Twaróg: "Wujek". Trochę poczytajmy, trochę pomyślmy. I trochę pomilczmy
Tyle było ostatnio ważnych okazji, by posnuć refleksje na temat masakry na „Wujku”, obchodów rocznicy i naszej zbiorowej pamięci, że teraz to już chyba wypada raczej trochę pomilczeć.
Rozważaliśmy sens tej ofiary w całej historii stanu wojennego i szerzej - w dziejach oporu przeciw władzy. Zastanawialiśmy się na łamach DZ i „Naszej Historii”, na ile potrafimy opowiedzieć tę śląską historię całej Polsce, a może światu. Debatowaliśmy nad winą i karą, sprawstwem i odpowiedzialnością, a także nad przebaczeniem, lecz nie zapomnieniem.
Gdy w ostatni poniedziałek w redakcji DZ zebraliśmy się w zacnym gronie naszych gości, by porozmawiać o „Wujku” w dość prowokacyjnym kontekście „Czy było warto?”, spodziewałem się raczej wyważonych sądów i próby podsumowań, lecz nie nie - wielkiej emocji.
Ale redaktor Piotr Biernat pokazał fragmenty swojego dawnego filmu, co nadało tej całej debacie o „Wujku” wymiar osobisty i intymny. Bo oto na chwilę ucichły rozważania o dobru wspólnym, walce z reżimem, wolności i wartościach nadrzędnych. Nagle bowiem usłyszeliśmy wdowy, które piętnaście lat po tragedii (film z połowy lat dziewięćdziesiątych) mówią, że inaczej wymarzyły sobie życie, że wszystko się rozsypało, że nie zawsze poradziły sobie w pojedynkę z wychowywaniem dzieci.
Inna perspektywa sprawiła, że nie było już bohaterskiego poświęcenia życia w imię wolności przyszłych pokoleń - jak wyobrażają sobie wszyscy. Była raczej niepotrzebna, szybka i przypadkowa śmierć, która roztrzaskała normalne rodziny. „Nie było warto”. Albo: „Tyle po nim zostało”. Tak mówi jedna z wdów, wykładając na stół męża ordery i odznaczenia.
Po debacie miałem wielką przyjemność porozmawiać trochę z dwiema uczennicami piątej klasy Szkoły Podstawowej nr 5 im. Dziewięciu z „Wujka” w Katowicach (jedynej szkoły w Polsce z takimi patronami), które o wydarzeniach sprzed 35 lat wiedzą na tyle dużo, że dzielnie uczestniczyły w naszej dyskusji. Wynudziłyście się, mówię im. No trochę, przyznały.
- Ale to ważna dla nas sprawa - zastrzega zaraz Nikola Stec.
- Dlaczego?
- Bo oni się dla nas poświęcili - dodaje Julia Kłonica.
- O co dla nas walczyli?
- O wolność. Poświęcili się dla nas, żebyśmy mogli żyć w wolnej Polsce.
- A wolna Polska to jaka?
- Taka, w której możemy śmiało mówić, co myślimy.
Ładna puenta, pomyślałem. Dobrze wybrzmiała w redakcji, czyli tu, gdzie wolność słowa tak wtedy, jak i dziś powinna być istotna. To jedna z tych wartości, która dobrze spina klamrą tamtą przeszłość z teraźniejszością. No i teraz może trochę pomilczmy.
TWITTER @MAREKTWAROG