Pół roku inwazji. Kiedy skończy się wojna na Ukrainie? Rosja pójdzie jedną z trzech dróg
Rosja nie zrealizowała dotychczas żadnego z celów operacji ogłoszonych przez Władimira Putina na początku inwazji na Ukrainę. To zmusza Kreml do modyfikacji strategii. Jakich posunięć możemy się spodziewać w najbliższym czasie?
Wojna trwa od pół roku, choć Moskwa zakładała kilka, góra kilkanaście dni. To pierwsza porażka Putina. Kampania miała do tej pory kilka różnych faz – choć generalnie od pół roku to jednak Rosja pozostaje wciąż stroną atakującą.
Blitzkrieg słodko-gorzki
Pierwsze tygodnie inwazji to próba wojny błyskawicznej – z mieszanymi wynikami. Najlepiej Rosjanom poszło na południu, gdzie bez większego oporu zajęli niemal cały obwód chersoński (co ważne, z samym Chersoniem, zdobywając duży przyczółek na prawym brzegu Dniepru) i całe Priazowje, czyli szeroki pas terytorium ciągnący się wzdłuż Morza Azowskiego od Krymu, przez obwód zaporoski, po południowo-zachodnią część obwodu donieckiego z Mariupolem. Spore zdobycze terytorialne agresor uzyskał też w tej pierwszej fazie wojny w obwodzie charkowskim, znacznie mniejsze w Donbasie. Klapą zakończyła się natomiast próba zajęcia Kijowa i dekapitacji ukraińskiego państwa poprzez eliminację jego kierownictwa – kluczowa dla powodzenia całego planu blitzkriegu. Rosjanie po paru tygodniach w sposób zorganizowany wycofali swe zagony z obwodów kijowskiego, czernihowskiego i sumskiego.
[polecane]23172191[/polecane]
Później, po kilkutygodniowej „pauzie operacyjnej”, czyli pospiesznym przerzucaniu sił z północy na południowy wschód, rozpoczęła się ofensywa rosyjska w Donbasie. Celem było opanowanie kontrolowanych przez Ukrainę dwóch trzecich obszaru obwodów ługańskiego i donieckiego pod hasłem ich „wyzwolenia” przez tzw. republiki ludowe, będące marionetkowymi tworami Rosji. Przez długi czas Moskwa nie była w stanie zyskać wiele terenu. Po pierwsze, tutaj właśnie walczyło najsilniejsze ukraińskie zgrupowanie, a pozycje obronne starannie przygotowywano od 2014 roku. Po drugie, Rosjanie musieli znaczne siły przeznaczyć na zdobycie oblężonego Mariupola. W końcu, za cenę wielkich strat, miasto zostało zdobyte, a Rosjanie zaczęli przeć naprzód w Donbasie. Obrona Siewierodoniecka zapisze się na kartach ukraińskiej historii zaraz obok Mariupola. Po tygodniach ciężkich walk, w których najpierw Rosjanie równali z ziemią co się da, korzystając z przewagi artyleryjskiej, a dopiero potem rzucali piechotę, udało im się w końcu zająć niemal cały obwód ługański.
Zdecyduje Południe?
Był początek lipca. Od tamtej pory front na dobre stanął w miejscu. Wyczerpani Rosjanie próbują lokalnie coś zdobyć w Donbasie, ale są bez szans. Za to Ukraina, otrzymawszy systemy artyleryjskie z Zachodu, zaczęła robić z nich znakomity użytek. Ostatni miesiąc to kolejna faza tej wojny: walka z dystansu, głównie ataki rakietowe i artylerii dalekiego zasięgu. Ukraińcy najpierw dzięki HIMARS-om wybili zęby rosyjskiej ofensywie. Niszczenie składów amunicji i punktów dowodzenia na dystansie do 90 km zmusiło Rosjan do wydłużenia linii zaopatrzenia i dowodzenia, co wpłynęło na jakość ognia artylerii i podejmowanych decyzji na poziomie taktycznym.
Następnym etapem stało się przeniesienie wojny przez Ukraińców na teren Krymu. Symbolem tej fazy wojny są obrazy ogromnych eksplozji w wojskowych obiektach rosyjskich na półwyspie oraz kolejki samochodów z uciekającymi rosyjskimi cywilami.
[polecane]23264391[/polecane]
Jednak ukraińska armia jest też wyczerpana. To spowodowało, że nie podjęła próby odbicia przynajmniej tej części obwodu chersońskiego, która leży po zachodniej stronie Dniepru, w czasie, gdy siły rosyjskie wciąż były skupione na walkach o Siewierodonieck i Łysyczańsk. To okno możliwości zamknęło się po paru tygodniach, gdy Rosja przerzuciła sporo swych sił z Donbasu na południowy front. Choć kto wie, może głośne zapowiadanie przez Kijów wielkiej kontrofensywy na południowych stepach miało właśnie na celu podzielenie sił wroga i przez to faktyczne zatrzymanie ofensywy rosyjskiej w Donbasie?
