Polscy animatorzy wracają do klasyki. Znów liczy się kreska
Bolek i Lolek, Miś Uszatek, czy Reksio, który kończy właśnie 50 lat - któż z nas nie pamięta bajek z dzieciństwa. Dziś są nie tylko cenione, ale przede wszystkim nadal odciskają swoje piętno na twórczości polskich animatorów nowego pokolenia.
Sympatyczny Reksio, który w tym roku kończy 50 lat, na równi z innymi bohaterami dobranocek naszego dzieciństwa na stałe wszedł już do kanonu klasyki koneserów kina.
Od 1967 do 1990 roku serial o Reksiu, który bił rekordy popularności produkowało Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Wymyślił go Lechosław Marszałek, reżyser i scenarzysta filmów animowanych, a inspiracją postaci Reksia była ponoć suczka reżysera o wdzięcznym imieniu Trola. Reksio doczekał się nawet swojego pomnika, który stanął w 2009 roku i stanowi jedną z atrakcji miasta, a jego wizerunek pojawił się też na znaczkach pocztowych.
Rysownikiem i animatorem seriali o Reksiu (ale też o przygodach Bolka i Lolka) był Marian Wantoła, nestor polskiej animacji i najdłużej pracujący rysownik w Polsce - aktywny pozostał również na emeryturze. Zaczynał w Zespole Filmowym Śląsk, potem na etacie rysownika w SFR w Bielsku-Białej przepracował 47 lat. W jednym z wywiadów przed śmiercią (zmarł w 2013 roku) opowiadał, że wartość filmów animowanych dla dzieci, przy których pracował poznał na EXPO w Hanowerze, kiedy wszyscy pytali go, dlaczego zaprzestano produkcji Bolka i Lolka oraz Reksia - bohaterowie tych bajek rozpoznawani byli i są na całym świecie. Wantoła przyznawał też, że dziełem jego życia był skromny, ożywiony przez niego Reksio.
Przemiły kundelek potrafił wcielić się w najróżniejsze role - potrafił zaopiekować się chorym przyjacielem, umiał pogodzić zwaśnione zwierzęta, cechowała go konsekwencja, odwaga, dyplomacja i umiłowanie obywatelskich obowiązków, w wykonywanie których włączał się na podwórku. A kiedy w jednym odcinku pokazano wnętrze budy Reksia, nie było dzieciaka, który nie marzyłby, aby móc pomieszkać w takiej budzie dla psa.
- Reksio był niesłychanie porządnym psim facetem, który pokazywał świat ze swojego, psiego punktu widzenia. I potrafił poradzić sobie z każdym problemem - z rozrzewnieniem wspomina Katarzyna Jarzyna, dziś producent animacji w Platige Image. Ale jej hitem z dzieciństwa był Miś Uszatek, no i zagraniczna produkcja „101 Dalmatyńczyków”, które ceni za fantastycznie oddane charaktery ludzkie, za historię przesiąkniętą emocjami, za to, że jest świetnie animowany, piękny plastycznie i ma uniwersalne przesłanie.
Animacja oznacza ruch i to właśnie ów ruch oddaje charakter i emocje, opowiada historię. Zachwyt Katarzyny Jarzyny przełożył się na jej ścieżkę kariery zawodowej, którą realizuje teraz we wspomnianym studiu Platige Image, znanym i wielokrotnie nagradzanym (nominacje do Oskara, Złotej Palmy w Cannes i Złotych Lwów na festiwalu filmowym w Wenecji), specjalizującym się w tworzeniu grafiki komputerowej, animacji 3D i cyfrowych efektów specjalnych dla świata reklamy, filmu, sztuki, edukacji i rozrywki. Twarzami studia niewątpliwie są uznany już twórca Tomasz Bagiński, nominowany do Oskara za swój krótkometrażowy, za to głośny film „Katedra” czy Damian Nenow (Paths of Hate, Miasto Ruin).
Katarzyna Jarzyna od 3 lat pracuje nad projektem pełnometrażowego animowanego filmu na podstawie prozy Ryszarda Kapuścińskiego „Jeszcze dzień życia”, który realizuje w koprodukcji z pięcioma krajami europejskimi.
Samo Platige Image angażowało się już w produkcję animacji dla dzieci, które przygotowywało na rynek katarski - powstały trzy filmy dla odbiorcy dziecięcego, wyświetlane z okazji obchodów Narodowego Dnia Kataru w grudniu. - Teraz jesteśmy w trakcie produkcji rodzinnego filmu pełnometrażowego, o roboczym tytule „Fatima”, opartego na wydarzeniach fatimskich. To będzie uwspółcześniona wersja pełna przygód, a scenariusz napisał znany na świecie scenarzysta, który ma na swoim koncie takie filmy jak „Mulan”, czy „Pocahonstas” - Philip LaZebnik. To międzynarodowa produkcja we współpracy z Portugalią - opowiada producentka.
