Widzę Łódź: Dobry krok wart efektów [FELIETON]
Dobrze jest czasem dla zasady tupnąć nogą lub po prostu wyjść. Prezydent Hanna Zdanowska zrezygnowała z udziału w sztabie Koalicji Obywatelskiej po ogłoszeniu list wyborczych i sądzę, że tym gestem zyskała jeszcze większy zachwyt u swoich łódzkich zwolenników, a i szacunek tych, którzy jej entuzjastami nie są.
I warto zostawić na chwilę na boku rzeczywiste intencje, polityczne konotacje i zawiedzione ambicje, nieumiejętność jednoczenia się opozycji (co jest wynikiem m.in. takich właśnie decyzji liderów, jak wybór dokonany przez Grzegorza Schetynę i konsorcjum), potrzebę rozgrywania kolejnych posunięć w mediach, zmuszanie swych wyborców do nieustannego głosowania na - ich zdaniem - „mniejsze zło”. Nie chodzi również o to, iż na „jedynce” w Łodzi znalazł się dziennikarz sportowy, osoba bez politycznego doświadczenia - a przede wszystkim bez szkoły praktycznego działania w materii realnej zmiany rzeczywistości, co jest atutem samorządowców - bo w dobie dzisiejszych podziałów i traktowania popularności jako jakości, właśnie dzięki szyldowi, pod którym startuje i telewizyjnej rozpoznawalności akurat w Łodzi może zebrać wcale niemałą liczbę głosów. Istotą jest przywrócenie hierarchii, w której dla samorządowego urzędnika miasto pozostaje najważniejsze, a zarazem rozwianie złudzeń, co do tego, gdzie w skali kraju Łódź się plasuje.
Słuszny, moim zdaniem, z punktu widzenia lokalnej społeczności krok prezydent, wart jest jednak konsekwencji. Może zatem przestaniemy się karmić wewnętrzną propagandą o tym, że już jesteśmy potęgą i zamiast tracić siłę i energię na jednorożne prowincjonalne bzdety rzeczywiście w końcu zadbamy o to, by zacząć gonić czołówkę (nie memłając w nieskończoność tezy, iż nadrabiamy zaległości). I przestaniemy na własnej piersi hodować postołecznych „celebrytów”. A może nawet podczas ciszy wyborczej zamilkną podawane z nieznośną emfazą i akcentowaniem dalekim od zasad języka polskiego komunikaty w łódzkich tramwajach. I zaczniemy mówić własnym głosem.