Dwaj wyczerpani bokserzy
Po pół roku wojny (a dokładniej tej fazy wojny, bo ta de facto trwa od 2014) mamy do czynienia na froncie z sytuacją patową. Żadna ze stron nie ma siły, by próbować podjąć większe działania zaczepne. Putin nie wygrał, bo nie udało się dokonać ani „denazyfikacji Ukrainy” (wymiana władz), ani „demilitaryzacji” (armia ukraińska dostaje coraz więcej pomocy z Zachodu), ani nawet „wyzwolić Donbasu”. Co więcej, zapłonął Krym, czyli obszar, który mimo wszystko Moskwa uznawała za bezpieczny. Skoro Kreml od 2014 roku mówi, że Krym to Rosja, to dla rosyjskiego odbiorcy sprawa jest jasna: Ukraińcy zdołali przenieść wojnę na teren Rosji… Oczywiście Putin i jego generałowie mogą się bronić, wskazując, że udało się zająć znaczącą i ważną część Ukrainy. Zwłaszcza w aspekcie geograficznym i ekonomicznym (przemysłowy Donbas, rolnicze zagłębie Południa, odcięcie w dużym stopniu Ukrainy od morza, kontrola nad największą w Europie elektrownią atomową).
[polecane]23267613[/polecane]
Ale Putin nie ogłasza zwycięstwa, nie zamierza kończyć tej wojny. Czy i kiedy podejmie taką decyzję? Generalnie można zakładać trzy główne scenariusze dalszej polityki Kremla wobec Ukrainy.
Wojna na wyniszczenie
Scenariusz numer 1, obecnie wydający się najbardziej prawdopodobnym, a więc kontynuacja wojny takiej, jaką ona jest teraz. Mówiąc krótko, wojna pozycyjna, bez większych zmian linii frontu. Umacnianie się Rosjan na już okupowanych ziemiach w pierwszej kolejności, a jednocześnie – bez pośpiechu – presja na donbaskim odcinku frontu, by w końcu zająć cały region. Co oznaczałoby kontynuację ataków na Bachmut, Siwiersk i Awdijiwkę, a w następnej kolejności na Słowiańsk i Kramatorsk. Na południu obrona pozycji w obwodzie chersońskim i zaporoskim (przełączenie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej z sieci ukraińskiej do rosyjskiej), na wschodzie utrzymanie pozycji w obwodzie charkowskim, co pozwala wciąż rosyjskiej artylerii razić cele w samym Charkowie. Jednocześnie ciągłe straszenie większymi atakami lądowymi i rakietowy ostrzał celów na całej Ukrainie.
[polecane]23337539[/polecane]
Jakie są zalety takiej wojny z punktu widzenia Kremla? Daje czas na odbudowę potencjału militarnego, uzupełnienie stanu osobowego oddziałów, remont sprzętu, produkcję nowych sztuk uzbrojenia i amunicji. Taka kampania nie wymaga ogłaszania powszechnej mobilizacji, straty można łatać na inne sposoby. Zarazem jest to ciągłe nękanie Ukrainy, która będąc stroną broniącą się na swym terenie, ma utrudnione zadanie jeśli chodzi o uzupełnianie strat. Ciągłe zagrożenie atakiem nawet gdzieś we Lwowie, nie mówiąc o innych regionach, utrudnia odbudowę gospodarki. Moskwa może zakładać, że taka wielomiesięczna wojna będzie wyczerpywać Ukrainę w dużo szybszym tempie, niż Rosję. Gdy nadejdzie jesień i zima, dojdzie zmęczenie wojną na Zachodzie, zwłaszcza w Europie, która odczuje skutki ograniczenia dostaw rosyjskiego gazu. Jakie zagrożenia wiążą się z tym scenariuszem dla Putina i Rosji?
Zwiększenie dostaw uzbrojenia z Zachodu dla Ukrainy będzie oznaczało jeszcze większe straty, także wizerunkowe dla Moskwy. Jeśli Ukraińcy dostaną też znaczące ilości czołgów i pojazdów opancerzonych, rośnie ryzyko straty zachodniej części obwodu chersońskiego z Chersoniem. Ukraina zyska mimo wszystko czas i miejsce na uzupełnienie strat i wysłanie na front większej liczby wojska. Dalsza wojna na wyniszczenie, a więc i nieuchronnie kolejne ofiary cywilne po stronie ukraińskiej, to kolejne straty wizerunkowe. Do tego utrzymanie sankcji, a może ich zaostrzenie, będzie osłabiać gospodarkę rosyjską i może też zniechęcić inne kraje do współpracy. No i ważny argument: rosnące niezadowolenie wojowniczych kręgów w samej Rosji, wzywających do wojny totalnej. Kręgów mających duże wpływy w armii…
Wojna totalna
To właśnie obawy przed coraz silniejszymi radykalnymi środowiskami, jak też niezadowolenie z obecnego sposobu prowadzenia wojny w wojsku (plus straty osobowe i kadrowe czystki w armii i służbach) mogą być czynnikiem decydującym, jeśli Kreml zdecyduje się na scenariusz nr 2, scenariusz wojny totalnej. Totalnej w tym sensie, że oznaczającej użycie wszelkich możliwych środków i pełną mobilizację państwa, aby jak najszybciej i zupełnie pokonać Ukrainę.
