówiąc dokładniej - przy pomocy fortelu wymyślonego przez pana Permentier.
Kim był Permentier? Zaledwie pomocnikiem aptekarza, ale jednocześnie człowiekiem, który zapałał miłością do pommes de terre, znanych mu z pobytu w Niemczech. Jak wielu dotkniętych obsesją dziwaków, pomocnik aptekarza przede wszystkim pisał. Broszury, ulotki, artykuły. Bezskutecznie, Francuzi gardzili ziemnymi jabłkami. I wtedy pan Permentier zastosował fortel...
Pod Paryżem obsadził ziemniakami wielkie pole, a kiedy nadeszły wykopki, kazał otoczyć je strażą. Prosty chwyt psychologiczny okazał się nadzwyczaj skuteczny. Paryżanie zaczęli rozkradać całe krzaczki, wraz z dorodnymi już bulwami. I o to właśnie chodziło. Została otwarta droga do befsztyka z frytkami. I sałatą, rzecz jasna.
A pan Permentier, wielki bojownik ziemniaczanej sprawy, dostąpił niebywałego zaszczytu. Kwiaty ziemniaków, które ośmielił się wysłać królewskiej parze, ozdobiły butonierkę króla Ludwika i głowę jego żony. Po kilku tygodniach do pałacu przysłano koszyk ziemniaków z dołączoną doń instrukcją dla kucharza. Ich królewskie moście raczyły z apetytem, nawet z zachwytem, zjeść ziemniaki, i to w świetnym towarzystwie: wielkiego chemika Lavoisier oraz Benjamina Franklina, oczywiście t e g o Franklina, fizyka i polityka.
Instrukcja dla kucharza była niezbędna; wcześniej, na początku XVII wieku, w Anglii, kiedy jeden z ministrów królowej Elżbiety urządził kartoflane przyjęcie, jego kuchmistrz przygotował mnóstwo potraw - wszystkie z nadziemnych części roślin - łodyg i liści.
Nowość bardzo smakowała królewskiej parze, Lavoisierowi i Franklinowi. Zresztą wszyscy, którzy po raz pierwszy próbowali ziemniaków, byli nimi zachwyceni. Pierwszy opis europejski pochodzi z 1588 roku, sporządził go pewien Francuz, który zamorskie dziwo jadł u legata papieskiego w Belgii:
Smakują jak kasztany z marchwią. Bardzo łatwo schodzi z nich skórka po opieczeniu ich pomiędzy dwoma talerzami lub ugotowaniu w tłustym bulionie. Zapachem przypominają rzepę. Legat jada je dla podtrzymania zdrowia.
Za tydzień o tym, jak Polska stała się ziemniaczaną potęgą.