Przed wakacjami brakuje nam ratowników wodnych
Gminy nie mają pieniędzy, osoby z uprawnieniami wolą szukać pracy za granicą.
- Ratowników brakuje i będzie brakowało - mówi Jacek Kleczaj, prezes szczecińskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
- Mamy kąpieliska, triathlon, The Tall Ships Races, więc wszystko, co się dzieje na wodzie, dzieje się u nas. Dlatego przyjmiemy każdą osobę z uprawnieniami ratowniczymi. W Szczecinie wolnych jest 10 etatów.
W Kołobrzegu do pracy na 3 kapieliskach i 13 wieżach, od początku wakacji ma pracować blisko 60 ratowników. Jak mówi Jacek Banasiak, dyrektor kołobrzeskiego MOSiR-u, do tej pory pewnych jest blisko 40, ale w niedługim czasie ma być komplet, bo: - Większość naszych ratowników to przyjezdni, często z południa Polski. Najczęściej to studenci, nauczyciele. Wielu z nich podejmuje decyzję tuż przed wakacjami. Ten scenariusz powtarza się od lat, więc jesteśmy spokojni. Zapowiada się nam jednak większa rotacja, bo przybywa osób, które wolą podpisać umowę na dwa tygodnie.
W całym województwie pracuje około 600 ratowników ochotników.
Nadmorskie plaże w przewadze są zabezpieczane właśnie przez ratowników z WOPR, który szacuje, że w całym regionie brakuje około 15-20% obsady. Problem mają również firmy prywatne. Szef zachodniopomorskiego WOPR zauważa, że od jakiegoś czasu problem z brakiem ratowników pojawia się co roku. Co gorsza, coraz więcej gmin zostawia tę kwestię na ostatnią chwilę.
- Na miesiąc przed wakacjami niektóre gminy nie mają jeszcze rozstrzygniętych przetargów - mówi Apoloniusz Kurylczyk, wiceprezes zachodniopomorskiego WOPR.
- Za niskie stawki uniemożliwiły ich rozstrzygnięcie. Głównym powodem są przede wszystkim właśnie finanse. Wynagrodzenie dla ratownika WOPR rozpoczyna się od 3300 zł brutto.
- Na zachodzie ratownik zarabia ponad 4 tys. na rękę przy zupełnie innym komforcie pracy. Młodzi ludzie wolą wyjechać do Niemiec czy Hiszpanii, albo nawet pójść pracować do sklepu na kasie niż brać odpowiedzialność za czyjeś życie - podkreśla Kleczaj. Drugim powodem są kosztowne kursy przygotowawcze (3-5 tys. zł).
- Gdybyśmy mogli zaproponować większe wynagrodzenia, to ratowników byłoby więcej - dodaje Kleczaj.