Tymczasem rodzime produkcje dla dzieci, co tu dużo mówić, przez długie lata traktowane były po macoszemu. Kultowe bajki, które bawiły całe pokolenia i w naszej świadomości żyć będą na wieki, zaczęły znikać z ekranów telewizji.
- Był moment, kiedy rynek filmów dla dzieci przygasł, ale mam wrażenie, że dziś on się odradza. Być może związane jest to z tym, że animacja zawsze wymagała dużego nakładu kosztów, czy to była animacja klasyczna, lalkowa, czy komputerowa, to jest proces rozpisany na wiele lat i siłą rzeczy potrzebuje środków finansowych. A na polskim rynku zdobycie finansowania na duże projekty zawsze wiązało się z problemami. Jest jeszcze inny powód: kilkanaście lat temu polscy producenci mieli małe doświadczenie jeśli chodzi o włączenie się w koprodukcje z innymi krajami; teraz coraz więcej producentów tę umiejętność ma i szlaki zostały przetarte. No i zaczęły powstawać studia, które zajmują się grafiką komputerową, która przez lata bardzo rozwinęła, ale też studia, które zaczynały od krótkich form dziś są bardzo dojrzałe i mogą realizować bardziej skomplikowane projekty. A takim jest właśnie pełnometrażowy film fabularny, albo długi serial dla dzieci. Dziś tego typu projekty powstają i będzie ich powstawało coraz więcej - uważa Katarzyna Jarzyna, która jeżdżąc na festiwale filmów animowanych, spotyka polskich producentów, którzy są otwarci na nowych partnerów do nowych produkcji.
Polska animacja dziś to zdolni reżyserzy, z ogromnym potencjałem i mocną historią, jaką są osiągnięcia w animacji lalkowej, poklatkowej. - Kondycja polskiej animacji nieźle się rysuje od strony potencjału, natomiast wydaje mi się, że ten potencjał powinien być wsparty większym wsparciem finansowym z PISF. Stąd też powstają inicjatywy oddolne środowiska animowanego, czymś takim jest na przykład Stowarzyszenie Producentów Polskiej Animacji, łączą siły małych rozproszonych studiów po Polsce, po to, aby reprezentować nas na zagranicznych imprezach i lobbują wśród decydentów, ustawodawców na temat tego, że animacja powinna dostać pewne zachęty, że należy pochylić się nad mechanizmami podatkowymi, wspierać producentów i projektów ambitnych finansowo i artystycznie.
To, że dzisiejsza produkcja animowanych filmów dziecięcych niedomaga, a głównym powodem jest przede wszystkim brak pieniędzy uaktywniło twórców do przekonania Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, aby powstał specjalny fundusz, który ma być poświęcony tylko i wyłącznie kinu dziecięcemu i młodzieżowemu, czego wcześniej nie było i bardzo dawał się odczuwać ten brak. - Nie brakuje twórców, jest dużo świetnych reżyserów animacji w Polsce dla dzieci i młodzieży i filmu dziecięcego, ale nie mają jak rozwinąć skrzydeł. A to kino wymaga takiego samego finansowania, jak kino dla dorosłych - podkreśla reżyserka i animatorka Agnieszka Borowa, rocznik 1983. Stąd też, jak mówi, dziś młodzi animatorzy bardzo rzadko chwytają się kina dla dzieci. - Być może właśnie dlatego, że wiedzą, że będzie ciężko coś porządnego wyprodukować - dopowiada.
Oczywiście, podkreśla, że ceni i darzy ogromnym sentymentem polskie filmy animowane dla dzieci. - Największą sympatią darzyłam głównie polskie animacje nawet kiedy już pojawiły się japońskie i amerykańskie. Lubiłam „Przygód kilka wróbla Ćwirka”, dzięki temu serialowi zaczęłam bardzo interesować się przyrodą, opieką nad zwierzętami. Reksio, Bolek i Lolek, Miś Uszatek to bohaterowie seriali, które nas wychowały i wychowują nadal. Zawsze miały aspekt edukacyjny i mądrą puentę. To coś, co mocno wpłynęło na moje myślenie i myślę, że wrażliwość animatorów całego pokolenia. Dzisiejsze kreskówki rażą wzrok jaskrawymi odcieniami, brakuje stonowanej kolorystyki, która była kiedyś w serialach animowanych dla dzieci i tego, że one były przede wszystkim bardzo ładnie rysowane. Świetnie zaanimowane, niczego im nie brakowało. Nadal się je przyjemnie ogląda, a Miś Uszatek odnosi dziś sukcesy w telewizji japońskiej.
