Uciekły przed wojną. Nie wyganiajcie ich z Polski!
Chęć pomocy Ukraince i jej córce, którym grozi deportacja z Polski, zadeklarował biznesmen Karol Cebula. O zmianę decyzji Straży Granicznej będzie jednak trudno. Pomóc może tylko interwencja polityczna.
W Polsce mieszkają setki tysięcy Ukraińców, ale prawie wszyscy to imigranci ekonomiczni, którzy przyjechali tu za pracą. Walentyna Sorochan i jej 9-letnia córka Wiktoria są w innej sytuacji: uciekły z Donbasu, w którym od kilku lat trwa wojna domowa, bo w blok, w którym mieszkały, trafił artyleryjski pocisk.
W dodatku - jak deklaruje pani Walentyna - jej ojciec i jego przodkowie byli Polakami, więc wybór naszego kraju był naturalny. Niestety, trzyletnie starania kobiety o uzyskanie statusu uchodźcy zakończyły się niepowodzeniem i Straż Graniczna wydała decyzję o deportacji obu Ukrainek.
Kiedy z materiału w telewizji dowiedział się o tym wójt Branic Sebastian Baca, postanowił wyciągnąć do kobiet pomocną dłoń i zaoferował im wynajęcie mieszkania oraz pomoc w poszukiwaniu pracy.
W sukurs pospieszył mu strzelecki biznesmen Karol Cebula.
- Skontaktowałem się z panem wójtem i zadeklarowałem, że sfinansuję wyposażenie mieszkania we wszystkie potrzebne meble i sprzęty - zapowiedział Karol Cebula. - Całe życie pomagam ludziom, taka jest moja natura, ale w tym wypadku szczególnie nie mogę pogodzić się z tym, jak potraktowano te niewiasty. Doskonale pamiętam ile my, Polacy, zyskaliśmy pomocy w czasach, gdy było nam naprawdę źle. I nie mogę zrozumieć, jak można decydować o wydaleniu z naszego kraju kobiet, które uciekły przed bombardowaniami. Tym bardziej, że mają polskie korzenie.
Karol Cebula przypomina przy tej okazji historię sprzed lat, kiedy w podobnej sytuacji znalazła się rodzina Polaków z USA. - Mieszkali tam kilkadziesiąt lat, byli ubezpieczeni, pracowali, cieszyli się szacunkiem sąsiadów, ale okazało się, że ileś lat wcześniej nie dopełnili jakichś formalności i z powodu tego drobiazgu wyrzucono ich ze Stanów Zjednoczonych - opowiada przedsiębiorca. - Napisałem wtedy do prezydenta USA protest i dołączyłem do listu wyrwaną ze swojego paszportu 10-letnią amerykańską wizę. Na dowód, że moja noga więcej tam nie postanie. Teraz to sobie przypomniałem i gdybym miał polską wizę, to też wysłałbym ją pani premier, która nie tak dawno chwaliła się, że przyjęliśmy w Polsce milion Ukraińców.
Niestety, o zmianę decyzji będzie w tym przypadku trudno. - Otrzymałem od pani Walentyny jej dokumentację, przeanalizował to nasz prawnik, rozmawiałem też ze Strażą Graniczną i Urzędem do spraw Cudzoziemców - mówi wójt Sebastian Baca. - I wygląda na to, że możliwości odwołania się od decyzji o deportacji są żadne. Urzędnicy powołują się na fakt, że nie cała Ukraina jest objęta konfliktem zbrojnym. Tu potrzebna byłaby decyzja polityczna.
Potwierdzają to liczby: W latach 2013-2016 Polska przyznała status uchodźcy tylko 20 Ukraińcom, choć sytuacja powoli się zmienia, bo w tym roku zapadły już 54 takie decyzje. Niewykluczone, że w przypadku pani Walentyny i jej córki jedyną szansą jest jednak wyjazd na Ukrainę i powrót do Polski po trzech miesiącach, a potem staranie się o obywatelstwo polskie.
Wczoraj w opolskiej kurii Karol Cebula i wójt Branic spotkali się z biskupem Andrzejem Czają. Na spotkaniu był obecny szef Caritas opolskiej ks. Arnold Drechsler, który nie tylko zadeklarował pomoc dla pani Walentyny i jej córki, ale także obiecał wystosować apel do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Również wczoraj sprawą zainteresowaliśmy Patryka Jakiego, wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS, który poprosił o przesłanie dokumentacji pani Walentyny i zapewnił, że sprawdzi możliwości udzielenia pomocy Ukrainkom.