Pomnik Lecha Kaczyńskiego w Białymstoku nie jest w interesie mieszkańców, bo dzieli białostoczan
Mamy wrażenie, że to zostało zrobione trochę tak z partyzanta - zanim ktokolwiek się zorientował. Nikt nie miał szansy do tych planów się odnieść - mówi Janusz Żabiuk, członek Niezależnego Zrzeszenia Studentów w latach 1988-90, jeden z inicjatorów przemianowania placu Uniwersyteckiego na plac NZS
To dopięliście swego! Niezależne Zrzeszenie Studentów będzie miało swój plac w Białymstoku.
Myślę, że już na 100 proc. Zależało nam, by decyzja rady miasta była podjęta jednogłośnie. I tak się stało. I zakładamy, że tu nie ma żadnych wątpliwości, żadnych powodów, aby coś jeszcze mogło się stać.
Ale Wy macie wątpliwości?
Nie, bo decyzja wojewody została opublikowana.
Dobrze Pan wie, że nie o te wątpliwości pytam...
Naszym celem było stworzenie w Białymstoku takiego miejsca, gdzie mogliby się spotkać i byli, i obecni i przyszli studenci - i to nie tylko z NZS. Chcieliśmy to też rozszerzyć na miasto - żeby plac NZS był symbolem ludzi, którzy może mają różne poglądy, ale łączy ich jedna dobra idea...
Jaka idea?
Idea zaufania między ludźmi, szacunku do ludzi - również tych o innych poglądach. Idea chęci porozumienia i dogadania się pomimo sporów, nawet pomimo kłótni. Tak jak to mieliśmy w naszej organizacji, gdzie byli członkowie od prawa do lewa, co zaskutkowało tym, że dziś cała scena polityczna jest usiana byłymi członkami NZS-u. Jest ich sporo w każdej z grup politycznych. Dlatego uważamy, że nie powinniśmy się zamykać na żadną z nich.
Macie swoje plany na zagospodarowanie tego placu...
Nie ukrywam, że jak wyszliśmy z inicjatywą, to wielu członków mówiło: superinicjatywa, superakcja. I po decyzji rady też rozmawiamy z wieloma ludźmi, mamy swój fanpejdż placowy, na którym publikujemy dużo rzeczy o NZS i mamy sporo kontaktów - przeważnie z byłymi - członkami NZS, od 1980 roku do wczoraj praktycznie. I każdy z nich pyta: co dalej? Bo skoro mamy patronat nad tym placem, to chcemy, by to miejsce dobrze się kojarzyło z tą organizacją. W związku z tym nie możemy się zamknąć i powiedzieć wszystkim, że my po tym pierwszym kroku nie zrobimy drugiego.
Jaki będzie ten drugi krok?
Zaczęliśmy dyskusje, czego oczekują nasi członkowie czy nawet zwykli mieszkańcy, którzy słyszeli o tej inicjatywie, a nigdy nie byli w NZS. I każdy uważa, że to miejsce powinno symbolizować młodzieńczą energię, różnorodność i być fajnym miejscem do spotkań i dla młodych, i dla starszych. W związku z tym nie możemy jeszcze zostawić tego i pójść do domu. Rozpoczęliśmy na razie taka wewnętrzną dyskusję, jakie są oczekiwania.
I jakie są oczekiwania?
Fajnie, by to miejsce żyło, żeby działy się tu różne rzeczy, skupiało różnych ludzi - tak jak na paradzie, która otwiera zwykle juwenalia. Chcielibyśmy na przykład, żeby ta parada, nawet gdy nie będzie już tam uniwersytetu, nadal rozpoczynała się w tym miejscu.
Na ten temat to musicie chyba rozmawiać z uczelniami.
Z uczelniami możemy rozmawiać. Ale jak ten plac zostanie zagospodarowany już poza studentami, poza uczelnią, to różnie przecież może być.
Oj, unika Pan odpowiedzi... A przecież wiem, że chodzi o pomnik Lecha Kaczyńskiego, który ma stanąć na placu.
Wiadomo, że grupa mieszkańców wystąpiła do rady miasta i ten projekt został przez część radnych zatwierdzony.
Myśli Pan, że to tylko projekt? Przecież rozpoczęto już działania, by ten pomnik stanął.
Nie chcemy się wypowiadać przeciwko budowie pomnika Lecha Kaczyńskiego w Białymstoku. Jeżeli grupa mieszkańców ma taki pomysł, to go szanujemy. Ale jest to dla nas tylko jedna z opcji. Bo jeżeli ta opcja i ta propozycja będzie miała poparcie zdecydowanej większości, to i tak chcielibyśmy mieć wpływ, jak ten plac będzie wyglądał. Nie chcemy tego zostawić ot, tak sobie. Ale uważamy, że są też inne grupy mieszkańców, które nie mają takiego przedstawicielstwa w radzie miasta, a mają swój pomysł i chcą w tym miejscu widzieć fajne, wesołe miejsce. Na przykład Hyde Park, gdzie będzie można pograć na gitarze, zorganizować pokazy sztuki. Chcielibyśmy, by było to specyficzne miejsce dla młodzieży z większą swobodą, wolnością. W związku z tym chcemy rozpocząć rozmowy. I tu liczymy na pomoc wszystkich. Chcemy rozmawiać z grupą mieszkańców, która proponuje, żeby tam był pomnik. Chcemy rozmawiać z władzami miasta. Ale i z mieszkańcami, którzy mają jakiś swój pomysł. Chcemy, żeby pomysł na zagospodarowanie tego miejsca był przedyskutowany i nie był zamknięty na ogół.
