Suwalskie władze postanowiły ogłosić konkurs na nazwę hali sportowej, której nie ma i nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie.
Terminy są jednak krótkie, a do wygrania 1000 złotych. Władze tłumaczą, że z taką prośbą zwrócił się projektant obiektu. Bo od razu mógłby wkomponować nazwę w elewację. Jako przykład podobnych działań podają Suwalski Ośrodek Kultury. Tam też wcześniej nazwę wkomponowano. Wybrali ją internauci.
Jak rozumiem, włącznie ze skrótem, który jest taki sam, jak Straży Ochrony Kolei. Kiedy jeszcze nie było za późno, pisałem o tej niezręczności, nikt mnie słuchać jednak nie chciał. Bo władze Suwałk są, jak wiadomo, najmądrzejsze na świecie. W przypadku hali-widma również zdecydować mają internauci. Prezydent Suwałk, niczym francuski generał Charles de Gaulle, który przeprowadzał referendum za referendum, postanowił mieszkańców pytać niemal o wszystko.
Jaka nazwa ulicy - mieszkańcy. Jaka nazwa obiektu - mieszkańcy. Z jednej strony to pewnie dobrze. Ale z drugiej pojawia się pytanie, czy ci urzędnicy, albo radni niczego sensownego sami nie mogą wymyślić? Za co biorą pieniądze? Ciekawe, co się stanie, gdy internauci się skrzykną i zrobią suwalskim władzom psikusa, wymyślając nazwę hali, której bez wykropkowania nawet powtórzyć się nie da.