Wywieźli chorych do lasu i rozstrzelali
Doły były już wykopane. Rozległa się kanonada z karabinów maszynowych. Bezbronne ofiary padały na ziemię. Rannych dobijano pojedynczymi strzałami. 25 i 26 sierpnia 1941 r. Niemcy w lesie koło Nowosiółek zamordowali około 700 pacjentów szpitala psychiatrycznego w Choroszczy.
Po napaści Związku Radzieckiego na Polskę Białostocczyzna znalazła się pod okupacją sowiecką. Zaczęły się represje ludności cywilnej, wywózki na Syberię. W pacjentów Szpitala Psychiatrycznego w Choroszczy został także wymierzony okrutny cios. Zapada decyzja: placówka będzie zlikwidowana, a chorzy wywiezieni do szpitali psychiatrycznych w głąb Rosji. Pomieszczenia mieli zająć żołnierze Armii Czerwonej.
Dla chorych rozkaz ewakuacji oznaczał jedno: wyrok śmierci, nikt bowiem nie liczył na to, że ci ludzie będą gdzieś tam daleko leczeni. I tak się zresztą stało. Transport ruszył w styczniu 1941 r., w największe mrozy. Do Mińska, Smoleńska, Czerniowca, Dniepropietrowska, Winnicy, Kostromy, Kurska, Starej Wsi. Oszczędzono tylko niewielką grupę, ze względu na to, że byli leczeni od niedawna i zostali umieszczeni w budynku plebanii miejscowego kościoła, zamienionej na szpital. Znajdowało się tam ok. 100 osób. No i szczęście mieli ci, co przebywali na tzw. opiece u gospodarzy okolicznych wsi. Jak się okaże nie na długo, bo okrutnego dzieła dopełnią wkrótce Niemcy.
W czerwcu 1941 r. Hitler napada na Związek Radziecki, Sowieci w popłochu uciekają ze wschodnich terenów Polski, na Białostocczyznę wkraczają znowu Niemcy. Zaczyna się kolejna okupacja. Hitlerowcy postanawiają wydać ostateczny wyrok na pacjentów szpitala psychiatrycznego. Na miejsce kaźni wyznaczono pobliski las w Nowosiółkach. 25 sierpnia pod pretekstem, że chorzy będą przeniesieni do innego szpitala, najpierw zwieziono ciężarówkami tych, którzy przebywali na plebani. Jak opisuje dr Tadeusz Borowski w Medyku Białostockim, „w oznaczonym dniu zajechały wozy ciężarowe i autobusy pod eskortą wojskową i pacjentów wywożono do sąsiedniego lasku - pod Nowosiółkami. Po salwie karabinu maszynowego, puste wozy wracały do szpitala i zabierały następną grupę, dopóki nie rozstrzelano wszystkich. Krwawa akcja przeciągnęła się na kolejny dzień. Gospodarze, którzy mieli na opiece pacjentów otrzymali rozkaz zwiezienia wszystkich na rynek miejski. Rozstania były dramatyczne, wiele rodzin zżyło się z chorymi, traktowali ich jak bliskich, a teraz wiedzieli, że wydają na śmierć.
Pacjenci, przynajmniej niektórzy, domyślali się, co ich czeka. „Reakcja uczuciowa zależna była od postaci i długotrwałości schorzenia. Schizofrenicy chorzy od niedawna rozumieli grozę sytuacji. Nieliczni uciekli i znaleźli schronienie u okolicznych chłopów. Niezdolni do ucieczki prosili o spowiednika. Pomiędzy nimi znajdowała się kobieta cierpiąca na histerię. Przypadłość trwająca szereg lat ujawniała się w niemożności chodzenia tak, że pacjentka posuwała się tylko na kolanach. Gdy dowiedziała się o czekającym ją rozstrzelaniu, zerwała się na nogi i uciekła ze szpitala do pobliskiego kościoła. Od tego czasu zaczęła chodzić. Pacjenci natomiast w bardzo zaawansowanej chorobie przyjmowali oczekujący ich los obojętnie. Jedni twierdzili uporczywie, że jadą do Warszawy, do domu. Drudzy obojętni dla spraw świata zewnętrznego, nie zwracali uwagi na wiozących ich żołnierzy niemieckich. Wieśniacy mieszkający w Nowosiółkach opowiadali, że słyszeli krzyki, płacz, prośby, modlitwy, zagłuszane przez trzask karabinu maszynowego”.
Tragiczny los spotkał także lekarzy szpitala psychiatrycznego w Choroszczy. Wkrótce po wejściu Rosjan władze sowieckie zarzuciły personelowi sabotaż, jakoby zawyżano śmiertelność wśród chorych. Dr Stanisław Deresz, ostrzegany o grożącym aresztowaniu, nie chciał opuścić chorych. Niestety ostrzeżenia się potwierdziły. Trafił do więzienia i niebawem ślad po nim zaginął. Wiadomo tylko, że jakiś czas przebywał za kratami w Grodnie. W głąb Rosji została zesłana dr Janina Bernasiewicz. Po agresji Hitlera na Związek Radziecki i ogłoszonej amnestii wychodzi z łagru, dostaje się do armii Andersa i z II Korpusem Wojska Polskiego przemierza cały szlak bojowy. Szczęśliwie po wojnie wraca do Polski. Niestety jej mąż dr Włodzimierz Bernasiewicz aresztowany przez NKWD nie przeżył śledztwa w białostockim więzieniu. Dr Omiljanowicz zmobilizowany w 1939 r., wzięty do niewoli sowieckiej wraz z innymi jeńcami, którzy mieli stopień oficerski, przebywał w obozie w Starobielsku. Został zamordowany strzałem w tył głowy w Charkowie. Dr Walerian Terajewicz zmobilizowany we wrześniu 1939 r., w Zambrowie dostał się w ręce Niemców, a po ich wycofaniu powrócił do Choroszczy. Aresztowany przez NKWD i wywieziony do ZSRR, dotarł z synem do wojsk gen. Andersa. Był lekarzem w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, m.in. w szpitalu polowym 5 Kresowej Dywizji Piechoty. - Ostatnia wzmianka o nim to informacja, że w 1953 r. pracował w Bridgetown na Barbadosie - mówi Anna Dąbrowska, kierownik Muzeum Wnętrz Pałacowych w Choroszczy.
Zamordowanych pacjentów szpitala upamiętnia pomnik w lesie w Nowosiółkach. Przed szpitalem znajduje się także kamienny obelisk z napisem „Ofiarom faszyzmu”.