Sok jabłkowy bez jabłek i masło bez mleka. Producenci stosują różne triki, żeby sprzedać nam jak najmniej produktu w produkcie. O tym, na co zwracać uwagę, mówi Urszula Bulanda, dietetyk.
Coraz częściej słyszymy głosy, że dziś nie ma już zdrowego jedzenia. To przesada czy smutna prawda?
Mamy coraz mniejsze zaufanie do produktów, które nie zawsze są tak naturalne, jak przekonują nas ich producenci - więc zaczynamy wpadać w panikę, że nie zjemy już niczego zdrowego. To nieprawda. Owszem, na przestrzeni ostatnich stu lat spadła zawartość witamin w owocach i warzywach. Ale to nie znaczy, że zdrowego jedzenia już nie ma. Ono jest, ale jest mniej zdrowe niż kiedyś.
Dlaczego?
To kwestia pozyskiwania nasion, nawożenia i szybkiej hodowli, czyli przede wszystkim tego, że chcemy mieć wszystko „na już”. Nie dziwmy się, że truskawka, którą jemy w grudniu, ma mniej witamin niż ta zebrana w sierpniu czy wrześniu. To tyczy się większości owoców i warzyw - nakręciliśmy cały przemysł, który dostarcza nam produktów poza naturalnym sezonem ich występowania. Przestawiamy zegar biologiczny natury i przestajemy czekać. Widząc w sklepie jabłko wypolerowane, duże i soczyście zielone oraz to mniejsze i szorstkie, które pani wybierze?
To ładniejsze.
Czyli zachowa się pani jak większość konsumentów. Tymczasem to brzydsze jabłko było pewnie mniej nawożone i hodowane w naturalnych, normalnych dla niego warunkach. Chcemy tego, co zdrowe, ładne i naturalne, ale sami dajemy się nabrać na różne sztuczki producentów.
W dalszej części wywiadu:
- jakie sztuczki stosują producenci?
- slogany, na które się nabieramy
- czy każdy chleb jest... chlebem?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień