Święta
Pod koniec roku ludzie przeżywają zdumiewającą poprawę. Zwłaszcza myślę teraz o tych znanych z telewizora, z radia, z gazet, tych, którzy swoją przyszłość opierają na już posiadanej lub oczekiwanej władzy. Wstrzymują wyćwiczony jazgot, nie klną, świń nie podkładają, prokuratorami nie straszą, przełamią się opłatkiem z najgorszą, jak twierdzili, szują, a w wigilijną noc to nawet - tak rzecze staropolskie podanie - niektórych ponoć polityków słyszano, jak odzywali się ludzkim głosem.
Przypuszczam, że to zbliżająca się gwiazdka i perspektywa prezentów wydobywa zakryte przez większość czasu warstewki dobroci. A nuż uda się Mikołaja przechytrzyć.
Przyznam, że i ja liczę, że Mikołaj nie jest zbyt bystry i niniejszy tekst pojednania z Czytelnikami, wyrażony (bez pytania o pozwolenie) w imieniu wszelkiej proweniencji i talentu pisarzy i reporterów, zapewni wszystkim publicystom oraz dziennikarzom upominki. A nawet jeśli niektórzy, w tym i niżej podpisany, dostaną rózgę, wątłe lecz tlące się płomyki skruchy mobilizują do swoistych przeprosin.
Chciałbym Was przeprosić za wszystkie nie sprawdzone informacje, które pojawiały się w mediach. Jakże często dziennikarze powielają bezkrytycznie newsy wzięte z niepewnych źródeł. Przez nich Wasze opinie o wydarzeniach mogą być zafałszowane lub zupełnie błędne. Jest mi przykro, że nie mogliście wyrobić rzetelnego zdania, bo ktoś niefrasobliwie podchodzi do warsztatu dziennikarskiego.
Przepraszam za tych przedstawicieli mediów, którzy pokazują Wam świat celowo zniekształcony. To ci, którzy wykazują niezłomną determinację, żeby w negatywnym świetle zaprezentować przeciwników, a w dobrym, tych, którym sprzyjają. Ludzie ci wydają się nieczuli na fakty, a umiejętność obiektywnego przygotowania relacji zatracili bodaj bezpowrotnie. Przez nich nie możecie we właściwy sposób ocenić postaci życia publicznego, gdyż nie dostarczono Wam dobrej jakości informacji.
Przepraszam w końcu za to, co jest i moim udziałem - za wciskanie się w zawsze za ciasne jak komunijny garniturek rubryczki, w których nie da się dokładnie wyjaśnić wszystkich spraw. Za to, że zbyt krótki tekst, z zamysłem pozbawiony szczegółów, trafia do odbiorcy. Jest być może nadmiernie wymagający, bo żąda jeszcze myślenia i dopowiedzenia tego, co beznamiętnie obcięła drukarska gilotyna.
No i na koniec - przepraszam za błędy, za styl i hańbę, jaką bez wątpienia przynosimy naszym dawnym polonistom.
Gdy w sobotni wieczór zapadnie zmrok i zacznie się sąd nad naszym zachowaniem, chciałbym, żeby Jego Majętność Mikołaj przeczytał ten pokorny artykulik i w łaskawości i uznaniu dla dobrych ludzi, uhonorował przynajmniej smartfonem. Sugerowany model i producenta wysłałem w listopadzie - mam nadzieję, że list doszedł.