Widzę Łódź: Śmiało sobie życzmy
Życzenia świąteczne mają to do siebie, iż przybierając brzmienie oficjalnych formułek, powtarzane są bez głębszego zastanowienia i nierzadko stoi za nimi intencja jak najszybszego zakończenia rytuału. Jak byśmy niespecjalnie wierzyli w ich sprawczą moc.
Wesołych, spokojnych, zdrowych, dobrych, pogodnych - za unijne pieniądze zapewne zrobiono już badania, które z tych pragnień wyrażamy najczęściej. Stawiam na wesołość i zdrowie, choć niektórzy zapewniają, iż najważniejsze w życiu jest szczęście, bo na Titaniku większość była zdrowa, a na pewno zadowolona...
Ostrożnie należy życzyć spełnienia marzeń - bo ich dokonanie się może przynieść niedogodności dla życzącego i obdarowywanego. Dziś najmniejszą inwencję przy konstruowaniu i wyrażaniu życzeń zdruzgotały internet i sms-y, gdzie krążą tysiące gotowych wzorów, w tym tak zadziwiających, iż ich autorom i „przesyłaczom” należałoby życzyć przyjrzenia się swojemu poczucia humoru - bo przecież wiadomo, o czym świadczy poczucie humoru...
W świątecznych życzeniach, mam wrażenie, brakuje nam śmiałości, jakbyśmy nie chcieli prowokować losu, a przecież sięganie gwiazd daje często tę wolność, której nie zaznamy roztrząsając każdy detal. W rzeczywistości porwanych relacji, kiedy nierzadko nawet o najbliższych nie wiemy najwięcej, pomocne okazać się może to, na co najtrudniej się zdobyć, czyli szczerość i autentyczność. A że wszystko do nas wraca, w sumie ważniejsze od tego, czego sobie życzymy, jest to, żebyśmy życzyli sobie dobrze.
Uwierzenie w życzenia może być imperatywem do prawdziwej zmiany. Bieżące święta dają okazję do pokornego wejścia w wielkość. Odważmy się na nią, niezależnie czy Wielkanoc obchodzimy z wiarą, czy jako czas wolny od pracy. A w Łodzi niech panują Wielkie i noc, i dzień, wieczór, poranek, podwieczorek. Łodzi bardzo potrzeba poistnienia nieco w wielkości. Tej prawdziwej, nie nadmuchanej.