Rządzący namawiają do pojednania z opozycją z okazji obchodów 11 listopada, ale wpuszczają konia trojańskiego w postaci święta 12 listopada
100 lat niepodległości zamiast cieszyć Polaków wciąż nas dzieli. Dlaczego na własne życzenie niszczymy wyjątkowośc tej rocznicy? Ja tego przynajmniej nie rozumiem...
Takiego zamieszania dawno nie było. Sejm klepnął święto 12 listopada, a Senat w piątek coś tam dorzucił i odesłał do Sejmu. Posłowie błyskawicznie to przyjmą i prześlą do prezydenta. Andrzej Duda ma aż 21 dni na decyzję, ale z jego pałacu dochodzą głosy, że głowa państwa ma wątpliwości w sprawie nowego dnia wolnego.
Jeśli da się przekonać, to jeszcze trzeba taką ustawę oficjalnie wydrukować, co też przecież trwa. Nawet uwzględniając sprinterskie tempo uchwalania prawa przez PiS, dekret o święcie po święcie w najlepszym razie zostanie ogłoszony rzutem na taśmę.
Tymczasem rządzący apelują do opozycji, żeby na czas obchodów 100-lecia niepodległości zakopać topór wojenny, choć przyznają, że wszystko jest robione „za pięć dwunasta”.
Nie wiadomo wciąż do końca, jak miałaby wyglądać „wspólna” organizacja obchodów 11 listopada ani kto będzie pracował w poniedziałek. Opozycja mówi, że 12 listopada jest po to, żeby decydenci mieli kiedy „wyleczyć kaca” po tym świątecznym bałaganie. Bezapelacyjnie i bezpartyjnie kac po tym nam zostanie.