100 lat temu na okolicznościowych pocztówkach wino lało się strumieniami. Przepisy antyalkoholowe musiały być o wiele bardziej łagodne niż obecnie.
Dziś przyzwyczailiśmy się, że na współczesnych winobraniowych pocztówkach głównie pokazywane są fragmenty miasta. Czasami widać korowodowych przebierańców. Nawet jeśli się zataczają, to wiadomo, że to aktorzy. A co jest powodem świętowania? Nie wie nikt.
100 lat temu na okolicznościowych pocztówkach wino było wszędzie obecne. Czasami wręcz lało się strumieniami. Przepisy antyalkoholowe musiały być o wiele bardziej łagodne niż obecnie.
Dostojni mieszczanie, krasnoludki i ładne dziewczęta zgodnie zapraszają do odwiedzenia naszego miasta. Obowiązkowo z kieliszkiem wina w dłoni. A w tle koniecznie panorama miasta. Było wesoło, sympatycznie i często z dużą dozą autoironii.
Jednak zielonogórscy wydawcy pozwalali sobie również na bardziej ryzykowne winiarskie wydawnictwa. Chociaż pewnie bardziej trafnym byłoby nazwanie ich wydawnictwami pijackimi. Okazuje się, że nawet zamroczeni panowie mogą być przekornym zaproszeniem do odwiedzenia naszego miasta. Przecież od wieków wiadomo o pewnych ubocznych skutkach spożywania wina.
Piję, śpię i znowu…
Co najdziwniejsze panowie raczyli się alkoholem na konkretnych ulicach. Rozpoznawalnych i podpisanych: Starym Rynku, Sikorskiego, Kupieckiej lub Żeromskiego. Ciekawe, czy właściciel restauracji Pod Orłem, zachwycał się nieprzytomnym dżentelmenem leżącym tuż koło jego lokalu z flaszką w dłoni?
Pogodnym, bo mamroczącym pod nosem - Wczoraj piłem, dzisiaj też piję, jutro będę pił znowu i pojutrze także.
Inny entuzjasta napojów wyskokowych zasnął na rogu ul. Kupieckiej i Żeromskiego. - Jeżeli już jesteś pełen wina, to się prześpij. Później znów będziesz mógł pić wino - zachęcał do umiaru wydawca pocztówki.
Rozweseleni zielonogórzanie i ich goście często przy winie zastanawiali się nad sensem życia, które jest tak krótkie i zadawali sobie pytanie, czy po tamtej stronie również pije się wino.
Jednego byli pewni - spragnionym gardłom najlepiej smakują zielonogórskie wina i szampany.
Jednak winiarskie pocztówki wysyłane z Grünberga, pokazywały również łagodniejsze skutki picia. Rozbawieni mężczyźni dyskutują nad beczką z winem, eleganckie towarzystwo w kawiarni próbuje miejscowych trunków, warto też wznieść toast na winnicach jeszcze otaczających miasto.
Dziś winnic już nie ma i takich kartek nikt nie wydaje. Na szczęście w jutrzejszym korowodzie po raz pierwszy od wielu lat na platformach zaprezentują się miejscowi winiarze.