To dopiero były oświadczyny podczas koncertu
O oświadczynach na winobraniowej scenie rozmawiamy z Markiem Jakuszakiem, perkusistą zielonogórskiego zespołu „Aby do rana”
Dawno chyba nikt nie zaskoczył tak publiczności, jak perkusista zespołu, który po koncercie oświadczył się na scenie… To było oczywiście zaplanowane?
Pomysł zrodził się już jakiś czas temu, dużo rozmawiałem o tym z przyjaciółmi, z chłopakami z zespołu. O tym szalonym pomyśle wiedzieli tylko ci, którzy w nim pomagali…A tak naprawdę w dniu oświadczyn, stwierdziłem, że zrobię to po koncercie. I zaczęło się załatwianie. Bieganie za pierścionkiem. Panie w sklepie powiedziały, że zamówią specjalny model. A ja się zapytałem, czy może być on gotowy na 21.00, bo właśnie wtedy oświadczam się na scenie. Zaniemówiły z wrażenia... Załatwialiśmy też kwiaty. Gonił nas czas. Zrobiło się nerwowo. Pierwsza myśl była ta, żeby zrobić to jeszcze przed koncertem, ale wtedy stwierdziłem, że nie dam już potem rady nic zagrać. Ostatecznie zdecydowałem się więc na oświadczyny po koncercie.
Oj, to chyba ciężko było się skupić na graniu?
Pierwsze utwory zagrałem jeszcze spokojnie, ale im bliżej było do momentu oświadczyn, tym bardziej się denerwowałem. Było naprawdę ciężko. W końcu po koncercie oświetleniowcy pomogli, akustycy puścili odpowiednią piosenkę, a Bachus, tańcząc pośród publiczności, wyciągnął z tłumu moją dziewczynę. Chyba trochę się spodziewała, że to nastąpi. Wcześniej ze śmiechem mówiła też, że jak się oświadczę, to mnie zabije. Ale ja jestem człowiekiem upartym i śmieję się, że jak się uprę to, to tak zrobię.
A jak zareagowała publiczność?
Proszę mnie zabić, ale ja naprawdę nie pamiętam tego momentu oświadczyn. To były olbrzymie emocje. Z tych nerwów i tremy to naprawdę mało pamiętam! Chyba trzeba by było spytać tych, którzy byli obecni na koncercie. Ale publiczność zareagowała bardzo pozytywnie. Po przyjęciu oświadczyn wszyscy zaczęli klaskać, była straszna wrzawa, wszyscy krzyczeli, śpiewali „Sto lat”. A ja z tych nerwów nie wiedziałem, jak się nazywam… Jak zszedłem ze sceny, po całym tym wydarzeniu, to co chwilę podchodzili do nas znajomi, żeby pogratulować, uścisnąć rękę, poklepać po ramieniu. Te gratulacje trwały do samego rana. Chyba najbardziej to jednak zdziwili się moi rodzice, którzy byli obecni na tym winobraniowym koncercie. Jak mama zobaczyła, co się dzieje, to w ryk. Popłakała się ze wzruszenia. A tata? Tata powiedział, że fajnie zrobiłem.
Czy wpływ na tę ważną decyzję, miał winobraniowy czas?
Czy planowałem, że będzie to podczas Winobrania? To chyba nie było aż takie ważne. Nie jestem tradycjonalistą, absolutnie. Nie dla mnie są oświadczyny w restauracji, przy świecach. Chciałem zrobić coś innego. Dlatego postanowiłem, żeby zrobić to po koncercie. I chyba się udało. Z tego co się orientuję, to pierwsze takie wydarzenie na winobraniowej scenie. Śmieję się, że zostawiłem na niej coś od siebie, jakoś się na niej zapisałem.
Dziękuję za rozmowę.