Z ręką w kanistrze
Nic tak tanio i łatwo nie przychodzi, jak wydawanie cudzych pieniędzy. Ale nic nie przychodzi z takim trudem, jak zarabianie swoich, i nic tak nie boli, jak ich wydawanie.
Tę pierwszą umiejętność posiedli perfekcyjnie politycy - co było widać i słychać przy okazji planów podwyższenia opłaty paliwowej. Im bliżej wyborów, tym częściej mamią nas obniżką podatków, wieku emerytalnego, czy wspaniałymi programami socjalnymi. Ale im dalej od wyborów (ale nie za daleko), tym bardziej zakręcają kurki z obietnicami, a włączają machinę do drenowania naszych portfeli, żeby mieli za co płacić za swoje deklaracje. Przy okazji odbywają się w Sejmie spektakle (też za nasze pieniądze), podczas których opozycja udowadnia rządzącym, że my jesteśmy„cacy”, a wy „be” (i odwrotnie). Po tym przedstawieniu wszyscy rozjadą się służbowymi lub partyjnymi limuzynami i raczej nie zapłacą z własnej kieszeni za paliwo. A my, jak zwykle, zostaniemy z ręką w kanistrze...