Widzę Łódź: Zanim wtargną piłkarze - kino [FELIETON]
To już ostatni weekend względnego spokoju, zanim naszą codzienność na miesiąc przekopią piłkarze.
Może z namiastką tego, co się będzie działo, w postaci przemarszu na Plac Wolności osób podających się za kibiców jednej z drużyn, rozpoznających kibiców drugiej po tym, że nie skaczą. Oby bez awantur, co udało się przy okazji wcześniejszego pochodu podskakujących zwolenników tego drugiego klubu, bo obserwowanie przestraszonych policjantów czekających na nadchodzącą kilkutysięczną grupę budującym obrazem nie było... Już za chwilę zatem w miasto wyjadą auta z chorągiewkami, z okien mieszkań i ogródków piwnych ryczeć będą telewizory z transmisjami mundialowych rozgrywek, z widzami na krzesełkach starającymi się je zagłuszyć, kibicowski terror w miejscach publicznych dorówna terrorowi palaczy, sprzedaż alkoholu w mieście zapewne wzrośnie imponująco. I w miejscach pracy trudno będzie o inny temat, co akurat może się okazać dobre, bo mniej będzie rozmów o tym, jak w zakładzie jest źle. Metody na ten stadny entuzjazm nie ma i właściwie zamiast się obrażać i oburzać, lepiej jest się dać troszeczkę wciągnąć i poddać jego radosnej stronie, szczególnie jeżeli polska reprezentacja będzie wygrywać. W dni powszednie, można odnieść wrażenie, raczej się nie lubimy, więc choć taka okazja do zbiorowej serdeczności jest godna wykorzystania. Emocjonalność to z tych powierzchownych, ale przecież właśnie emocje należą do istoty odczuwania istnienia. A co będzie, gdy zostaniemy mistrzami świata! Może nawet cała doba bez tradycyjnego hejtu!!
Zanim jednak to wszystko się stanie, zdążmy nacieszyć się imponującym mistrzostwem świata, które w tym roku już osiągnęliśmy i to z decydującym udziałem Łodzi - filmem „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego: mądrym, pięknym, głęboko poruszającym, mocnym. I tak intymnym, że umiejscowionym na antypodach gromadnego odczuwania, zarazem gotowym dotrzeć do każdej wrażliwości. Może więc zanim nadbiegnie futbol, przemarsze do kin?