[polecane]23312557[/polecane]
Co przemawia za takim rozwiązaniem? Większa szansa na pokonanie Ukrainy (co jest nierealne przy obecnej skali działań zaczepnych) i to nawet pokonanie całkowite. To by oznaczało spełnienie celu chyba kluczowego, czyli zmiany władz w Kijowie na posłuszne Moskwie. Krótsza kampania i szybsze zakończenie (zwycięskie) wojny to również krótka droga do zmiany relacji z Zachodem. W obliczu porażki Ukrainy co najmniej część państw europejskich dążyłaby do powrotu do business as usual w relacjach z Rosją. Pokonanie Ukrainy wzmocniłoby Rosję i władzę samego Putina.
Ale ten scenariusz ma też swoje zagrożenia. Po pierwsze i najważniejsze: ryzyko porażki w konfrontacji na pełną skalę. Tego nie przetrwałby Putin, a być może i Federacja Rosyjska w obecnym kształcie. Nieudana próba pokonania Ukrainy doprowadziłaby do wielkiej smuty w państwie moskiewskim. Pójście na totalną wojnę zwiększa ryzyko otwartego konfliktu z NATO i USA, a na pewno pomoc zachodnia dla Ukrainy uległaby zwiększeniu. Ten scenariusz oznacza też konieczność ogłoszenia powszechnej mobilizacji – czym pośrednio Putin przyznałby się do błędu. Poparcie Rosjan dla wojny, zwłaszcza, gdyby się przedłużała i była jeszcze krwawsza, zaczęło szybko spadać.
[polecane]23667027[/polecane]
Zamrożona wojna
Jeśli uznać, że zabicie córki Dugina było ostrzeżeniem reżimu dla niego samego i kręgów radykalnych nacjonalistów krytykujących zbyt „miękką” politykę Kremla i wzywających do wojny totalnej, to może oznaczać, że Rosja bliżej jest scenariusza zamrożenia wojny. Tak, jak to było choćby w latach 2014-2015. Czy wcześniej nie raz w innych miejscach byłego Związku Sowieckiego. Zamrożenie wojny nastąpiłoby w wyniku zawarcia porozumienia o rozejmie i wstrzymaniu ognia przy aktualnym przebiegu linii frontu.
[polecane]23341099[/polecane]
W taki sposób Moskwa unika możliwej kontrofensywy ukraińskiej, strat wynikających z ostrzału przy użyciu zachodniej broni, wreszcie utraty choćby części już okupowanych ziem. Zyskuje czas na umocnienie się tam i na przeprowadzenie scenariusza tzw. referendów, w wyniku których na zajętych ziemiach powołano by marionetkowe „państwa” lub od raz włączono by je w skład Federacji Rosyjskiej. Rozejm to także zyskanie czasu na odbudowę potencjału militarnego, by na przykład wznowić wojnę w wygodnym momencie. Zamrożenie wojny wzmocniłoby też te siły na Zachodzie, którym nie zależy na wygranej Ukrainy, ale na tym by zatrzymać przelew krwi i próbować dogadać się jakoś z Moskwą. Tak jak to było po tzw. porozumieniach mińskich. Tyle że w porównaniu z 2014 rokiem, teraz terytorialne zdobycze Rosji są dużo, dużo większe. Utrzymanie stanu posiadania to możliwość powolnego duszenia ukraińskiej gospodarki (straty przemysłu w Donbasie, rolnictwa na południu, blokada portów) i czekanie na zmianę nastrojów społecznych na zmęczonej wojną Ukrainie. Wady „pokojowego” scenariusza?
Wściekłość kręgów radykalnych i nacjonalistycznych w Rosji, konieczność przekonania opinii publicznej, że to zwycięstwo, choć nie zrealizowano żadnego z głównych celów z 24 lutego (choćby nawet zajęcia całego Donbasu), wreszcie danie czasu Ukrainie na odbudowę potencjału zbrojnego i ekonomicznego, pod warunkiem oczywiście dużej pomocy Zachodu dla Kijowa. No i wreszcie faktyczne przyznanie się Putina do tego, że nie jest w stanie zrobić tego kluczowego kroku w budowie „ruskiego miru”, czyli podporządkować Moskwie Ukrainy. Ani w 2014, ani w 2022 roku.
rs