Pierwsze tygodnie wojny w pamiętniku Józefa Timma [unikatowe zdjęcia]
Około godziny 8 rano pędziła na powózce nauczycielowa Blejowa z kilkoma osobami z Wąwelna w kierunku Wierzchucina. Otrzymała nakaz z Inspektoratu Szkolnego wycofania się. Przez telefon dowiedziałem się, że ani w Wąwelnie, ani w Mroczy dla mnie takiego nakazu nie ma. Również nie wiadomo, co z pensją. Około godziny 9 telefoniczna komunikacja pomiędzy Wąwelnem a Mierucinem zerwana.
Te słowa, pod datą 1 września 1939 roku, zapisał w swoim pamiętniku Józef Timm, wówczas 37-letni nauczyciel z Mierucina, w zawodzie od 1922 r. Jego relacje to niezwykle ważne świadectwo losów tysięcy cywili, którzy zdecydowali się na ucieczkę przed niemiecką nawałnicą.
Jednak nie tylko wojenny eksodus trafił na karty pamiętnika. Są w nim również unikatowe wspomnienia dotyczące kilku tygodni spędzonych w największym w Bydgoszczy obozie internowania - w koszarach 15. Pułku Artylerii Lekkiej na ul. Gdańskiej. Poznajemy szczegóły z życia obozu, który dla setek Polaków stał się miejsce poniżenia, pohańbienia - słowem trudnej do opisania gehenny. I który również był miejscem straceń.
Zanim Józef Timm znalazł się w koszarach 15. pal uciekał z rodziną w kierunku Lipna. Zapis trwającej dwanaście dni wędrówki potwierdza, jak dramatyczne były losy tych, którzy zdecydowali się na taki krok.
Droga ewakuacji Timma, jego rodziny i sąsiadów prowadziła przez Koronowo, Samociążek, Fordon, Toporzyska, Piwnice pod Toruniem, Lulkowo, Grębocin, Lubicz aż do Obrowa. Ósmego dnia ucieczki zdecydowali, że wracają.
Pod datą 5. IX. 1939 r. zapisał:
Krążą samoloty niemieckie, bombardują pobliską szosę i tory kolejowe. Widać sznury wozów na szosie i cofające się wojsko polskie w kierunku na Lipno. Ciągle żyjemy w obawie przed bombami samolotów
Józef Timm i jego okupacyjne zapiski w pamiętniku
Do Mierucina pierwszy dotarł Józef. W domu był nieład. A co ze szkołą?
„Zbieram w sobie całą odwagę i wchodzę. Godło polskie, portret Prezydenta i Marszałka Rydza-Śmigłego podarte na kawałki, szyby potłuczone. Krzyż i portret Marszałka Piłsudskiego wiszą na swoim miejscu. Uśmiecham się mimo woli” - zanotował pod datą 12 września.
We wsi mieszkają Niemcy. Sąsiedzi. Teraz do Józefa zwracają się po niemiecku. Szaleje nowy sołtys, niejaki Kruger, przez Timma nazwany ciamajdą. Teraz ma władzę. Dopytuje się, czy Józef ma broń. Nauczyciel dowiaduje się, że następnego dnia musi stawić się u niejakiego Pampego, właściciela majątku Leśniewca. Od niego słyszy, że ma być odstawiony do Mroczy, gdzie będzie przesłuchiwany w sprawie „wybicia szyb i mordowania Niemców” (sic!).
Mimo oskarżeń Józefowi udaje się szybko wrócić do domu. Na krótko. Pampe znowu się pojawia. Prowadzi Timma do Wąwelna, gdzie zostaje zatrzymamy. Zwolniony do domu 16 września, jeszcze tego samego dnia trafia do Bydgoszczy, do koszar 15. pal przy ul. Gdańskiej.
„Początkowo byłem w pierwszym baraku, gdzie emerytowany nauczyciel Kwiatkowski był tłumaczem. Poznałem tam księdza Stepczyńskiego, Wagnera, dyr. Klocka, sołtysa Płotkę i innych. (...) Kiedy już szarzało przeprowadzono nas do baraku przy końcu koszar” - zapisał.
Warunki były okropne.
W boksie, miejsce dla jednego konia, mogło leżeć 6-7 ludzi zupełnie blisko siebie. Leżeliśmy na końskim gnoju, przysypanym trochę słomą. Okno pod dachem, szyby powybijane, więc przeciąg ogromny. Toteż wielu cierpiało na reumatyzm. Dużo chorowało na biegunkę. Kto się zgłosił jako chory, brano do rewiru, z tą różnicą, że tam byli sami chorzy, o których nikt się nie troszczył. Kto umarł, tego pochowano w dole, ziemię wyrównano i nie było śladu
- zapisał Józef Timm.
Z baraku nr I trafił do budynku nr VIII, gdzie jakiś czas przetrzymywano Żydów. Józef był świadkiem, jak pewnego dnia pędzono ich do samochodów. Bici, padali na podłogę, jeden na drugiego. Po żywych więźniach chodzili niemieccy żołnierze.
Kiedy pojawiła się szansa na zwolnienie, został zapytany o zawód. Powiedział prawdę: nauczyciel. Zamiast na wolność trafił do osławionego baraku nr V, w którym byli właśnie nauczyciele.
„Poznałem tam niejednych nauczycieli z Bydgoszczy (...) Tomas, Rychlicki, Beyna, prof. Gapiński, dyrektor Polakowski, Jędryczka, Lubik, prof. Kazała, Białecki (...). Jednego dnia wieczorem gestapowcy wywołali spośród internowanych około stu ludzi. Według krążącej wersji - rozstrzelano ich...” - zapisał.
1 listopada Niemcy przenieśli resztę internowanych do magazynów na Bielawkach. Józef Timm przeżył internowanie w koszarach 15. pal. I wojnę także. Do 1966 r. był nauczycielem. Zmarł 28 lutego 1972 r. w Bydgoszczy.
Świadectwo, które dał Józef Timm ukazało się drukiem dzięki jego córce Janinie Hojan w 2001. Publikacja pt. „Wojny dni pierwsze... jesień 1939 roku w pamiętnikach nauczyciela Józefa Timma” wydana została nakładem Miejskiego Komitetu Pamięci Walk i Męczeństwa.