Ślązacy też zalewali Niemcy falami. Ale uchodźcy to nie Ślązacy...
O przywilejach, jakie od państwa niemieckiego dostawali Górnoślązacy osiedlający się w „Reichu”, i o obecnej sytuacji uchodźców w Niemczech mówi Andreas Rim, który w latach 80. wyjechał z Raciborza do Niemiec.
Norymberga, w której zamieszkałeś po wyjeździe z Raciborza, ma spore doświadczenie w przyjmowaniu - nazwijmy to - imigrantów. Przygarnęła Ślązaków, Czechów, Rumunów... Poradzi sobie z uchodźcami z Syrii?
Ja przyjechałem z rodziną do Niemiec w 1982 roku. Dużo wcześniej złożyłem w Raciborzu podanie o wyjazd na pobyt stały. Czekaliśmy około dwóch lat na zgodę na wyjazd. Niemcom zawsze zależało na ściągnięciu Ślązaków (pochodzenia niemieckiego) do Niemiec z paru względów. Po pierwsze, w celu łączenia rodzin, po drugie, by pozyskać nowych pracowników, którzy są dobrze wykształceni i szybko się zaaklimatyzują w Niemczech. A Ślązacy nigdy z tym nie mieli problemu, bo albo sami czuli się Niemcami, albo Niemcami byli ich rodzice. Taka jest prawda. W przypadku Ślązaków nie było problemu z aklimatyzacją. Teraz sytuacja jest inna. Imigranci z Syrii nie zaaklimatyzują się tak szybko.
Czy Norymberga, w której tak dużo osiedliło się różnych nacji, protestowała przeciw przyjmowaniu uchodźców z Syrii?
W Norymberdze też były protesty, ale nie tak duże jak w byłym NRD. W naszym mieście tylko około 50 procent to rodowici mieszkańcy. 20 procent stanowią Ślązacy i Sudetendeutsche z Republiki Czeskiej. Do tego można doliczyć jeszcze Sieben-bürger i Banaten z Rumunii (oni mają też niemieckie pochodzenie). To daje razem 10 tys. Ślązaków, 15 tys. Sudetendeutsche z Czech, 10 tys. Siebenbürger i 10 tys. Banaten.
Górnoślązacy też „zalewali Niemcy”, w tym twoją Norymbergę, falami...
Połowa z tych 10 tysięcy Górnoślązaków przyjechała do Norymbergi zaraz po II wojnie. Następna część przyjechała w latach 70. w ramach łączenia rodzin. Na koniec, około 2 tysięcy przyjechało w latach 80., przed stanem wojennym. My mamy w Norymberdze także dużą grupę Dolnoślązaków. W samym mieście mieszka około 3 tysięcy Breslauer, czyli wrocławiaków. Oni przybyli zaraz po zakończeniu II wojny.
Gdy w latach 80. opuściłeś Polskę, od razu mogłeś liczyć na pomoc ze strony państwa niemieckiego? Od razu dostałeś zasiłek albo pracę?
Każdy Ślązak, który mógł potwierdzić pochodzenie niemieckie, otrzymał parę przywilejów, m.in. dostał od razu kurs języka niemieckiego. Dla osób z wyższym wykształceniem te kursy były nawet dłuższe - do 1,5 roku. Każdy, kto pracował w Polsce i przyjechał do Niemiec, dostawał zasiłek dla bezrobotnych - średnio po 700-1000 marek na miesiąc w latach 80. A kto chodził na kursy języka niemieckiego, też dostawał pieniądze, o 20 proc. mniejsze od zasiłku. Można było złożyć wniosek o odszkodowanie za pozostawione mieszkanie, firmę lub ziemie w Polsce.
Zaliczano wam w Niemczech do emerytury lata pracy w Polsce?
Tak, to było bardzo istotne. Zaliczono nam zdobyte wykształcenie w Polsce oraz zaliczono lata pracy z Polski. Wiele osób pobrało też pożyczki, które były dla nas często bezprocentowe lub z małym oprocentowaniem, ale z długim okresem spłacania, ok. 10 lat. To była niesamowita pomoc ze strony Niemiec dla Ślązaków.
Uchodźcy dziś na tak wielką pomoc, jaką dostali Ślązacy, od razu nie będą mogli liczyć. Wy dosyć szybko dostaliście mieszkania...
To jest już teraz pewne, że obecni azylanci nie zaaklimatyzują się tak szybko do kultury, obyczajów i życia w Niemczech, jak my, Ślązacy. Poza tym oni czekają nieraz nawet rok na załatwienie papierów dotyczących zatwierdzenia azylu. My, Ślązacy już po 2-3 tygodniach mieliśmy kursy. Ale wtedy do Niemiec przyjechało rocznie ok. 100-300 tys. osób, a nie jak teraz - ok. 1 miliona. Z pracą dla nas nie było dużego problemu. Oczywiście wiele osób zaczynało od początku - np. jak ktoś był w Polsce majstrem, to zaczynał tutaj pracę jako robotnik, ale po czasie - jak pokazał, co potrafi - to awansował na majstra. Z mieszkaniami w latach 80. też nie było tak źle, bo Niemcy budowali dużo mieszkań socjalnych. Wtedy rządziła partia SPD, która zawsze popierała zwykłych robotników i pomagała im.
Teraz sytuacja jest inna. Uchodźcy z Syrii to nie Ślązacy znający język, często wykształceni, zostawiający w Polsce dobrą pracę...
Rzeczywiście, obecnie sytuacja w Niemczech jest bardzo trudna. Rząd niemiecki teraz widzi, że narobił sobie bardzo dużo problemów. Niemcy nie wiedzą, czy uda im się przesiedlić na inne kraje UE tylu azylantów, ilu by chcieli. Niestety, wiele krajów nie jest chętnych do sprowadzenia azylantów, bo nie wiadomo, kim oni są. Wielu z nich przyjechało bez paszportów. Można powiedzieć, że mamy na kolejne lata mnóstwo problemów. Do mojej Norymbergi przyjechało ok. 5000 azylantów, z tego połowa z Syrii.
Gdzie nocują? Czy mogą poruszać się swobodnie po mieście? Czy są odizolowani?
Na początku muszą pozostać parę dni w tzw. ośrodkach dla azylantów (ok. 2-5 dni), ale potem mogą się poruszać po mieście. Dostają w ośrodkach, w których przebywają, jedzenie, ubrania, środki do higieny, a nawet kieszonkowe na miesiąc - ok. 146 euro. Ale to jeszcze nie wszystko. Jeżeli azylanci znajdą sobie mieszkanie lub mieszkają u znajomych, to dostają 360 euro na miesiąc. I czekają potem na decyzję na temat przyznania azylu. To może potrwać nawet rok.
Znajdzie się u was aż tyle pracy? Dla 5000 uchodźców?
10 procent azylantów jest bardzo dobrze wykształconych - to lekarze, inżynierzy i fachowcy od komputerów. Z nimi nie będzie problemów. A z resztą są same niewiadome. Są jednak głosy, że można z tej obecnej sytuacji mieć korzyści. Niemiecki przemysł i zakłady pracy się cieszą, bo przyjechała tania siła robocza. Oni będą podejmować pracę, której już nawet Polacy czy Rumuni nie chcą robić, jak np. zrywanie ogórków, jabłek albo jako pomocnicy w zakładach pracy za parę groszy na godzinę.
Przemysł się cieszy, a jak reagują zwykli Niemcy, twoi sąsiedzi?
Niemcy, którym dobrze się powodzi, nie martwią się, bo mają dobrą pracę, dom, swoje poukładane życie.