Widzę Łódź: Wszystko dzięki klimatowi [FELIETON]
Ktoś kiedyś „przepraszająco” powiedział (oj, wiadomo kto i kiedy, ale tak brzmi bardziej uniwersalnie), że „taki mamy klimat”. A ponieważ powiedział to ten ktoś w telewizji, wielu uznało, że to nie tylko musi być prawda, ale i mądrość.
Co więcej, coś, co było klasyczną impertynencją, idealnie trafiło w nasz charakter i okazało się idealnym określeniem powszechnego stosunku do rzeczywistości i - bardzo przepraszam za to słowo - obowiązku. No bo skoro jest styczeń i pada śnieg, to taka sytuacja już nie zaskakuje miejskich służb i osób za nie odpowiedzialnych (jak to było w epoce zacofania), o nie!
Doskonale wiadomym jest, że w styczniu co roku nadchodzi taki śnieżny poranek, jak kilka dni temu, który poprzez klimat doprowadza do kilkugodzinnego paraliżu miasta - ale to tylko okazja do zwrócenia uwagi na meteorologiczne meandry szerokości geograficznej, pod którą żyjemy i serdecznego pożartowania sobie, co by to było, gdyby w naszym mieście śnieżyło, jak nie sięgając daleko, w Zakopanem, ha, ha, ha.
Ba, dzięki takiemu przywróceniu wagi temu, co oczywiste udało się nauczyć łodzian, by z pełną zgodą uznali, iż rzeczywiście - w czym problem! Idąc tym tropem bezapelacyjnej rezygnacji z XXI wieku, rozumiemy, że np. Piotrkowska musi być brudna, bo ludzie brudzą, tramwaje się spóźniają, bo czas biegnie, a trawniki i nierzadko chodniki upstrzone są pozostałościami po trawieniu w psich żołądkach, bo czworonogi... wydalają.
Nie ma też, co oczekiwać, iż np. strażnik miejski z mandatowym bloczkiem zwróci uwagę na inny nieporządek niż źle zaparkowane auto (mój ulubiony przykład: posterunek strażników w Pasażu Schillera i psia toaleta na pobliskim trawniku) czy że za mające rozkłady jazdy w... bagażniku MPK, to mieszkańcom miasto zacznie zwracać za bilety. Więcej dystansu, zaraz będzie wiosna.
Klimat w Łodzi mamy taki, że od realnych, często najbardziej uciążliwych problemów przeciętnej codzienności najlepiej jest uciec w świat baśni i „piaru”. Tam swobodnie chodzą jednorożce... I nie robią, wiecie czego...