Matka z córką uciekły z Ukrainy przed wojną. Branice chcą im pomóc

Czytaj dalej
Fot. "Fakty TVN"/Agencja TVN
Krzysztof Ogiolda

Matka z córką uciekły z Ukrainy przed wojną. Branice chcą im pomóc

Krzysztof Ogiolda

Walentynie Sorochan i jej 9-letniej córce Wiktorii grozi deportacja z Polski. Wójt Branic zaoferował im w gminie mieszkanie, pracę dla mamy i... spokój.

- Kierowało mną przede wszystkim współczucie - mówi Sebastian Baca, wójt Branic. - Odczuwam je w największym stopniu w stosunku do 9-letniej Wiktorii. Zwróciłem uwagę, że ona bardzo dobrze mówi po polsku, nawet lepiej niż mama. Dziewczynka znalazła już w Polsce przyjaciół i miałem poczucie, że czuje się u nas bezpiecznie. Rozmawiałem z nimi kilka razy przez telefon. One straciły mieszkanie i możliwości do życia po tym, jak w Doniecku pocisk artyleryjski trafił w blok, w którym mieszkały. Zostały zmuszone do emigracji. Zasługują na pomoc tym bardziej, że ojciec pani Walentyny był Polakiem, a jej rodzina ma korzenie w Krakowie.

Kontakt z mamą i córką z Doniecka gmina Branice nawiązała po telewizyjnym materiale wyemitowanym przez TVN. Można się z niego dowiedzieć, że pani Walentyna z Wiktorią opuściły swoje miasto przed trzema laty. W Polsce starały się o status uchodźców, ale trzykrotnie spotkały się z odmową. W końcu dostały nakaz opuszczenia kraju.

Jak tłumaczyły w telewizji, został on dostarczony na nieaktualny, stary adres, więc go nie przeczytały. W końcu zostały aresztowane. Obecnie mieszkają w otwartym ośrodku w Białej Podlaskiej, ale wciąż grozi im deportacja.

Walentyna mimo utrudnionego kontaktu - choćby pocztowego - z Donbasem pozbierała dokumenty potwierdzające jej polskie korzenie i starała się w ten sposób zalegalizować swój pobyt w naszym kraju. Na razie bez skutku.

- Pomagamy im prawnie w zalegalizowaniu ich czasowego pobytu w Polsce - dodaje wójt Branic. - Myślę, że to powinno się udać, skoro mają udokumentowane polskie pochodzenie. To jest, w moim przekonaniu, przede wszystkim kwestia chęci i dobrej woli władz.

Zarówno dobrą wolę, jak i chęć pomocy ma gmina Branice. Wójt jest pewien, że ze znalezieniem pracy dla pani Walentyny nie będzie problemu. Także takiej, w której przynajmniej na początku nie będzie ona musiała zbyt wiele mówić po polsku.

- Myślę, że postępy w posługiwaniu się językiem polskim szybciej zrobi w Branicach, gdzie jej rodacy są rzadkością, niż w Opolu, gdzie społeczność ukraińska jest bardzo duża - dodaje Sebastian Baca. - Kto miałby im pomóc, jak nie my? Branice są przyjazną, wrażliwą gminą. Mamy tradycję pomagania najsłabszym sięgające biskupa Józefa Nathana i jego Miasteczka Miłosierdzia. Nie chcemy tych kobiet z Donbasu zostawić bez pomocy.

Kto miałby im pomóc, jak nie my? Branice są przyjazną, wrażliwą gminą

- Kiedyś to działało niejako z automatu - mówi Henryk Wujec, były poseł i minister, współzałożyciel Komitetu Obywatelskiego Solidarności z Ukrainą. - Jeśli imigrant czy uchodźca znalazł gminę, która zapewniła mu pobyt u siebie, państwo po prostu „przyklepywało” jego obecność w naszym kraju. Skoro dziś najpierw niewpuszczenie do Polski, a potem wydalenie grozi matce z dzieckiem, to mamy - nie waham się tak powiedzieć - do czynienia z obłędną polityką migracyjną. W dodatku niezgodną z zasadami chrześcijańskimi.

Poczucie krzywdy mają także pani Walentyna i jej córka. Podkreślają, że nie są imigrantkami ekonomicznymi. Przed wojną w Donbasie miały dobre mieszkanie, a Walentyna Sorochan pracowała jako laborantka. Uciekły, kiedy wojna odebrała im warunki i miejsce do życia. Dodatkowo zwracają uwagę, że Wiktoria od trzech lat chodzi do polskiej szkoły, ma polskie koleżanki, chętnie i skutecznie uczy się języka polskiego i tym samym coraz lepiej adaptuje się i integruje w naszym kraju. Trudno się dziwić, że do ogarniętego wojną Donbasu boi się i nie chce wracać. Walentyna powołuje się też na polskie pochodzenie - jej prababcia, pradziadek, babcia i ojciec czuli się Polakami.

- Nie pozostaje nic innego jak wywieranie nacisku na politykę imigracyjną państwa - dodaje Henryk Wujec. - Na szczęście mocniej i bardziej jednoznacznie wypowiedział się ostatnio w tej sprawie Kościół, ustami abp. Gądeckiego. Niedługo odbędzie się Ogólnopolskie Forum Organizacji Pozarządowych. I tam też zajmiemy wyraźne stanowisko w tej sprawie.

Krzysztof Ogiolda

Jestem dziennikarzem i publicystą działu społecznego w "Nowej Trybunie Opolskiej". Pracuję w zawodzie od 22 lat. Piszę m.in. o Kościele i szeroko rozumianej tematyce religijnej, a także o mniejszości niemieckiej i relacjach polsko-niemieckich. Jestem autorem książek: Arcybiskup Nossol. Miałem szczęście w miłości, Opole 2007 (współautor). Arcybiskup Nossol. Radość jednania, Opole 2012 (współautor). Rozmowy na 10-lecie Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych, Gliwice-Opole 2015. Sławni niemieccy Ślązacy, Opole 2018. Tajemnice opolskiej katedry, Opole 2018.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.