Widzę Łódź: Co to będzie na łódzkiej grzędzie
Początek roku, zatem pojawia się wiele przewidywań dotyczących tego, co się ma wydarzyć, co wyrośnie, a kto upadnie, komu będzie dobrze, a komu, jak zwykle, źle. Tego rodzaju wróżenie ma niemało uroku, bo z reguły się nie sprawdza (może poza ostatnim w powyższym zdaniu).
Podobnie miłe byłoby sprawdzanie pod koniec roku co w różnych sprawach głosili nasi eksperci (zalecam poczytanie ekonomistów i znawców polityki). Zabawa to tym przyjemniejsza, że szara rzeczywistość i codzienność nie tracą czasu na dostosowywanie się do prorokowania i w znoju robią swoje.
Jeżeli chodzi o Łódź, to akurat łatwo przewidzieć jej tegoroczną przyszłość: będzie rosła w siłę i rozkwitała. Przynajmniej, niezależnie od wydarzeń, taki komunikat będzie przekazywany łodzianom z gmachu przy ul. Piotrkowskiej 104. To zaś czego się poprawić nie uda na pewno, czyli miejskiej komunikacji, będzie poddawane analizie i przygotowywaniu projektów, które już, już niedługo spełnią nasze marzenia, zmienią świat i obejmą siecią połączeń miejsca mniej i bardziej oddalone od rozsądku. Przeczytamy o tym wielokrotnie.
W tym roku dojdzie zapewne do paru zmian na kierowniczych stanowiskach w miejskich i marszałkowskich instytucjach, także kultury, zatem na naszej grzędzie - przepraszam: giełdzie nazwisk się zakotłuje, a zmiany będą i tak takie, jakie mają być. Nadal będziemy się pewnie uśmiechać do najezdnych cwaniaków, odwracając się plecami do „lokalsów”, szczególnie tych, którzy nie potrafią być tak jednowymiarowo „wierni”.
A w przestrzeni publicznej dominować będą facebookowe ekstazy i rzeczy marginalne z całkowitym pomijaniem istoty rzeczy. Ale może rzeczywistość będzie to miała w nosie. Jednego można być pewnym: jeżeli zlekceważymy okrzyki małych, iż jeśli ci się nie podoba to wyjedź, właśnie Łódź będzie nas w nowym roku zajmować bez reszty. I to jest największe szczęście, udręka, ale i potencjał naszego miasta.