Jak chcecie zorganizować tę dyskusję?
Już rozmawiamy w swoim środowisku i środowisku zbliżonym do nas. Sondujemy siłę oczekiwań. I zbieramy pomysły. Jedni mówią, że widzą tam agorę, hyde park, inni chcą zrobić mały amfiteatr, a jeszcze inni fontannę... Nie mamy jeszcze gotowej koncepcji. Przed jej stworzeniem chcemy rozmawiać. Bo to już nie jest projekt tylko członków NZS.
Na razie badamy grunt. I jeżeli się okaże, że jest wola ludzi, to zaczniemy działać.
Musi mi Pan zacząć w końcu mówić o konkretach...
Na dziś konkretem na pewno jest to, że chcemy podjąć dyskusję.
Nie uważa Pan, że już jest na to za późno?
Nie dowiemy się, jak nie sprawdzimy. I my właśnie sprawdzamy. Bo dla nas nie ma sytuacji przegranych.
I uważamy, że skoro wyszliśmy z inicjatywą nazwania placu imienia NZS, to musimy ciągnąć to dalej. Bo NZS jest organizacją żywą. I dlatego nie możemy zrobić grzechu zaniechania.
Bo pomnika Lecha Kaczyńskiego tam nie chcecie?
My ten pomnik traktujemy jako jedną z opcji. Ale mamy wątpliwości co do tego pomysłu. Dla nas to się dzieje za szybko, trochę wbrew białostoczanom, bez otwarcia na mieszkańców. My uważamy, i uważaliśmy tak 10, 20, 30 lat temu, a nawet 40 lat temu, że władza powinna być otwarta na społeczności. Bo jeżeli tego nie robi, to dba tylko o swój własny interes.
No, ale trudno, żeby na jakikolwiek pomnik musiała się zgadzać cała społeczność. Każdy kogoś innego chce honorować.
Natomiast powinna być rozmowa. Bo pomnik jest czymś istotnym. To przecież uhonorowanie osoby. I można to zrobić. Białystok jest wielkim miastem. Są tu dobre miejsca, żeby uhonorować tak naprawdę każą osobę, która na to zasługuje. A tu uważam, że jest to akcja przedwczesna i pomimo wszystko jestem zdania, że powinno się rozmawiać z mieszkańcami, żeby to nie było traktowane jako coś narzuconego. A w tej chwili pomnik nie jest w interesie mieszkańców ponieważ bardzo dzieli białostoczan. Bo nie wszyscy rozumieją intencję, w jakiej ma on powstać. Nikt nam nie wytłumaczył - poza argumentem, że Lech Kaczyński był wybitnym prezydentem. Dlaczego tutaj, w tym mieście? Dlaczego teraz? Nie wiemy. Mamy wrażenie, że to zostało zrobione trochę tak z partyzanta - zanim ktokolwiek się zorientował. Nikt nie miał szansy do tych planów się odnieść.
Po drugie - jeśli plac NZS ma się kojarzyć z NZS, to powinien być miejscem uniwersalnym, które skupia wszystkich ludzi. A Lech Kaczyński wywołuje emocje. I jeżeli tak się stanie, to to się zabarwi dość mocno lokalną polityką. My uważamy, że to jest za wcześnie, by zabarwiać nią plac Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Bo minęło zbyt mało lat, żebyśmy nabrali do tego dystansu.
My nie mamy nic do Lecha Kaczyńskiego. Natomiast jest to kwestia tak naprawdę nie Lecha Kaczyńskiego, tylko aktualnej polityki, która idzie taką drogą dzielenia społeczeństwa na swoich i innych. I my nie chcemy, żeby plac NZS był w ten sposób identyfikowany.
Ale wszystko wskazuje na to, że tak będzie.
Ale jest w nas wiara i siła. I wiemy, że bardzo wiele osób przyznaje nam rację - nawet ci, którzy są bliscy ideowo Lechowi Kaczyńskiemu, uważają, że to zły pomysł nawet dla pamięci Lecha Kaczyńskiego. Moim zdaniem to jakaś doraźna inicjatywa polityczna. Pomnik powinien łączyć jak największą liczbę ludzi. A w tych, których nie łączy, nie powinien wywoływać negatywnych reakcji. A w tym momencie, w tym czasie i w tym miejscu tak się stanie. I tak naprawdę my liczymy na rozważność i refleksję osób, które tę decyzję podjęły. A przynajmniej do tego stopnia, żebyśmy się otworzyli na społeczność białostocką i o tym wszystkim porozmawiali.
Wiem, to problem, że plac został nazwany imieniem organizacji, która żyje. I mało tego - organizacji, która nie na wszystko się zgadza. A jak się nie zgadza - to mówi o tym wprost.
Będziecie czuli, że to wasz plac jeśli ten pomnik jednak tam powstanie?
No właśnie - to jest powód, dlaczego nie zamykamy tej sprawy.
Decyzja radnych PiS
Za budową pomnika Lecha Kaczyńskiego w Białymstoku głosowało 16 radnych. Pomnik ma stanąć na dawnym Placu Uniwersyteckim. Jak zapowiada poseł Krzysztof Jurgiel wkrótce ruszy zbiórka pieniędzy. A w ciągu pół roku ma być rozstrzygnięta sprawa projektu pomnika. Sama budowa powinna zakończyć się w ciągu dwóch lat.