Widzę Łódź: Moda nie działa w monopolach [FELIETON]
Łódź stolicą mody. Ileż to lat już próbujemy odświeżać i przybijać do bram miasta zmurszałą tabliczkę z tym określeniem.
Wieloletnia włókiennicza tradycja - której przez pewien czas nawet sami się nieco wstydziliśmy, a na pewno jej upadku w mieście nie przepracowaliśmy - zobowiązuje i pozwala liczyć, że jeszcze nie wszystko przepadło. Siedliskiem polskiej mody (niezależnie od tego jak ją oceniamy) jest dzisiaj Warszawa, bo tam pokazy, projektanci, media, pieniądze, sponsorzy oraz nowe w naszych granicach trendy i europejski standard. Trudno to zatem w Łodzi, tuż za warszawskim płotem, powtórzyć, dlatego dobrym tropem wydaje się poszukiwanie swoistej niszy, która obok centrum, gdzie jest wszystko, może się rozwijać. I tak jak wyprodukowanie tkaniny było początkiem powstawania ubioru, także z racji doświadczeń edukacyjnych, Łódź ma możliwości być doskonałą przestrzenią dla głośnych debiutów twórców nowoczesnej mody.
Odbywający się w październiku Łódź Young Fashion - realizowany przez miasto z naturalnym w tej materii partnerem, czyli Akademią Sztuk Pięknych - to już sprawdzony przykład o rosnącym potencjale. Ważne jednak, żeby nie wpaść w typową dla zaścianka monopolizację tematu. Żywym i silnym ośrodkiem młodej mody staniemy się wtedy, gdy w odmiennych terminach odbywać się będą rozmaite (acz uzupełniające się) wydarzenia (jak np. funkcjonujący już w Łodzi konkurs The Look Of The Year dla marzących o karierze w modelingu), przygotowywane przez różnych organizatorów, znajdujące tu przynajmniej życzliwość.
Warto także pamiętać, iż moda związana jest z próżnością, dlatego potrzebuje blichtru, fajerwerków i efektownej oprawy (na co zwracał uwagę zaprzepaszczony w Łodzi Fashion Week). A tego nie da się osiągnąć zaklinającymi rzeczywistość określeniami. Bo może wcale nie chodzi o to, by być „stolicą”, tylko modowym miejscem jedynym w swoim rodzaju. Nie przenoście nam więc stolicy do Łodzi. Twórzcie na nią modę.