Poznań: Kto przejmie kamienicę przy Limanowskiego wartą 2,6 mln zł?
Losy Romana Maciejowskiego, właściciela kamienicy przy ul. Limanowskiego 17, są nieznane od 48 lat. Lokatorzy budynku żyją w niepewności. Bo różne osoby chciały przejąć własność nieruchomości o nieuregulowanym stanie prawnym. W sądzie trwa właśnie proces administratora budynku Wojciecha Ż. za próbę jego przywłaszczenia. Biegły ocenił wartość budynku na 2,6 mln zł.
Niepewną sytuację rozwiązałoby odnalezienie prawowitego właściciela, czyli Romana Maciejowskiego lub jego spadkobierców. Wraz z rodziną uciekł z Polski w 1969 roku. Po ucieczce, z nieznanych powodów, ani on, ani jego krewni nie upominali się o własność. Niedawno kamienicę próbował przejąć jej administrator Wojciech Ż. Teraz ma sprawę karną w sądzie, o czym szerzej pisaliśmy w piątkowym "Głosie Wielkopolskim".
Udało nam się poznać fakty, którą wskazują, że przed laty Maciejowski najpierw uciekł do Francji, a potem prawdopodobnie do Kanady. Szczegóły jego życiorysu odnaleźliśmy zwłaszcza w archiwum UAM i Instytucie Pamięci Narodowej.
Wiadomo, że w latach 50. i 60. Maciejowski był inwigilowany przez SB. Zarzucała mu m.in. szkalowanie PRL-owskich dygnitarzy w prasie polonijnej. W Europie i USA miał mieć zresztą liczną rodziną. Jego ojciec miał 14 braci i dwie siostry, z których wielu przed 1939 rokiem miało wyjechać z Polski w poszukiwaniu pracy. Kuzynem zaginionego właściciela był m.in. Michał Maciejowski, znany również jako Michael Manson. To polski pilot, który został bohaterem bitwy o Anglię w czasie II wojny światowej.
Dziennikarz „Woli ludu”
Roman Maciejowski dziś miałby 111 lat. Urodził się we Lwowie 1906 roku. Jako 15-latek przeprowadził się do Poznania wraz z rodzicami i siostrą. Gdy dorósł, zaczął pracować jako dziennikarz. Po wybuchu II wojny światowej wyjechał na południe Polski. Mieszkał m.in. w Rzeszowie u krewnego Władysława Garnowskiego, żołnierza AK, sędziego, który w powojennej Polsce przez krótki czas był prezesem Najwyższego Sądu Wojskowego.
W archiwum poznańskiego UAM zapoznaliśmy się z życiorysem Maciejowskiego. Napisał go w 1948 roku, gdy starał się o przyjęcie na studia prawnicze. Życiorys był sztampowy, napisany zgodnie z ówczesnymi realiami. Maciejowski był członkiem Polskiej Partii Robotniczej. Opisywał, że w 1945 roku „kompetentne czynniki poleciły objąć mu pracę w charakterze naczelnego redaktora Dziennika Rzeszowskiego, organu Ministerstwa Informacji i Propagandy”.
W Rzeszowie pracował krótko, bo jeszcze w 1945 roku wrócił do Poznania. Znalazł zatrudnienie w dzienniku PPR „Wola ludu”, później w „Expressie Poznańskim”. Następnie został redaktorem Biuletynu PGR w Zarządzie Państwowych Nieruchomości Ziemskich w Poznaniu.
Z życiorysu wynika również, że pochodził z niezamożnej rodziny. Ojciec Antoni był palaczem, maszynistą kolejowym, a potem ślusarzem w Zakładach Cegielskiego. Trudno więc powiedzieć, skąd Maciejowski miał pieniądze, by w 1949 roku za 2,75 mln zł kupić sporą kamienicę przy ówczesnej ulicy Kniewskiego, czyli obecnej Limanowskiego.
Studia prawnicze skończył w 1952 roku (razem z żoną Heleną). Choć w Poznaniu żyją absolwenci prawa z tamtych lat, nie znaleźliśmy nikogo, kto pamięta Maciejowskiego. Ustaliliśmy jedynie nieliczne osoby, które znają go „ze słyszenia”.
W opozycji do PRL
Przyczyny jego późniejszej ucieczki z Polski są opisane w materiałach w IPN. SB śledziła go w sprawie o kryptonimie „Sahara – Oaza”. Opisywała go jako osobę już bezpartyjną, o krytycznym stosunku do PRL. Podejrzewała, że chce uciec na Zachód.
W latach 50. i 60. Maciejowski pracował w kilku miejscach jako prawnik: w urzędach, w filharmonii, w Zarządzie Przemysłu Ziemniaczanego. Z teczki wynika, że SB miała w jego otoczeniu agentów, sprawdzała go w różnych miejscach. Jeden z esbeków zanotował na przykład, że Maciejowski pracując w Dzielnicowym Zarządzie Budynków Mieszkalnych był niezbyt lubiany, bo „zbyt rygorystycznie przestrzega przepisów prawa”.
