Raport z łódzkich remontów dróg. Robotników jak na lekarstwo [FILM, zdjęcia]
Drogowa rzeczywistość w Łodzi nie napawa kierowców optymizmem. Godziny porannego i popołudniowego szczytu dla mieszkańców Widzewa, Olechowa, Janowa i Dąbrowy to prawdziwy koszmar i mnóstwo czasu spędzonego na staniu w korkach.
Odwiedziliśmy w południe front największych drogowych robót. Najgorzej jest w rejonie skrzyżowania al. Śmigłego - Rydza i ul. Dąbrowskiego. Tu naliczyliśmy... 5 robotników. Dwóch zmagało się z demontażem barierek przystankowych, trzech innych kopało przy słupie. Ciężki sprzęt stał. Sfrezowany asfalt i pokruszony beton walał się na placu robót. Od czasu do czasu przez zamknięty dla ruchu odcinek przemknął jakiś zabłąkany kierowca.
- Przecież tu się nic nie dzieje. Postawili znaki zakazu ruchu, zerwali fragment nawierzchni i całymi dniami cisza - denerwuje się kierowca opla. - Przecież mogli zostawić tę część robót do momentu, kiedy faktycznie, będą tu pracować.
Nieco lepiej sytuacja wygląda na rondzie Sybiraków. Tu spotkaliśmy 17 robotników - choć zakres prac bardzo duży. Część ciężkiego sprzętu pracowała. Nie można jednak powiedzieć, by robota paliła się komuś w rękach.
- Gdyby wszystkie siły rzucić w ten rejon, to prace pewnie już by się zakończyły - mówi Andrzej Kamiński, taksówkarz. - A oni rozkopali miasto w kilku miejscach i wszędzie prace prowadzone są w iście żółwim tempie. Brak planowania i koordynacji robót.
Pomimo że w rejon remontowanej al. Piłsudskiego dotarliśmy po godzinach szczytu komunikacyjnego, korek ciągnął się na ponad 500 metrów od stadionu Widzewa w kierunku ronda Inwalidów.
Trzeba przyznać, że w tej części remontowanej Łodzi - al. Piłsudskiego - ul. Niciarniana - pracowało najwięcej robotników - naliczyliśmy w sumie ponad 40 osób. Tu też tworzą się jednak największe korki.