- Jestem w szoku- mówi pan Krzysztof, właściciel kundelka „Dori”.
Nie ma wątpliwości, że psiak został ukąszony przez żmiję zygzakowatą. Mimo niemal natychmiastowej pomocy weterynarza, dawka jadu w ciele czworonoga okazała się śmiertelna.
- Przykro mi, że do tego doszło. Pomyślimy o akcji informacyjnej, aby uświadomić mieszkańcom jak mają się zachowywać, gdy natkną się na żmiję zygzakowatą - zapewnia Mateusz Cieślakiewicz, leśniczy lasów komunalnych.
I dodaje, że takie żmije atakują tylko wówczas, gdy czują się zagrożone. Na widok człowieka zazwyczaj uciekają w zarośla.
Ta, która zaatakowała psa pana Krzysztofa, leżała na środku leśnej ścieżki na wysokości tzw. leśnego odcinka „średnicówki”. Wygrzewała się w słońcu.
Biegnący przed panem Krzysztofem kundelek „Dori” zatrzymał się obok gada. - Chwilę po tym usłyszałem głośny pisk. Gdy dotarłem na miejsce, zobaczyłem oddalającą się żmiję. „Dori” zaczęła kuleć - relacjonuje właściciel kundelka. .
Został ugryziony w łapę. Było na niej widać dwie charakterystyczne dla ukąszenia tego gada ranki. Psiak od razu trafił do przychodni weterynaryjnej, gdzie podano mu antybiotyki i surowicę, była więc nadzieja, że czworonóg się wyliże. Po udzieleniu pomocy przez weterynarza, właściciel z nadzieją, że wszystko będzie dobrze, zabrał swojego pupila do domu. Niestety kilka godzin później „Dori” dostała zapaści. - Przyjechał weterynarz, zrobił jej sztuczne oddychanie, ale niestety to nie pomogło. Jestem w szoku! - dodaje pan Krzysztof.
Dorosłe żmije zygzakowate mają długość ok. 90 cm. Na grzbiecie mają charakterystyczny zygzak. Aktywne są w dzień. Lubią obrzeża lasów, polany i podmokłe łąki.