Widzę Łódź: Z kulturą można by się dogadać [FELIETON]
Czym się kończy brak porozumienia i chęci wychodzenia ze swoich oblężonych wież czy, jak to się teraz określa - baniek informacyjnych, widzimy nie tylko w naszym kraju.
Brak entuzjazmu w nawiązywaniu kontaktu pomiędzy Urzędem Miasta Łodzi a Urzędem Marszałkowskim obserwujemy od lat i właściwie niezależnie od tego, czy obie instytucje obejmuje ta sama opcja polityczna, czy z drugiej strony muru. Można by mieć nadzieję, że kultura jest naturalną przestrzenią, stwarzającą warunki do dogadania się z kulturą. I na tym polu jednak kooperacja nie nadąża za koniecznością, rozłażąc się w prostych elementach, wymagających zwykłej koordynacji.
Najbliższych kilka dni przynosi zestaw ważnych wydarzeń w czołowych placówkach kulturalnych podległych obu organizatorom, przeznaczonych dla podobnego kręgu odbiorców, który w Łodzi za duży nie jest. Tym bardziej należy o niego dbać, a zarazem to bywalcy i ich sieć kontaktów to jeden z najlepszych sposobów zdobywania kolejnych „konsumentów kultury”. W ten weekend na premiery zapraszają Teatr Powszechny, Teatr Studyjny, Teatr im. S. Jaracza, Teatr Mały, sezon istotny, bo pod nową dyrekcją inaugurują Akademicki Ośrodek Inicjatyw Artystycznych i Teatr Wielki, koncert inauguracyjny odbywa się również w Filharmonii Łódzkiej (w przypadku opery i filharmonii to kuriozum, bo dwie największe instytucje marszałkowskie inaugurują sezon o tej samej porze - jak sobie marszałek z tym poradzi, bo jak rozumiem jako dobry gospodarz chce odwiedzić obie, zaiste, nie wiem).
Nie jesteśmy 25-milionowym Szanghajem - łódzkie instytucje kultury muszą zabiegać o każdego widza. I niech się zajmują przygotowywaniem dobrej oferty. Rolą wydziałów kultury urzędów (a i Łódzkiego Centrum Wydarzeń) powinna być pomoc w takim układaniu planów, by wydarzenia się nie dublowały. Nawet gdy wiąże się to z „przykrością” wzajemnych kontaktów. Z bajek o rzepce od tej, którą każdy sobie skrobie, wolę przypowieść o współpracy od dziadka po kawkę...