Widzę Łódź: Szybko i o czasie. Potrafimy? FELIETON

Czytaj dalej
Fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Dariusz Pawłowski

Widzę Łódź: Szybko i o czasie. Potrafimy? FELIETON

Dariusz Pawłowski

Z bezbrzeżną fascynacją czytam doniesienia polskiej kolei o jej systematycznym przeobrażaniu się w kolej szybką.

Mrowienie na kręgosłupie wywołała u mnie wiadomość, iż spółka Centralny Port Komunikacyjny podpisała umowę na stadium wykonalności inwestycji, polegającej na połączeniu Łodzi z Wrocławiem nowoczesną linią kolejową biegnącą przez Sieradz. W efekcie tych prac podróż z Łodzi do Wrocławia ma trwać niewiele ponad godzinę (czyli prawie trzy razy krócej niż obecnie)! Do wspomnianego Sieradza mamy dojechać z Łodzi w 25 minut (obecnie jedzie się godzinę). Budowa nowej linii szybkiej kolei ma się rozpocząć w przyszłym roku - kiedy się zakończy, wiadomo... że nie wiadomo. Wizja pędzących po kraju pociągów jest zaiste pociągająca, bo to podróż w ostatnich latach coraz bardziej wygodna i bezpieczna. Dzięki pociągom nadrabiam zaległości w lekturze, ważna jest jedynie umiejętność odcięcia się od otoczenia i powszechnego pragnienia współpasażerów głośnego opowiadania godzinami przez telefon jakiemuś zajadłemu słuchaczowi najbardziej durnych lub intymnych doświadczeń z ostatnich dni. Nie mam żadnych wątpliwości, że powinno się wprowadzić wysokie mandaty za prowadzenie rozmów telefonicznych w pociągach i pojazdach komunikacji miejskiej... Gdy podróże będą trwały krócej, może instynkt zabójcy u tych, którzy muszą wysłuchiwać takich zwierzeń nie zdąży się obudzić. Dlatego bardzo chcę wierzyć w wizje szybkiej kolei. Staram się nawet pielęgnować wiarę silną do tego stopnia, że wyczekuję jak polityk wyborów obiecanego przejazdu pociągiem z Łodzi do Warszawy w 45 minut. Obietnica wałkowana jest od lat, teraz ponoć ostatecznym warunkiem jej spełnienia jest ukończenie budowy tunelu średnicowego, łączącego przeskalowany dworzec Łódź Fabryczna i Kaliską, który ma następnie przechodzić w tunel dalekobieżny, prowadzący do trasy dla kolei wysokiej prędkości. Ba, jak miasto tę budowę przetrwa, to i do Poznania mamy pojechać w godzinę i dziesięć minut. Tymczasem polska kolej nie tylko nie jeździ szybko, ale notorycznie się spóźnia i to nawet po kilka godzin. Japońska kolej potrafi przeprosić (i ciachnąć pensję maszyniście), gdy pociąg spóźni się o minutę, uznając to za „niewybaczalną niedogodność”, na jaką narażono klientów. Co w nas nie działa, że tak nie potrafimy?

Pozostało jeszcze 1% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Dariusz Pawłowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.