Na jednych umowa paradyska działa jak płachta na byka, dla drugich jest zaklęciem, które ma spacyfikować wojnę północy z południem...
13 marca 1998 roku parlamentarzyści z ówczesnych województw gorzowskiego i zielonogórskiego wspólnie podpisali list do ówczesnego prezesa Rady Ministrów, prof. Jerzego Buzka, w sprawie utworzenia województwa lubuskiego. Był to ich wkład w kształtowanie nowej ustawy o podziale administracyjnym kraju. Ze względu na miejsce sporządzenia i podpisania dokumentu został on nazwany „umową paradyską”. Wybór miejsca sygnowania nie był przypadkowy. Seminarium w Paradyżu położone jest w połowie drogi między Gorzowem Wlkp. a Zieloną Górą - dwiema, zgodnie z planem, przyszłymi stolicami województwa.
Przed tygodniem pisaliśmy o kolejnej odsłonie lubusko-lubuskiej wojenki między Gorzowem Wlkp. a Zieloną Górą. Bezpośrednią przyczyną była uchwała sejmiku postulująca zaprzestanie wyszarpywania sobie urzędów i wypowiedź Marka Surmacza, który mówił o wietrzeniu i dekomunizacji Winnego Grodu. Po tych publikacjach otrzymaliśmy kilka listów...
Proszę nie mówić, że nad środkową Odrą nie ma regionu. Ja jestem Lubuszaninem z urodzenia i wykształcenia
To jest już region kulturowy
Alfred Siatecki, dziennikarz i literat: „Prawdę mówiąc, to nie rozumiem, dlaczego »Lubuskie jest warte zachodu«, a nie »Ziemia Lubuska warta zachodu«. Województwo to przecież nie marka, a twór administracyjny, dziś jest, jutro może go nie być. Co innego region. Proszę nie mówić, że nad środkową Odrą nie ma regionu. Nie było go wtedy, kiedy na ziemię gorzowską przyjechał mój ojciec. Teraz jest region geograficzny, kulturowy, po 72 latach, i historyczny. Nie ziemia lubuska, jak za Piastów, lecz Ziemia Lubuska. Ja się nie czuję Wielkopolaninem, a tym bardziej Dolnoślązakiem czy Pomorzaninem. Na pewno nie jestem Brandenburczykiem. Ja jestem Lubuszaninem z urodzenia i wykształcenia na poziomie podstawówki, bo w Kostrzynie. Potem było liceum i studia. Od 44 lat mieszkam w Zielonej Górze. Często bywam w Gorzowie. Jestem jak urodzony przed wojną Zbigniew Czarnuch, teraz mieszkaniec Witnicy, który niedawno powiedział, że identyfikuje się »z kulturowym krajobrazem obszaru leżącego na wschód od Odry i Nysy, na południe od Pomorza Zachodniego, na północ od Dolnego Śląska«. Jest to krajobraz względnie stały »przy jego zmiennych granicach administracyjnych«.
Mnie nie interesuje, w którym mieście ma gabinet komendant wojewódzki policji czy straży pożarnej. Mnie interesuje to, żeby policjanci byli na ulicach, strażacy gasili pożary i ratowali ludzi. Żeby urzędnicy marszałka i wojewody robili to, za co biorą pieniądze, a nie zadzierali głowy.
W 1998 roku jako dziennikarz »GL« towarzyszyłem tym parlamentarzystom, których ordynariusz diecezji zebrał w kawiarni seminarium w Gościkowie-Paradyżu. Na pamięć znam powstały wtedy dokument. Jest w nim tylko jedno porozumienie: jeżeli powstanie województwo lubuskie, urząd wojewody będzie w Gorzowie, sejmik - w Zielonej Górze. Ani w tym dokumencie, ani w żadnym innym nie ma mowy o tym, które urzędy znajdą się w północnej stolicy i które w południowej. Dlatego pierwszy wojewoda Jan Majchrowski siedem urzędów administracji zespolonej z wojewodą umieścił w Gorzowie, pięć - w Zielonej Górze”.
To ordynarna dyskusja
Czytelnik (imię i nazwisko znane redakcji): „Problem rozpadu Lubuskiego i konfliktów wewnątrz wojewódzkich od lat tradycyjnie trafia rokrocznie do ław sejmowych i rządowych naszego kraju. Nie mam żalu do wypowiedzi Pana Marka Surmacza, bo takich w naszym województwie jest oraz było setki, i są tacy, którzy mają poglądy jeszcze gorsze, a nawet bardziej radykalne.
Szanowni Czytelnicy! Trafialiśmy w te regiony jako zesłani goście Ziem Odzyskanych lub Ziem Zachodnich od 1945 roku i tak od północy na Ziemiach Odzyskanych witał nas Szczecin (dzisiaj 400 tys. mieszkańców), potem Gorzów (około 120 tys. mieszkańców), Zielona Góra (około 140 tys. mieszkańców po przyłączeniu gminy). Dla uczciwości włączyłbym w tym zachodnim pasie Jelenią Górę (90 tys. mieszkańców w przybliżeniu). Nie włączam Breslau, dzisiaj Wrocławia, to też Ziemie Zachodnie, ale 150 km od granicy. Gdybyśmy uznali to za pas przygraniczny, na wschodzie mieściłaby się dzisiaj w nim Warszawa, Kraków itd. Czym są jednak Ziemie Wschodnie w podobnym pasie? To Białystok (300 tys. mieszkańców), Lublin (300 tys. mieszkańców) i Rzeszów (300 tys. mieszkańców)... Komunikacja drogowa lub bardzo dobra dwupasmowa, obwodnice, duże uprzemysłowienie... I zdaniem rządu wymagające inwestycji komunikacyjnych i dalszego uprzemysłowienia.
