Pani Krystyna z Gorzowa nie poddała się i znów ma na podwórku przy ul. Sikorskiego szafkę na żywność dla potrzebujących
Ktoś mógłby zapytać, po co Krystynie Osipczuk ten kłopot? Ba, niejeden zapytał. - Trzeba się dzielić - jak gdyby nigdy nic odpowiada emerytka i codziennie zaopatruje szafkę na żywność dla potrzebujących. Jedną musiała zlikwidować, ale ma już drugą.
- O, szafka na żywność! - zwracają uwagę gorzowianie, przechodzący - wprawdzie rozkopaną - ale przecież główną ulicą miasta. Szafkę pani Krystyny teraz widać z niej doskonale.
Wcześniej była w podwórku, ale kogoś najwyraźniej kłuła w oczy i ściągnął na szafkę, a więc i na panią Krystynę, sanepid razem z ADM-em.
84-latka ze łzami w oczach czytała urzędowe pisma, że ma szafkę dla potrzebujących usunąć. Na szczęście okazało się, że w urzędach… pracują ludzie.
Pani Krystyny wszędzie pełno
Z zawodu pielęgniarka. Pracowała i w szpitalu, gdy był jeszcze przy ul. Warszawskiej, i w domu opieki, i w magistracie.
Od zawsze udzielała się społecznie, a to w swojej parafii katedralnej, to w Klubie Inteligencji Katolickiej, to w stowarzyszeniu przyjaciół Teatru Osterwy.
Zresztą teatr pani Krystyna uwielbia. To z powodu teatru ponad 60 lat temu przyjechała do Gorzowa, bo na prowincji, gdzie „odrabiała” obowiązkowy wtedy nakaz pracy, nie było nawet porządnej drogi, a co dopiero sceny i aktorów.
Gdy przeszła na emeryturę, nie zwolniła tempa. Najwyżej zmienił się jej „zakres obowiązków”. Ostro działała we wspólnocie mieszkaniowej, a gdy przestała (bo co było do zrobienia, zrobiła), wzięła się za brzydkie asfaltowe podwórko.
To - z sąsiadkami - urządziła ogródek. To wychodziła w ADM-ie porządną, murowaną altanę śmietnikową. I gdyby to tylko zależało od pani Krystyny, śmietniki w altance byłyby opróżniane codziennie, a graty, których cięgle pełno, nie czekałyby tygodniami na wywózkę…
Szafka musi być
O tym, że w niektórych miastach ludzie stawiają szafki na żywność dla potrzebujących, pani Krystyna usłyszała od siostrzenicy.
Szafkę znalazła od razu. Ktoś wyniósł całkiem solidny mebel na śmietnik.
Zapytała ADM, czy nie ma nic przeciwko. Nie miał. Jeszcze przysłał fachowca, żeby pomógł szafkę zawiesić. Tak w listopadzie zeszłego roku pani Krystyna zaczęła dzielić się żywnością, choć nawet nie miała pojęcia, że tzw. foodsharing (z angielskiego: dzielenie się jedzeniem) to już europejski i powoli ogólnopolski trend.
Dzieli się Zielona Góra, dzielą Słubice i Międzyrzecz
Szafki na żywność stoją w Zielonej Górze, Słubicach i Międzyrzeczu, ale wszędzie tam to robota grupy społeczników.
Anna Duciewicz z Zielonej Góry i Anna Cichecki, szefowa OPS-u w Słubicach, nie mogą wyjść z podziwu, że w Gorzowie foodsharing rozkręca dzielna 84-latka.
GL panią Krystynę wyróżnia za to nominacją w prestiżowym plebiscycie Osobowość Roku 2019. Czytelnicy mogą głosować na emerytkę, a ona cieszy się, bo liczy, że gdy inni dowiedzą się o szafce na żywność dla potrzebujących, zaczną stawiać takie na innych gorzowskich podwórkach.
Tymczasem, zamiast naśladowców, pani Krystyna ma wrogów. Przed świętami dostaje urzędowe pisma: z szafką - taką, jaka jest i w miejscu, w którym jest - coś trzeba zrobić...
Ludzi w potrzebie nie brakuje
Ktoś inny pewnie by się poddał. Dał sobie spokój z tym całym pomaganiem. Ktoś inny - tak, ale nie pani Krystyna.
Nie taka szafka, to inna. Nie w podwórku, to we wnęce bliżej ulicy.
O pomyśle 84-latka z zapałem opowiada inspektorkom z sanepidu i kierownikowi ADM-u. Urzędnicy, choć przymuszeni do działania „troską” jednego z obywateli, wcale nie mają nic przeciwko akcji pani Krystyny.
Kierownik ADM-u nr 3 Łukasz Bronowicki i jego współpracownicy namierzają właściciela częściej budynku, którą pani Krystyna upatrzyła sobie dla nowej szafki. Dostają pisemną zgodę i pomagają zainstalować szafkę.
Anna Duciewicz z Zielonej Góry, wraz z ciepłymi słowami, przesłała instrukcję: jak szafkę oznakować, jaką żywność w niej zostawiać i… znów przy ul. Sikorskiego każdy w potrzebie może się posilić.
Chętnych nie brakuje, co - z jednej strony - panią Krystynę cieszy, z drugiej - boli. Szczególnie, gdy widzi, że do szafki zaglądają głodne dzieci.
Jedni dziwią się, po co pani Krystynie taki kłopot. Inni, od czasu do czasu, w szafce coś zostawią. Na rynku przy Jerzego, gdzie pani Krystyna robi zakupy, sprzedawczyni zawsze dołoży jej jabłek. Za to, że dzieli się z innymi.