Pszczoły padają kilogramami
Pszczelarze biją na alarm. Przez opryski pól środkami chemicznymi w czasie oblotu pszczół padają setki tych pożytecznych owadów.
Jest ich kilku poszkodowanych, ale tylko Cezary Lewandowski decydując się na rozmowę z „Pomoroską” godzi się ujawnić swoje i imię i nazwisko. Może dlatego, że nie po raz pierwszy walczy o życie pszczół.
- W ubiegłym roku był spokój po awanturach, jakie były dwa lata temu. Wtedy interweniowała policja, pomagały służby rolne. Teraz znów jest to samo, a pomocy nam, pszczelarzom, znikąd - mówi rozgoryczony.
Prowadzi do pasieki, gdzie ma 70 pszczelich rodzin. Pokazuje pudełko pełne martwych owadów. - Od dwóch tygodni każdego dnia zbieramy pod ulami tyle martwych owadów, około kilograma - mówi. - Widać, że wracały z oblotów, bo mają na nóżkach pyłek - pokazuje. Zapewnia, że zgłaszał sprawę w radziejowskim oddziale Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa.
- Prosiłem, żeby ktoś przyjechał, zobaczył, jak to wygląda na miejscu. Kazali mi napisać pismo - denerwuje się. Powołuje się na ustawę o ochronie roślin, która zakazuje stosowania środków ochrony roślin w czasie lotów pszczół na kwitnące uprawy. Tłumaczy, że rolnicy powinni pryskać pola środkami ochrony po godzinie 20. - Orkę potrafili robić do drugiej, trzeciej w nocy, a opryski robią akurat, gdy jest okres kwitnienia i pszczoły lecą do kwiatów. W wojewódzkiej inspekcji tłumaczyli mi, że rolnicy stosują środki grzybobójcze, które na pszczoły nie działają - denerwuje się. - To od czego moje i w innych pasiekach akurat teraz padają?
Lewandowski, doświadczony pszczelarz i członek Polskiego Związku Pszczelarskiego dziwi się rolnikom. - Kto im zapyli rzepak i sady, gdy nie będzie pszczół? - pyta. Oblicza, że stracił już jedną trzecią rodzin.
Teodora Kłys, kierowniczka oddziału WIORiN w Radziejowie: - Mamy takie sygnały od pszczelarzy z tylko Raciążka, ale nikt nie chce nam wskazać sprawców a tylko w takim przypadku możemy przeprowadzić kontrolę - tłumaczy. Dodaje, że w piątek miała wiele telefonów od oburzonych rolników, których pszczelarze filmują i robią im awantury. - Rolnicy muszą zrozumieć, że bez pszczół będą mieć mniejsze plony, a pszczelarze, że rolnicy muszą dbać o swoje pola. Jakoś w Raciążku powinni się ze sobą porozumieć - uważa.