Ludzie tacy jak Marek Surmacz, na Ziemiach Odzyskanych przybysz albo już tu urodzony, są strasznie małostkowi, ograniczeni w drobnych urzędach, żądni małej władzy, gdy przed nami i tak exodus wykształconych młodych ludzi. Za kilka, kilkanaście lat nikt nie będzie martwił się o zdrowie Pana Surmacza, bo sprytniejsi wyjadą do krajów UE lub tam, gdzie jest przemysł, a u nas jeszcze będą budować ciągle S3. Jak bije się w rządową pierś i jest taki wygadany jako radny, to przypomnę, że S3 powinna być oddana do użytku w 2012 roku. I takich przykładów pozbieramy tysiące, aby udowodnić zaniechania. Być może jego i wielu innych. Efektu nie ma, winni są wszyscy. (...) A spadajcie do województwa szczecińskiego zanim my, Lubuszanie pozbędziemy się północy z Gorzowem. (...) Bo jesteście wiecznie niezadowoleni. Mamy plan B bez Gorzowa, podzielić się lepiej regionem z Głogowem. O Paradyżu już prawie 20 lat rozmawiamy, ale teren wiecznie jest zaminowany. Jakiś ważny powód miał Jan Paweł II, desygnując Zieloną Górę na stolicę Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej, z pewnością nie Czerwoną Górę, którą tak Pan Surmacz i z pewnością jeszcze wielu chciałoby przewietrzyć.
Wracam jeszcze do Ziem Zachodnich. Co administracja tych ziem zrobiła od 45 roku dla uprzemysłowienia tych ziem? (...) Rozliczcie Sejm i rządy, co zrobiły przez 72 lata na Ziemiach Zachodnich poza odbudową Wrocławia? W naszej ich części niewiele trzeba było odbudowywać. Natomiast jak władza polityczna postanowi zlikwidować Lubuskie, to już nic nie pomoże ani Wasza obliczalność, ani jej brak. Wy walczcie o swoje, aby wszystkie nasze miasta rozwinęły się o 30 proc. za pięć lat, a nie, gdzie Wasze grabie będą sięgać”.
Wojna trwa tylko po co?
Wiesław Hładkiewicz, historyk i politolog: „Mądrze pisze pani Renata Zawadzka »Nie chcę lokalnej przepychanki! Cieszę się ze wspólnych sukcesów« (»GL« z 3-4 bm). Pokój w Paradyżu był i żyją osoby, które były przy podpisywaniu umowy paradyskiej. I jak tak dalej pójdzie z tą »wojenką« toczoną, czarno widzę los Lubuskiego. Pan Marek Surmacz oświadczył w »GL«: »Kryteria podziału (...) są przecież oczywiste. To, co rządowe, powinno być na północy, a to, co samorządowe - na południu«. Brawo, Panie Marku. Lubuskie jest jedno, ale przecież może mieć dwie »stolice«. I komu to przeszkadza? Komu? - pytam z uporem maniaka. Pyta raz jeszcze pani Zawadzka: »Komu więc zależy na skłóceniu nas?«. Chyba tylko politykom i urzędnikom. Może się mylę, może jest ktoś jeszcze? Nie sądzę, że kibicom żużla, że duchowieństwu. A ja się cieszę, że mamy Wielką Diecezję. To powód do dumy i obywatelskiej satysfakcji. Szczęść Boże dla Biskupa Lityńskiego”.
W imię dobrej zmiany
Jolanta (nazwisko do wiadomości redakcji): „Przeglądając »Gazetę Lubuską« z 29 maja, odnoszę wrażenie, że wojenka lubuskich stolic o siedziby urzędów zbliża się do końca. Wszystko zostało już przesądzone na jednym z »nocnych« posiedzeń partii rządzącej, a wojewoda lubuski będzie oczywiście z pokorą te ustalenia realizował.
Bez trudu można zauważyć zażyłość Pani minister Elżbiety Rafalskiej z Panią premier Beatą Szydło i oczywiście z Panem wojewodą. Wojewoda lubuski jest właściwie wojewodą gorzowskim. Niestety, w imię »dobrej zmiany« robi się wszystko, by skłócić województwo lubuskie. Przyszłość Zielonej Góry to status miasta powiatowego. Może zamiast takiej przyszłości byłoby od razu włączenie południa województwa lubuskiego do województwa dolnośląskiego. Niech Gorzów Wlkp. pokaże swoją siłę w pojedynkę! A może wtedy ktoś się opamięta, że bez Zielonej Góry sam Gorzów nic nie znaczy i nie będzie województwa lubuskiego!!!
Najsmutniejsze jest jednak to, że w tym zamieszaniu pomijani są zwykli ludzie, pracownicy instytucji przenoszonych do Gorzowa, którzy pozostaną bez pracy. Nie pomoże tu żadne 500+. Niesmak budzą słowa radnego PiS, Pana Marka Surmacza, że »samorządowcom wara od pomysłów rządu«, a Zielona Góra wymaga »dekomunizacji, przewietrzenia«???
Panowie posłowie z Zielonej Góry, chyba najwyższy czas na działanie.
Szkoda tylko wysiłku i zdrowia prezydenta Zielonej Góry, Pana Janusza Kubickiego. Walczy bardzo dzielnie i cała Zielona Góra kibicuje, lecz czy można jeszcze coś zmienić, skoro nawet karetkami pogotowia w Zielonej Górze zarządza Gorzów?...”.