Nie miał też dobrych kontaktów z sąsiadami, bo skarżył się na nich do komitetu blokowego, że zakłócają spokój i śmiecą. Podobno sam siebie postrzegał jako prawnika świetnie zorientowanego w przepisach. A w rozmowach z SB twierdził ponoć, że ma rozległe znajomości. Na przykład u towarzysza Władysława Wichy, ówczesnego szefa MSW.
W 1957 roku SB założyła mu sprawę, bo utrzymywał „podejrzane kontakty” z kanadyjską redakcją „Głosu Polskiego”, prasą w USA i „we wrogi sposób” komentował działania partii oraz rządu PRL. Dlatego później, gdy występował o wydanie paszportu, dostawał odmowę.
W końcu jednak SB mu odpuściła i mógł co pewien wyjeżdżać. Podróżował do Francji. W Lens miał znajomą polską nauczycielkę Teklę Sędzierską, którą prawdopodobnie poznał przez księży chrystusowców z Polski. W jej francuskim mieszkaniu miał się spotkać ze swoimi kuzynami – mieszkającym w Anglii pilotem Michałem Maciejowskim oraz kuzynem Józefem z Kanady.
Pod koniec 1968 roku służby aresztowały pewnego mężczyznę, u którego znaleziono 100 nazwisk i adresów w Polsce i za granicą. Było wśród nich nazwisko Maciejowskiego. W efekcie SB zaczęła się nim znowu poważniej interesować. W kolejnych miesiącach dotarła do jego sąsiadów z Pl. Wielkopolskiego 1a. W mieszkaniu jednego z nich esbecy, za co później zrewanżowali się sąsiadowi butelką koniaku, zrobili punkt obserwacyjny. W teczce w IPN do dziś widnieje rachunek za zakup alkoholu.
Potem zrobili rewizję w mieszkaniu Maciejowskiego. Zastali puste szafy bez ubrań oraz zapiski świadczące, że słuchał audycji Radia Wolna Europa. Do rewizji doszło wiosną 1969 roku. SB się spóźniła i z raportów wynika, że była niezadowolona z działań swoich funkcjonariuszy. Bo 3 marca 1969 roku, przez granicę kolejową z NRD, Maciejowski wraz z żoną Heleną i synem Arturem uciekł do Francji.
ZOBACZ TAKŻE
"To oczywiste, że ten mechanizm jest korupcjogenny". Radni Warszawy o kontroli CBA ws. reprywatyzacji:
Źródło: TVN24
Z późniejszych notatek kapitana SB Stanisława Kłysa wynika, że jeden ze współpracowników służb spotkał Maciejowskiego w Paryżu. Było to w 1970 roku. Z raportu wynika, że Maciejowscy znaleźli schronienie w Paryżu u polskich księży. - Oświadczył, że uciekł z kraju, bo był podejrzany politycznie i władze deptały mu po piętach. Za każdy paszport musiał zapłacić 35 tys. [łapówki] i pewna osoba poinformowała go, kiedy i jakim pociągiem jechać, aby uniknąć kłopotów i kontroli celnej. Mówił, że chce wyjechać do Anglii lub Kanady – wynika z materiałów z SB z 1970 roku.
Miasto przejmie budynek?
Nie wiadomo, jakie były dalsze losy rodziny Maciejowskich. Próbowaliśmy dowiedzieć się w polskich placówkach dyplomatycznych, zwłaszcza we Francji i Kanadzie. Niektóre w ogóle nie odpowiedziały. Inne poinformowały, że nie kojarzą Maciejowskiego i jego rodziny.
- W archiwum Ambasady RP w Ottawie oraz Konsulatu RP w Montrealu nie posiadamy żadnych informacji na temat panów Maciejowskich. W naszych archiwach posiadamy jedynie informacje na temat osób, które załatwiały jakieś sprawy konsularne – informuje Aleksandra Kucy, konsul RP w Kanadzie. Dodaje, że w Kanadzie dostęp do danych osobowych jest bardzo utrudniony. Tamtejsze urzędy nie podają tego typu informacji.
Kontaktowaliśmy się także z ambasadą Izraela w Polsce oraz instytucjami badającymi historię Żydów polskich. Część osób sugeruje bowiem, że Maciejowski był Żydem i przed laty uciekł do Izraela. Ale żadna z instytucji tych sugestii nie potwierdza.
Teraz sprawą zamierza się zająć poznański Urząd Miasta. Prawdopodobnie wystąpi na drogę sądową o uznanie Romana Maciejowskiego za osobę zmarłą. To otworzy drogę do oficjalnych poszukiwań jego rodziny, czyli spadkobierców kamienicy. Jeśli się nie znajdą, miasto będzie miało możliwość przejęcia własności kamienicy.