Tysiące beczek w Wielkopolsce. Jak zatrzymać nielegalne składowiska?
Nielegalne składowiska odpadów niebezpiecznych to prawdziwa plaga. Walczyć z nią można tylko przepisami i skuteczniejszymi kontrolami.
Póki przepisy się nie zmienią, walka z nielegalnym składowaniem odpadów niebezpiecznych przypomina raczej walkę Dawida z Goliatem. Zarówno odpowiednie służby, jak i firmy, zajmujące się gospodarką odpadów, w tym tych niebezpiecznych, nie są w stanie przeciwdziałać złym praktykom na rynku. A tych, okazuje się, mimo upływu czasu, jest coraz więcej. I nie chodzi tu o pojedyncze przypadki porzucania odpadów, które powinny podlegać utylizacji, a o duże skupiska bomb toksycznych. W samej Wielkopolsce jest już kilkadziesiąt takich miejsc. Media alarmują jednak o kolejnych znaleziskach.
Nowe bomby toksyczne
W ostatnim czasie „Głos Wielkopolski” nagłośnił sprawę nielegalnego składowiska kilkudziesięciu 200-litrowych i mniejszych pojemników znalezionych pod Grodziskiem Wielkopolskim. Były porzucone w nieużytkowanym gospodarstwie rolnym, z dala od zabudowań wioski Ujazd (gmina Kamieniec). Śledczy pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Wlkp. prowadzą w tej sprawie śledztwo. Na razie nie wiadomo, co było w beczkach i kto je tam pozostawił.
- Na razie przesłuchaliśmy kilka osób w charakterze świadków, w tym właściciela nieużytkowanego gospodarstwa. Leszczyńska delegatura Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska pobrała próbki z porzuconych pojemników. Nie ma jeszcze wyników tych badań - relacjonuje podkomisarz Kamil Sikorski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Grodzisku Wlkp.
Śledztwo w sprawie nielegalnych odpadów niebezpiecznych prowadzi także prokuratura okręgowa w Koninie. Kilka miesięcy wcześniej na żwirowiskach w miejscowościach Przyjma i Depaula wydobyto z ziemi ponad 700 200-litrowych beczek z niebezpiecznymi substancjami.
- W przebadanych próbach wykazano obecność metali ciężkich (arsenu, rtęci, chromu, ołowiu, kadmu, miedzi, cynku, niklu, selenu), wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych oraz związków benzenu, styrenu, ksylenów, siloksanów, kwasu akrylowego, eteru metylowego glikolu dipropylenowego, które zaliczane są do odpadów niebezpiecznych - zdradza Mateusz Kolibabka, kierownik delegatury WIOŚ w Koninie.
Konińska prokuratura mimo wyników tych badań powołała prywatnych biegłych i czeka na ich opinie.
- Dopiero wtedy będziemy mogli postawić ewentualne zarzuty. Póki co weryfikowane są także znalezione dokumenty oraz materiały znajdujące się na dyskach komputerów
- mówi prokurator Marek Kasprzak.
Śmieciowe firmy
Dotychczas nielegalne składowiska odkryto między innymi w Pile, Kleszczewie, Adamowie, Mielżynie, Parkowie, Łosińcu, Poznaniu, Kaliszu, Janikowie, a także pod Chodzieżą. Wsi Ujazd, Depaula czy Przyjma to kolejne miejsce na mapie Wielkopolski, gdzie odpady niebezpieczne zostały porzucone. Wiele tych miejscowości łączy ze sobą jedna firma z Budzynia - spółka Awinion, która działała nad rynku także pod innymi nazwami. Dziś na tropie jej pracowników jest poznańska prokuratura okręgowa. Jednak takich firm jak Awinion jest w Polsce więcej.
Zobacz też: Dwie żwirownie, pół tysiąca beczek z trucizną
(Źródło: TVN24)
- Nielegalne wysypiska odpadów są patologią systemu gospodarki odpadami. Odpady zamiast do nowoczesnych instalacji pozwalających na maksymalizację odzysku odpadów, trafiają nielegalnie w miejsca do tego nieprzystosowane. Tego typu działania z jednej strony mogą powodować ogromne konsekwencje dla środowiska, z drugiej zaś rosnąca na tego typu praktykach nielegalna konkurencja, wypycha z rynku uczciwych operatorów, zagospodarowujących odpady prawidłowo. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, by tego typu sytuacje bezzwłocznie identyfikować i zgłaszać do odpowiednich instytucji - uważa Leszek Zagórski, przewodniczący Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Zmiany w przepisach
Zazwyczaj utylizacja takich nielegalnych składowisk spoczywa nie na nieuczciwej firmie, która je tam pozostawiła, a na gminie lub powiecie. Np. za utylizację 1310 ton substancji niebezpiecznych w Kleszczewie powiat poznański zapłacił ponad 2,3 mln złotych. Na usunięcie beczek z magazynów w Poznaniu miasto zarezerwowało aż 9 mln złotych. Dlatego też, zdaniem przedstawicieli władz regionu tak ważna jest zmiana przepisów o odpadach. Od kilku lat zarówno starosta, jak i prezydent Poznania, a także ostatnio radni sejmiku wojewódzkiego, występują do Ministerstwa Środowiska o zmianę prawa.
- Poza wieloma propozycjami przepisów, pozwalających zweryfikować faktyczne przygotowanie przedsiębiorców do gospodarowania odpadami, postulujemy o wprowadzenie obowiązku przekazywania wytworzonych odpadów niebezpiecznych bezpośrednio do zakładów ich odzysku lub unieszkodliwiania. Bez gromadzenia takich odpadów u pośredników - wyjaśnia Jan Grabkowski, starosta poznański.
Podobnego zdania są także firmy, specjalizujące się w utylizacji i gospodarowaniu odpadów, także niebezpiecznych.
- Proponujemy zaostrzenie kontroli nad „drogą odpadów” tak aby uniknąć sytuacji ich „gubienia” lub przekazywania na nielegalne wysypiska odpadów, a w przypadku identyfikacji takich miejsc, proponujemy zaostrzenie kar dla właścicieli tych terenów, tak by tego typu praktyki były nieopłacalne - mówi Leszek Zagórski.
Jednak zdaniem profesora Włodzimierza Urbaniaka z Zakładu Chemii Analitycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, takie zmiany w ustawodawstwie to krok w tył.
- To byłoby wbrew temu, co wywalczyliśmy dziesięć lat temu. Wytwórca danego produktu nie może zająć się utylizacją pozostałości po nim, bo się zwyczajnie na tym nie zna. Powinien wynająć do tego specjalistyczną firmę, która zna się na gospodarowaniu odpadów. Inaczej wzrosłyby koszty produkcji, sprzedaży. Bardziej restrykcyjne przepisy nie sprawią, że pozbędziemy się sytuacji patologicznych - twierdzi profesor. Jego zdaniem służby takie jak ekopatrole straży miejskiej czy Wojewódzkie Inspektoraty Ochrony Środowiska powinny być dofinansowane, by przeprowadzać lepiej i częściej kontrole nieuczciwych firm na rynku.
- Dziś inspektorzy WIOŚ nie są w stanie skontrolować wszystkich firm. Dodatkowo sprawy nielegalnych składowisk prowadzone są zbyt długo i zazwyczaj nie kończą się efektywnie. Winni nielegalnych składowisk wiele lat są na wolności
- mówi Urbaniak.