Widzę Łódź: Miasto wielu dziwnych ludzi [FELIETON]
Józef Roth w swojej słynnej powieści „Hotel Savoy” pomieścił i takie zdanie: „Takie miasto byłbym nawet chętnie wybrał na dłuższy pobyt wakacyjny - wokół było dość zabawne miasto, mieszkało w nim wielu dziwnych ludzi, czegoś podobnego nie spotyka się w świecie”.
Tak, to o mieście wokół hotelu Savoy, który stoi do dzisiaj przy ulicy Traugutta w Łodzi. W mieście tym nadal mieszkają dziwni ludzie. Stanowiący o jego sile, ale i kłopocie. Pokaźny przegląd różnorodności łódzkiej społeczności możliwy jest w weekendy na ulicy Piotrkowskiej - oczywiście, zanim się ujednolici pod wpływem serwowanych tam w rozsądnych cenach (w niektórych przybytkach nawet za bardzo, jak na ten prestiżowy w założeniu bulwar) trunkach. Podczas radosnych nocy zdecydowanie dominują dziś ludzie młodzi, choć pomiędzy nimi nadal przemykają niezmordowani, a już posiwiali - jak to śpiewa Jacek Bieleński - marynarze Łodzi.
Na co dzień to miasto niemałych rozwarstwień, w tej samej przestrzeni. W wielu miejscach można spotkać zarówno kolorowo ubranych ludzi, jak i patrzących spode łba „dresiarzy”. Wizje rzeczywistości, postrzeganie świata i rozmach pragnień ścierają się tu ze sobą za każdym zakrętem. Brakuje nam wielopokoleniowych rodów, do przykładów których moglibyśmy się odwoływać, ciągle co śmielej myślący, póki są młodzi, rozglądają się za kierunkiem wyjazdu z Łodzi. Nadal są w naszym mieście ulice, po których mimo wszędobylskiej tzw. rewitalizacji się nie chodzi, można też spotkać ludzi, którzy niewiele poza ulicą, przy której żyją mieli możliwość zobaczyć. A zarazem powstają (i bywa, że upadają) miejsca, które aspirują do cieszenia nas smakiem przyjemnego istnienia. Mocno też już brzmi na ulicach język zza naszej wschodniej granicy. Duża część łodzian cierpi w komunikacji miejskiej, inni w korkach, niemal każdy narzeka, a w wyborach ekipa pani prezydent otrzymuje wynik, który szczerze i uczciwie może ją napawać dumą. Przede wszystkim jednak są tutaj ludzie, którzy autentycznie, bez zbędnych zapewnień, tę Łódź kochają. I to się czasem zdaje najdziwniejsze.