Sobotni świt. W okolicach ul. Krakowskiej w Rzeszowie nie ma żywej duszy. Pusto także na samej wylotówce z miasta. Ciszę sobotniego poranka rozdziera potężny huk i odgłos miażdżonego metalu. W ekrany dźwiękochłonne z całym impetem uderza pędzący z zawrotną prędkością mercedes, w którym jedzie trzech 20-latków, kolegów z osiedla.
Jeżdżą za szybko. Często bez pasów i starymi albo zbyt mocnymi - jak na ich umiejętności - autami. Co gorsze, nierzadko po alkoholu. Co zabija młodych kierowców? Brawura? Brak wyszkolenia? Brak wyobraźni?
Sobotni świt. W okolicach ul. Krakowskiej nie ma żywej duszy. Pusto także na samej wylotówce z miasta. Ciszę sobotniego poranka rozdziera potężny huk i odgłos miażdżonego metalu.W ekrany dźwiękochłonne z całym impetem uderza pędzący z zawrotną prędkością mercedes, w którym jedzie trzech 20-latków, kolegów z osiedla.
Siła uderzenia jest tak duża, że kilkumetrowe ekrany roztrzaskują się w drobny mak, stawiając śpiących w najlepsze mieszkańców na równe nogi. Nie mogą uwierzyć, że ekrany zamieniły się w gruzowisko, które blokuje boczną uliczkę dojazdową do domów.
Z solidnego mercedesa nie zostaje praktycznie nic. Najbardziej zmiażdżona jest prawa strona samochodu. Wyrwany silnik ląduje pod pojazdem. Części auta są porozrzucane w promieniu kilkudziesięciu metrów. Podobnie jak fragmenty ciała ofiary wypadku, czyli jednego z pasażerów mercedesa, który zginął na miejscu. Kierowca oraz drugi z pasażerów trafiają do szpitala.
W poniedziałek po południu kierującego odwiedził w szpitalu prokurator z Prokuratury Rejonowej dla miasta Rzeszowa. Po to, żeby ogłosić mu zarzuty.
CZYTAJ TEŻ: Tragiczny wypadek na ul. Krakowskiej w Rzeszowie. Kierowca trafi na 3 miesiące do aresztu
- Kacper I. usłyszał zarzut jazdy w stanie nietrzeźwości pomimo zakazu prowadzenia pojazdów oraz zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym
- mówi prok. Łukasz Harpula, prokurator okręgowy w Rzeszowie.
- Kierowca złożył wyjaśnienia, przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Prokuratura będzie wnioskować do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztu.
Za kraty na 3 miesiące
Sąd do wniosku śledczych się przychylił i umieścił 20-klatka za kratami na 3 miesiące. Siedząc za kierownicą, miał ponad 2 promile alkoholu, w dodatku jechał bez prawa jazdy, które zostało mu wcześniej zabrane za jazdę pod wpływem alkoholu i mimo sądowego zakazu prowadzenia.
Dowody zebrane w sprawie wskazują, że wypadek na ul. Krakowskiej zakończył dłuższą przejażdżkę po mieście, którą wcześniej urządziła sobie trójka znajomych. Mercedes, który wypadł z drogi i staranował ekrany, nie należał do kierowcy. Prawdopodobnie wziął go od członka rodziny. Tego, ile auto miało na liczniku, kiedy zaczęło koziołkować, prokuratura na razie nie ustaliła, ale stan samochodu wskazuje, że musiało być to grubo powyżej 100 km/h.
Tragedia z ubiegłego weekendu wstrząsnęła całym miastem. Bo dramat dotyka nie tylko rodzinę ofiary. W końcu sprawcą nieszczęścia jest kolega ofiary, równie młody i mający przed sobą całe życie jak ten, który w wypadku zginął. Tymczasem młody kierowca najbliższe 12 lat może spędzić w więzieniu.
Kto prowadził?
Ci, którzy na bieżąco czytają policyjne kroniki, mogą przypomnieć sobie niejeden niemal bliźniaczo wyglądający dramat, do jakiego doszło na podkarpackich drogach. We wrześniową niedzielę nad ranem w 2012 r. przy głównej drodze w Niechobrzu o betonowy przepust i drzewo roztrzaskał się srebrny golf. Jechało nim 6 młodych ludzi: 5 chłopaków i dziewczyna. Zginęło troje z nich. Biegli ocenili, że samochód pędził z prędkością co najmniej 160 km/h. Bardzo długo trwało ustalanie, kto siedział za kierownicą. Ostatecznie 24-letni Karol B. z Nosówki, który miał we krwi 0,99 promila alkoholu, usłyszał wyrok: 10 lat więzienia.
Zostawili ją w rowie
Pijani byli też Sławomir G. i Bogusław K., którzy wspólnie z trzema nastolatkami z Tryńczy stoczyli się samochodem do Wisłoka w Boże Narodzenie 2017 r. Akcję wyciągania fioletowego tico z rzeki oglądała cała Polska, bo wcześniej policja uznała nastolatki za zaginione i rozpoczęła zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. Mężczyźni mieli po ok. 1,8 promila alkoholu we krwi. Cała piątka zginęła w wyniku utonięcia. Biegli uznali, że samochód zanim wpadł do rzeki, dachował.
CZYTAJ TEŻ: Pięć pogrzebów. Tak wielkiej tragedii Tryńcza jeszcze nie widziała
Wideo z 30.12.2017r.
W dalszej części tekstu przeczytasz m.in.:
"W Polsce rozdaje się prawa jazdy, a nie zdaje na prawo jazdy. W państwach, gdzie na drogach ginie sto osób rocznie, a nie tylko w weekend, egzamin zdać jest bardzo trudno i gro osób po piątej próbie zupełnie rezygnuje."
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień