Tylko ratownicy wiedzieli, co tak naprawdę działo się na dole. I woleli milczeć
Pamiętam ten dzień, jakby był wczoraj. Telefon, że coś się stało, wyjazd pod kopalnię, długa noc w redakcji. I potem tę rozmowę z ratownikiem, panem Adamem Gamzą z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Rozmowa w czasie akcji. Kiedy jeszcze nikt do końca nie zdawał sobie sprawy, co się dzieje. To znaczy nikt, z wyjątkiem ratowników, którzy rozumieli o wiele więcej.
Chyba nie chciał za bardzo rozmawiać, dokładnie tak samo jak każdy ratownik przy okazji takich katastrof. Bo tylko oni wiedzą, co dzieje się na dole i właściwie nie potrafią tego opisać słowami. Bo to przecież nie tylko ciemność, pył i zawał. To też strach i nadzieja, pot i przekleństwa. To pośpiech i walka. I to też często rozpacz, śmierć i dramat. Komu zresztą on ma to wszystko opowiadać? Jakiemuś dziennikarzynie, który na dole bywał tylko z okazji Barbórki, prowadzony za rączkę przez dyrektora kopalni?
Jednak ta rozmowa wraca do mnie często. Tak się złożyło, że zmieściła się w albumie fotograficznym Arka Goli, który kilka dobrych lat temu zaprosił mnie do współpracy, a potem doprowadził do wydania tej książki. Gdy dziś sięgam do „Ludzi z węgla”, widzę, że mogłem zapytać o coś innego. Lecz zaraz potem przypominam sobie to napięcie, tę atmosferę wyczekiwania na wieści, te odganiane myśli o najgorszym, milczenie. I raczej robotę, bieganie, załatwianie, byle tylko nie gadać, wyobrażać sobie, co tam się stało, opisywać, przypominać, co na dole, analizować.
Ta rozmowa to właściwie ciąg niedomówień. Byle nie powiedzieć, że tam nie ma życia.
- Ratownicy wreszcie dochodzą do miejsca, gdzie iść się dalej nie da i…
- …ale w przypadku Halemby tak nie jest.
- Nie rozumiem.
- Tam nie ma zawału. Tam nastąpił wybuch, przeszła fala…
Drążyłem dalej. No niechże mi wreszcie wytłumaczy, laikowi, i powie, co tam się dzieje. Pytam:
- Ale rozumiem, że to wyrobisko widać. No bo skoro nie ma zawału…
- Jeśli opadł już pył, to tak, widać.
- I co widać?
- Zobaczymy.
Takie odpowiedzi. Zdawkowe, wymijające. Jakby chciał mi oszczędzić pewnych informacji.
- A teraz w Halembie nie ma łączności z górnikami na dole?
- Nie ma.
- I co to może znaczyć
- …
Dziś, po dziesięciu latach od tej katastrofy, wiemy więcej. Rocznica już w poniedziałek, piszemy o tym na stronach 12-13. Zginęło 23 górników, kilkaset osób w najgłębszej żałobie, żony, dzieci, rodzice. Czas z pewnością jakoś leczy te najboleśniejsze rany.Mój szacunek dla górników i dla ratowników jest niezmienny.
TWITTER @MAREKTWAROG