Przysięga przed ołtarzem? Par chętnych na ślub kościelny jest na Podkarpaciu coraz mniej
W ciągu minionej dekady wyraźnie spadła liczba ślubów kościelnych na Podkarpaciu. Spadek wynika ze zmieniającego się systemu wartości młodych. Kościół przypomina jednak, że przysięga złożona przed Bogiem daje spore poczucie bezpieczeństwa
W 2002 r. ślub cywilny na Podkarpaciu wzięły 2094 pary, a 9003 zdecydowały się na kościelny - wynika z danych zgromadzonych przez Urząd Statystyczny w Rzeszowie. W ubiegłym roku liczba małżeństw zawieranych przed ołtarzem spadła do 8236, przy jednoczesnym wzroście liczby małżeństw zatwierdzanych przez urzędników do 2878.
Podobny, tyle że jeszcze bardziej wyraźny niż na Podkarpaciu trend, widać w skali Polski i co ciekawe, także na wsiach. Różnica między liczbą ślubów kościelnych a cywilnych zawieranych w małych miejscowościach Podkarpacia wynosiła w 2002 r. 4700. W ubiegłym roku dystans ten zmniejszył się do 3631, co pokazuje, że w skali ostatnich 15 lat liczba ślubów cywilnych rośnie, a liczba kościelnych maleje. Jak komentują socjologowie, większa popularność ślubów cywilnych wynika z niechęci młodych do podejmowania zobowiązań na całe życie, a także z rosnącej liczby rozwodów.
Liczby nie zostawiają złudzeń: na sakramentalne „tak” decyduje się coraz mniej mieszkańców Podkarpacia. W skali roku zjawisko jest niemal niezauważalne, ale dość widoczne na przestrzeni ostatnich 15 lat. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie jest złożona. Powody, dla których chętnych do formalizowania swoich związków nie tylko na papierze, ale i przed Bogiem ubywa, można podzielić na dwie grupy.
Pokolenie sukcesu
Pierwsza związana jest ze zmianami w samej obyczajowości. Pokolenie dzisiejszych 25-, 30- latków kieruje się już innymi wartościami, albo przynajmniej ustawia je sobie w innej kolejności, niż ich rodzice.
- Rola wiary, religii w społeczeństwie się zmniejsza. Dziś jest to po prostu jedna z ofert do systemu wartości, a nie powszechny system wartości. Dlatego relacja młodych ludzi z Kościołem jest zdecydowanie luźniejsza niż przed laty
- ocenia Leszek Gajos, wykładowca WSPiA w Rzeszowie.
- Inaczej podchodzimy też do samego małżeństwa, które podobnie jak inne rzeczy w życiu musi być nastawione na sukces. Im bardziej przemyślane tym mniejsza szansa na porażkę. Również dlatego młodzi ludzie, którzy widzą, jak powszechnym zjawiskiem są rozwody, nie chcą wiązać się zbyt ścisłym węzłem - dodaje.
Według socjologów przyszli małżonkowie boją się też odpowiedzialności. Liczba rozwodów rośnie, a zawarcie związku niesakramentalnego pozwala uniknąć kłopotów formalnych związanych z nierozerwalnością ślubu kościelnego.
Dlatego nie zamierzają ślubować w kościele, chcąc sobie zostawić bezpieczną furtkę, w razie gdyby ich związek się rozpadł.
Wartość przysięgi
Sama liczba rozwodów ma wpływ na popularność ślubów cywilnych. Sporo par składa przysięgę w urzędzie właśnie dlatego, że jedno lub oboje małżonkowie wstępują w kolejny związek małżeński. Ponownie stanąć przed ołtarzem w kościele nie mogą. Często bywa też tak, że zawarcie małżeństwa jest tylko formalną przepustką do uzyskania kredytu hipotecznego i kupna własnego mieszkania. W takich sytuacjach para decyduje się na jak najszybsze sformalizowanie związku jak najniższym kosztem.
Wszystko to sprawia, że młodzi ludzie wykazują dziś większe przyzwolenie na zachowania, które nie zaakceptowaliby jeszcze 20 - 30 lat temu. Włącznie z życiem bez ślubu, czyli ze związkami partnerskimi.
Kościół przypomina jednak, że zrozumienie sensu i istoty sakramentu małżeństwa, który jest nierozerwalny aż do śmierci, bez wiary nie jest możliwe. Warto go jednak zawrzeć.
- Zupełnie inaczej się żyje z kimś, kto nam powie uroczyście, przy świadkach, że nie opuści nas aż do śmierci i będzie z nami na dobre i złe. Jeśli traktujemy poważnie te słowa, niosą one ze sobą pokój i poczucie bezpieczeństwa
- tłumaczy ks. Tomasz Nowak z parafii pw. Świętego Krzyża w Rzeszowie.
I opowiada o spotkanym kiedyś małżeństwie dwojga trzydziestolatków, którzy przeżyli wypadek samochodowy. On został sparaliżowany i wymagał całkowitej opieki. Zajmowała się nim żona. Wprost mówiła, że pomagając mężowi, przypomina sobie ślub i słowa, że będzie z nim na dobre i złe.
- Taka deklaracja ma wartość zarówno wtedy, jeśli ma odniesienie do Boga jak i bez tego odniesienia - komentuje ks. Nowak. - Uwzględniając jednak trud bycia ze sobą i różne wyzwania, jakie stoją przed małżonkami, łatwiej jest tym, którzy po słowach przysięgi dodają: „ Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący”. Sakrament małżeństwa niesie po prostu Boże wsparcie. Człowiek nie jest pozostawiony sam sobie - dodaje.