A jednak ainteresowania Agnieszki Borowej poszły inna drogą. - Oczywiście animacje dla dzieci oglądam, śledzę, wspieram, w tym roku uczestniczyłam w festiwalu animacji „Ale kino”, dla dzieci i filmów dla młodego widza w Poznaniu, jako jurorka. Mam świadomość, jak ważna jest to sfera w kulturze każdego kraju - zaznacza. Tylko, że ona już w młodym wieku zetknęła się z twórczością Piotra Dumały, Mariusza Wilczyńskiego, Marka Skrobeckiego czy Jerzego Kuci, którzy dziś jako pedagodzy kształcą kolejne pokolenia animatorów, dzieląc się z nimi swoim własnym doświadczeniem. - Są moimi mistrzami i największą inspiracją - przyznaje Agnieszka Borowa, dodając: - To ich twórczość zainspirowała mnie do tego, żeby w ogóle się zająć animacją.
Teraz pracuje więc dla Mariusza Wilczyńskiego, robiąc animacje do jego pełnometrażowego filmu „Zabij to i wyjedź z tego miasta”, nad którym legenda polskiej animacji pracuje już 9 lat.
- Dziś w Polsce bardzo rozwija się ten kierunek - pełnometrażowe filmy właśnie dla dorosłych - mówi Borowa. Wymienia nazwiska polskich twórców: Bagiński, Nenow to czołówka, która promuje polską animację na świecie, ale są i kolejne nazwiska młodych twórców, które przejmują pałeczkę, osiągając spektakularne sukcesy na największych festiwalach animacji na świecie. Ale w Polsce o tym nie słychać. Świat zachwyca się za to polskim stylem animacji, który nie wstydzi się czerpać i inspirować historią polskiej animacji. Młodzi animatorzy wracają do pierwszych obrazów Kuci, Giersza czy Dumały, ale też do klasyki animacji w ogóle. - Często używa się technik rysowania na celuloidzie; to powrót do samych początków animacji, do animacji eksperymentalnej, coraz częściej pojawia się animacja malarska. U młodych animatorów widoczne jest zmęczenie 3D, nowymi technikami, animacją komputerową, do łask wraca animacja manualna. Znów liczy się kreska. - Polscy animatorzy tworzą przede wszystkim autorską animację, autorskie kino, często sami reżyserują, montują, piszą scenariusze do swoich filmów, trochę też z braku pomocy w tych dziedzinach - wylicza Agnieszka Borowa, która sama jest tego przykładem i wpisuje się w ten nowy trend, pracując nad pełnometrażowymi filmami animowanymi, ale dla dorosłych. Jej debiut to film „Dom”, który rewelacyjnie został przyjęty przez publiczność i zdobył wiele nagród na filmowych festiwalach. - Nie mogłam znaleźć prostszego i odpowiedniejszego słowa na tytuł mojego filmu, każda definicja słowa dom zgadza się z tym, co chciałam przedstawić. Nie dość że oznacza i sam budynek, miejsce, które wpływa na życie człowieka i je kształtuje, to też na ludzkość w ogóle, rodzinę, krewnych, na relacje które są pomiędzy nimi, wspomnienia, które się z domem kojarzą. Wszystko to zawiera się w tytule. Film „Dom” traktuje o odcinaniu przeszłości, mówi o tym, jak sobie poradzić z trudną przeszłością i o tym przede wszystkim, że można sobie z nią poradzić. Ten klimat, smak wspomnień z domu rodzinnego, potrafi wpływać na całe życie; czasami są to traumatyczne zachowania, mniej lub bardziej, albo przyjemne czy nieprzyjemne. Ale wcale nie musza być bagażem, który zawsze ze sobą nosimy i który musi koniecznie kształtować każdą naszą cechę osobowości. Możemy również dobrze się pożegnać z tym bagażem, zostawić go gdzieś po drodze i wypłynąć na swoje wody - opowiada Agnieszka Borowa. Nagrody, jakie otrzymała za „Dom” napędzają ją do tworzenia kolejnych filmów. - Nagrody są ważne, na pewno cenię sobie pierwszą, jaką dostałam na międzynarodowym festiwalu filmów krótkometrażowych Short Waves Festival w Poznaniu, na którym odbyła się jego premiera. To było piękne doświadczenie, bałam się pierwszego zetknięcia z publicznością, więc taki sukces bardzo podniósł mnie na duchu. A przy okazji na tym festiwalu największą nagroda było to, że widzowie zareagowali na ten film. Jednym z pierwszych komentarzy na temat tego filmu była wypowiedź dziewczyny z publiczności, która powiedziała, że dzięki mojemu filmowi zadzwoni do swojego ojca po latach i zrobi coś wreszcie z ich relacją - wspomina młoda reżyserka.
Co ciekawe, dziś w kinie animowanym królują kobiety, a pokazał to ostatni rok - to polskie animatorki zdobywały laury na światowych festiwalach. jak Anita Kwiatkowska-Naqvi, czy Wiola Sowa. Dotykając mocnych intymnych spraw kobiecych rozwijają polską animację.