Rewolucję, która już niedługo czeka białostoczan w komunikacji, śmiało możemy określić mianem 2.0. Podobnie było w przypadku parkomatów.
Przez lata nie tylko mieszkańcy musieli uganiać się za papierowymi kartami. W końcu urzędnicy zafundowali nam wersję 3.0, czyli płacenie przez komórkę. Tyle że ta usługa nie przypadła do gustu kierowcom. Nijak nie mogli doprosić się wersji 2.0, czyli parkomatów. W końcu trzeba było pamiętnego roku wyborczego 2014, by 12 miesięcy później białostoczanie mogli korzystać z tego, co w innych miastach było już normą.
Podobnie jest teraz z biletami. Tutaj urzędnicy też od razu chcieli przejść do rewolucyjnej wersji 3.0, czyli e-kart. Tak jakby zapomnieli, że mimo wszystko jest spora grupa mieszkańców, którzy nie potrzebują miesięcznego doładowania. Skoro teraz zdecydowali się na wersje 2.0 (pośrednio też służącą do liczenia pasażerów, tak jak było to w przypadku nieszczęsnego klikania), to dowód, że można było tak od razu.