- Dostaliśmy wezwanie do ulatniającego się gazu w mieszkaniu. Nie mieliśmy obowiązku sprawdzać klatek i innych mieszkań, a mimo to przejrzeliśmy korytarz i piwnice. Zrobiliśmy więcej niż musieliśmy. Dlatego zarzuty są nieporozumieniem - mówią gazownicy oskarżeni, że przyczynili się do wybuchy gazu. Jedna z mieszkanek zginęła.
22 lutego 2018 r. Korytarz Sądu Okręgowego w Szczecinie pęka w szwach. To mieszkańcy bloku przy ulicy Gdyńskiej w Szczecinie. Mają status pokrzywdzonych. Ich blok od dwóch lat nie jest wyremontowany po wybuchu gazu, który zniszczył część ściany frontowej. Do sądu przyszli na proces pracowników pogotowia gazowego.
- Chcemy sprawiedliwości. Gdyby oni dokładnie zbadali klatkę i mieszkania do tragedii by nie doszło - mówią mieszkańcy.
Oskarżeni to dwaj doświadczeni pracownicy Polskiej Spółki Gazowniczej. W zawodzie są od kilkudziesięciu lat. Nie przyznają się do winy. Kwestionują opinię biegłego gazownika, na której prokuratura oparła zarzuty. Wewnętrzna komisja w PSG uznała, że gazownicy nie popełnili żadnego błędu podczas interwencji na ulicy Gdyńskiej.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień