Sen wariata. Oby tylko sen
Łódź dzieli od Korei Północnej 7,5 tysiąca kilometrów. Dużo. Ale samolotem już nie, a rakietą z ładunkiem jądrowym jeszcze bliżej do nas...
Straszę, ale sytuacja nie jest do śmiechu. Władcy komunistycznej Korei śni się rola supermocarza. Wczoraj ogłosił sukces po próbach z bombą wodorową (groźniejszą od atomowej). Kim Dzong Un, choć kształcony w elitarnych europejskich szkołach, to zaściankowy azjatycki wariat rządzący jednak potężną liczebnie armią i zastraszonymi cywilami - z nadania dziadka i ojca, ale też przy wsparciu obcych mocarstw. Ponoć silniki do jego rakiet pochodzą z Ukrainy, a inne elementy i „myśl techniczna” z Rosji i Chin. Podczas wojny koreańskiej (1950-1953), gdy doszło do podziału na dwa państwa, Stany były gotowe użyć broni nuklearnej, żeby wygrali ci z południa. Teraz wódz tych z północy rozkazał żołnierzom, żeby kradli kukurydzę rolnikom, bo żołnierz nie może być głodny w obliczu nadchodzącej wojny nuklearnej. Czyż to nie wariactwo?